Nie przywieźliśmy wiele rzeczy z Prowansji, ale nie jechaliśmy tam na zakupy tylko na wypoczynek ;). Oczywiście kilka drobnych pamiątek przywieźliśmy. Na przykład szyszki znalezione przy drodze w lesie i koszyczek... kupiony.
Dwa garnuszki, czy może doniczki, a może pół na pół.
Łyżkę na łyżki. Mamy już trzy, z Krety, Toskanii i Prowansji ;)
Trzy obrazki typowe dla tego regionu Francji.
Z takimi obrazkami, jest taki kłopot, że jakby je nie powiesić to wiszą krzywo.
Prawdziwe drzewko oliwne, ciekawe czy uda nam się je utrzymać przy życiu.
Kolejny koszyczek...
Deski do krojenia z sosny pinii. Są to deski do krojenia, na których żona Ania zabroniła kroić.
Kilka drobnych przedmiotów w kuchni, które będą nam przypominać fajną wycieczkę.
Po powrocie ogród, mimo, że ma dopiero roczek, przywitał nas kwiatami. Zdecydowanie rozrosło sie wszystko podczas naszej nieobecności. Na przykład tak wyglądała nasza łąka "kwiatowa" pod brzózkami przed wyjazdem:
A tak wygląda po naszym powrocie:
W naszych podwyższonych rabatkach, które właściwie mamy zamiar używać dopiero od przyszłego roku, tez pojawiło się sporo życia.
Nie da się ukryć, że 90% wkładu pracy w ogród to żona Ania.
Nie sądziłem, że już po roku ogród będzie przypominał ogród ;)
Teraz to się można rozsiąść i biesiadować do nocy;)
Kwiatki są nie tylko w ogródku, sporo ich ląduje w domu.
Ten piękny letni, sielankowy czas niestety powoli się kończy. Takim niewątpliwym znakiem konca jesieni są żniwa. Wyglądnijmy przez okienko.