Zacznę od tego, że dobrze mieć podwójny garaż. W naszym mieści się tylko autko żony, a mnie rano czeka skrobanka.
Po oskrobaniu auta, jeszcze przed wyjazdem obowiązkowa wizyta w kotłowni.
Uwielbiam tu siedzieć, chyba wstawię sobie jakiś stołek. Popstrykam ustawieniami, pogapię się w ogień, szturchnę haczykiem... po prostu same atrakcje. W ciągu dnia też zaglądam tu wielokrotnie, jakbym chodził na papieroska ;) Nie sądziłem, że tak mi się to spodoba, te nie kończące się eksperymenty z ustawieniami, dawkami opału, siłą nadmuchu itp. Cała masa zabawy, cała zima pełna atrakcji. A propos opału, to za oknem zaobserwowałem zwycięstwo praktycznej strony życia nad estetyczną. Piękne powalone drzewo zniknęło na zawsze z krajobrazu zamieniając się na energię w czyimś piecu :( Popiłowali je na kawałki i wywieźli w nieznanym kierunku traktorkiem.
Żeby oderwać się nieco od zimy trzy wiosenne fotki:
W moim pokoiku nad garażem lubię słuchać muzyki. Choruję na wzmacniacz lampowy do winyli ale nie mam gdzie go postawić, dlatego dokupiłem szafeczkę. Składanie mebla z Ikei to kolejna świetna zabawa dla chłopczyka. To jak budowanie z klocków Lego.
Szafkę skręcałem przy mojej ulubionej muzyce...
...mógłbym skręcać takie meble usługowo za darmo ;)
Pisałem kilka razy, że mocno wieje tu u nas w polu. W końcu mam dowód, kociołek ze zdjęcia poniżej wieczorem stał schowany za domkiem gospodarczym, a rano znaleźliśmy go dokładnie tak jak widać na zdjęciu:
Najwyższy czas wyjaśnić tytuł tego posta. Ze względu na zmiany temperatur i wilgotności, wszystkie drewniane elementy na zewnątrz zmieniają swój wymiar i kształt. Mówi się na to, że "drewno pracuje" (czyli jednak ktoś w tym domu pracuje). Pierwszym przykładem jest takie rozszerzenie się drzwi w naszym domku gospodarczym, że za cholerę nie można ich otworzyć ;) Chyba musimy czekać do wiosny aż drewno się nieco skurczy, dopiero wtedy dostaniemy się do środka.
Te drzwi to jeszcze nic. Stało się coś dużo gorszego. Z wiekiem chyba łagodnieję, kiedyś bym się wściekał, a dziś tylko odnotowałem fakt. Otóż chodzi o okiennice.Drewno z którego są zrobione popracowało i to bardzo.
Jak wielka musi to być siła, żeby aż tak rozsadzić ramiak.
Na szczęście nie rusza mnie to, bo właściwie są w życiu dużo większe tragedie niż uszkodzone okiennice. Nie ma co się denerwować całą sprawą bo musi być jakaś równowaga między szczęściem a kłopotami. Ostatnio kłopotów było mało, więc jest teraz sprawiedliwy remis ;) Zadzwoniłem dziś do wykonawcy pana
Szymańskiego. Mam nadzieję, że wykonawca stanie na wysokości zadania i ponaprawia wszystko jak należy, o czym oczywiście poinformuję na blogu ;) Teraz kończę bo żona Ania woła na obiad. Mamy taki sprawiedliwy podział obowiązków, żona gotuje, ja jem.