czwartek, 22 października 2015

Kolej Transsyberyjska - Podróż Władywostok 2016




                Mam na imię Krzysiek i razem z kolegą Tomkiem postanowiliśmy pojechać do Władywostoku. Po co? Nie mam rozsądnego wytłumaczenia. Powiedzmy, że kryzys wieku średniego rządzi się swoimi prawami.

Kolej Transsyberyjska

Mapka jest bardzo ogólna. Nie mamy jeszcze wyznaczonej szczegółowo trasy, ale daje to już ogólny obraz odległości jaka mamy do pokonania. Taka wycieczka do Władywostoku przez całą Syberię nie byłaby niczym niezwykłym, gdybyśmy chcieli polecieć samolotem. Oczywiście to za proste. Już od początku wiedzieliśmy, że jedynym rozwiązaniem wchodzącym w grę jest kolej transsyberyjska i wagony najniższej klasy. Jeszcze ciekawsza wydaje się podróż na wołach, ale po burzliwej dyskusji stwierdziliśmy, że trudno byłoby nam zdobyć woły. Przyjęliśmy wstępną datę wyjazdu na przełom sierpnia i września przyszłego roku. Podobno w samym środku lata ciężko wytrzymać w wagonach trzeciej klasy ze względu na pot i bynajmniej nie chodzi o to, że to my się będziemy pocić. Chcemy podróż tak ułożyć, aby mieć czas na zwiedzenie kilku miast które leżą na drodze do Władywostoku. Na tą chwilę jest tylko mglisty pomysł, ale jest też determinacja i zapał. Mało wiemy o drodze, która nas czeka. Właściwie nic nie wiemy. Nie jest to jednak wyprawa na księżyc, po drodze mamy duże miasta, zwyczajna cywilizacja. Jest to wycieczka na którą może się zdobyć każdy. Mimo wszystko, droga jest tak daleka i zagadkowa, że Tomek zaskakuje mnie pytaniami:

- Wojskowe racje żywnościowe bierzemy?
- Hmm… tam są chyba normalne sklepy…. Sam nie wiem…
- No ale wojskowe spodnie traperskie to musimy chyba kupić!

Albo innym razem stwierdził, że w jakimś syberyjskim mieście w sklepie spożywczym musieli zabić niedźwiedzia, bo przeszkadzał w zakupach zagryzając klientów. Po czym dodał:

- Literatura podaje, że najbardziej groźne niedźwiedzie są w tym rejonie, gdzie my jedziemy i najbardziej rozjuszone są akurat właśnie w okresie naszego pobytu.

Zasugerowałem wystruganie zaostrzonych drągów, które oprzemy o ziemię i niedźwiedź się zwyczajnie nadzieje podczas skoku na nas. Tak do końca to nie wiem, czy my żartujemy, czy mówimy poważnie. Z tych naszych pogadanek z Tomkiem można mniej więcej wywnioskować jaka jest nasza wiedza na temat kolei transsyberyjskiej i miast, które chcemy zwiedzić. Wyprawa za rok, ale już teraz żyjemy tym pomysłem i zanudzamy wszystkich znajomych. Właściwie to ja zanudzam. Tomek boi się przyznawać, żeby rodzina nie zaczęła podejrzewać choroby psychicznej. Mnie już dawno najbliżsi uważają za wariata więc odważniej mówię o Władywostoku. Właściwie nikt już nie chce tego słuchać, to sobie pomyślałem że napiszę dziennik. Będę go pisał w tym miejscu wydłużając tą notkę aż do powrotu z wycieczki.


                Wiem, że do rozpoczęcia podróży został prawie cały rok. Wiem, że to durne, że już teraz nie mogę powstrzymać się od napisania kilku słów. Wiem, że jestem dużym dzieckiem ale żyję tą wyprawą mimo jej odległości w czasie. Myślę, że powinienem już przedstawić mnie i Tomka. Jesteśmy wesołymi facetami (ten grymas na twarzach to nie ból tylko uśmiech). Mam nadzieję, że stać nas na dystans do życia i do siebie samych. Ja mam na imię Krzysiek i mam (O Boże!!!) 48 lat.

Krzysiek

Tomek ma lat 43. Gdy zobaczył swoje zdjęcie, wrzasnął „To ja mam taki brzuch?” Chyba powinienem zaprzeczyć, ale nie chcę tu pisać kłamstw ;)

Tomek

Jak widać, w pracy nie mamy za wiele ruchu. Na szczęście ja swój brzuch noszę dłużej od Tomka i opanowałem już nieco sztukę kamuflażu. Mieszkamy w Polsce w Trzebiatowie, województwo Zachodniopomorskie. Do morza mamy blisko, miasteczko ładne i spokojne. Nic tylko siedzieć na dupie i żyć leniwie, zamiast tłuc się z półnagimi, pianymi Rosjanami przez całą Syberię w wagonie bez klimatyzacji. Czym durniejszy pomysł, tym bardziej nam się podoba. Myślę, że znaleźliśmy fajne biuro, które pomoże nam zorganizować noclegi w ciekawszych miejscach po drodze, ale napiszę o tym bliżej za jakiś czas

14 Listopada 2015

Pisałem już, że nasza wiedza o Rosjanach jest żadna. Zapewne wielodniowa podróż zburzy wiele stereotypów, które siedzą nam w głowie. Między innymi dlatego jedziemy pociągiem i najniższą klasą, aby zetknąć się bezpośrednio z ludźmi i zmienić w naszych głowach obrazek stereotypowego Rosjanina. Jaki jest ten stereotyp? Zamiast opowiadać, postanowiliśmy z Tomkiem pokazać to na zdjęciach. Moja żona pukała się w czoło z pobłażaniem, widząc, że nie golę się od tygodnia a potem przebieram z Tomkiem za meneli. Zdjęcia przyniosły nam masę zabawy i śmiechu ;) Liczę na poczucie humoru Rosjan i na to, że po powrocie z Władywostoku zrobimy nowe zdjęcia, na których Rosjanie będą wyglądali całkiem inaczej. Poniżej filmik z naszymi fotkami:




                Nasza idiotyczna sesja zdjęciowa o Rosjanach spodobała się znajomym ;) A Tomek już na drugi dzień pytał mnie:

- To o czym robimy następny filmik?

Ja na razie mam dość. Wyglądamy na tych fotkach na tyle szokująco, że muszę się z tym oswoić przez jakiś czas ;) Tomek stwierdził też, że powinniśmy poszukać sponsorów. Na przykład jakiś „GS” mógłby nam podarować kilka bochenków razowego chleba, albo choćby onuce na drogę ;) Znam Tomasza od lat, ale nadal nie wiem kiedy On żartuje, a kiedy mówi poważnie ;) Z onucami chyba żart, ale z chlebem… kto wie. Myślę, że mimo naszej otwartości na propozycje jedynymi sponsorami naszej wycieczki… będziemy my ;)
                Chyba Tomek ma na mnie zły wpływ. Zawsze zastanawiałem się, co za imbecyle wydrapują na ścianach toalet brzydkie wyrazy. Po jasną cholerę to robią. I Tomek mnie olśnił. Wybierałem się z żoną na wakacje do Francji. Stwierdził, że jak będziemy na miejscu to muszę koniecznie gdzieś wydrapać przynajmniej wyraz "dupa". W pierwszej chwili pomyślałem, że mu odbiło, co mu zresztą powiedziałem. A on na to:

- A co masz zamiar napisać? "Kocham Chopina"?

W sumie racja, wydrapywanie w kiblu kulturalnego hasła to bardzo niespójne przedsięwzięcie. Ale po co ja w ogóle mam cokolwiek wydrapywać?

- Bo musisz zostawić po sobie ślad, bo już więcej możesz tam nie być, a Twój ślad zostanie

Hmm, pomyślałem sobie, że jest w tym jakaś pokrętna logika. To tak, jak pozostawienie po swojej śmierci potomka na świecie. Trochę to grubymi nićmi szyte porównanie ale mnie przekonało. Kilka wieczorów przed zaśnięciem myślałem o tym, jaki ślad zostawić po sobie we Francji. To musi być coś górnolotnego, wzniosłego, coś takiego ekskluzywnego w moim stylu. I wiecie co wydrapałem na jakiejś ścianie we Francji? "Dupa" a po zastanowieniu dopisałem jeszcze wyraz na "h" Od tej pory nie zastanawiam się już co za debile wypisują po toaletach przekleństwa. To niekoniecznie skończeni kretyni, czasem to tylko duzi chłopcy, którzy rzadko mają okazję być niegrzeczni ;) Tak, tak Tomek ma na mnie zły wpływ, pojęcia nie mam co każe mi wydrapać gdzieś nad Bajkałem.
             W organizacji naszej eskapady do Władywostoku wspomagamy się firmą organizującą wycieczki koleją Transsyberyjską. Firma nazywa się EYAND TRAVEL i na razie wygląda na bardzo profesjonalną. Kontakt mailowy z panią Maja Forysiak jest doskonały. Podaje link do strony tej firmy - http://www.transsib.com.pl/ . Oczywiście na końcową ocenę przyjdzie jeszcze czas. Nasuwa się pytanie - Dlaczego nie jedziemy w ciemno na własna rękę? W sumie to prawie jedziemy na własną rękę. Firma EYAND TRAVEL oszczędza jedynie nasz cenny czas. Nie zależało nam na samym przejechaniu trasy do Władywostoku, ale na zwiedzeniu miejsc, które są po drodze. W tych miastach przystankach potrzebne są noclegi oraz transport z dworca do hotelu i odwrotnie. Jeśli sami mielibyśmy szukać noclegów, to mogłoby nam to zająć cały czas przeznaczony na zwiedzanie i kosztować dwa razy więcej. Firma Pani Forysiak załatwia też za nas wizy, bilety kolejowe i lotnicze. Czyli wszystkie te sprawy, które nie są najciekawsze w wycieczkach. Nam z Tomkiem pozostaje sama śmietanka, czyli korzystanie z 19 dni podróży bez zawracania sobie głowy kłopotami organizacyjnymi.
                Kilka dni temu odebrałem paszport. Za komuny wręczanie paszportu odbywało się bardziej szumnie, dziś tylko patrzą, żeby opłata była wniesiona. Na szczęście czasy się zmieniły i możliwość wyjazdu za granicę jest dziś czymś zwyczajnym. Pamiętam, że kiedyś było zgoła inaczej. Dużo pozytywnych zmian przyniosły ostatnie lata. Teraz już nie zsyłają na Syberię, teraz za wyjazd tam trzeba słono płacić ;)
                Kupiliśmy sobie z Tomkiem książki „Szlak transsyberyjski” wydawnictwa „Bezdroża”. Na pierwszy rzut oka wyglądają na bardzo rzeczowe i pomocne poradniki. Tomek mówi, że dużo w nich przydatnych informacji. Tomek wie lepiej bo mamy taki podział, że On czyta a ja piszę.

Szlak transsyberyjski

                Plan naszej wycieczki oprzemy na podpowiedzi EYAND TRAVEL. Z tą różnicą, że nie bierzemy przewodników. Sami w pociągu będziemy mieli mnóstwo czasu, żeby przygotować się do zwiedzania danego miasta. Zwiedzanie samopas będzie chyba dla nas wygodniejsze, no i tańsze ;) Ale nie chodziło nam tu o oszczędności, tylko o problemy językowe i bieganie za przewodnikiem z językiem na brodzie. Nasz Angielski jest tak skromny, ze zrozumienie Rosjanina mówiącego po „angielsku” mogło by nas przerosnąć. Myślę, że rezygnacja z przewodników to dobry pomysł. Jak dokładnie będzie wyglądała nasza wycieczka, to napiszę w jej trakcie. Na dziś opieramy się na poniższej propozycji firmy turystycznej:

EYAND TRAVEL

                Nadmienię, że z Warszawy do Moskwy lecimy samolotem, potem pociąg a powrót z Władywostoku przez Moskwę również samolotem.
                Lubię sobie pożartować o naszej wycieczce, ale czasem na myśl, że naprawdę będę się tłukł przez Syberię pociągiem tysiące kilometrów dostaję gęsiej skórki ;) Nie jesteśmy żadnymi podróżnikami, tylko zwykłymi facetami przykutymi na co dzień do biurka z komputerem. Dla trapera taka podróż to pestka, ale dla przeciętnego gościa to wyzwanie. Nie będę udawał cwaniaka, trochę mam pietra ;) Ktoś kiedyś śpiewał w jakiejś piosence „I chciałaby i boi się”.

12 Lutego 2016


Dawno nic nie pisałem, ale minął początkowy szał pomysłem. Teraz tylko czekamy. Oczywiście Tomek zaskakuje od czasu do czasu pytaniami w stylu:

- Bierzemy naczynia szklane?

- Pojęcia nie mam, chyba jednorazówki lepiej, bo w hotelu coś będzie (chyba) a w pociągu nie bardzo jest jak myć naczynia. Nawet nóg nie będzie gdzie umyć. Moje nie śmierdzą, ale Twoje kto wie… Pomyśl lepiej jakie pieniądze wziąć, Euro, Dolary?

- Najlepiej kartę, na całym świecie są bankomaty.

- Na całym świecie są, ale my jedziemy do Rosji!

Faktycznie jest trochę dylematów i zagadek. Chyba weźmiemy trochę drobnych dolarów (na łapówki) i karty kredytowe. W Moskwie wybierzemy nieco Rubli i będzie ok.

- Ty wiesz jak tam kradną? – mówi Tomek

- No to może być problem, będziemy w pociągu chodzić do restauracyjnego (jeśli jest coś takiego) na zmianę, albo będziemy zabierać z sobą dobytek.

- No i będziemy spać na zmianę… albo lepiej w ogóle nie będziemy spać, bo zgwałcą, okradną i tyle będzie atrakcji z wycieczki.

Zapewne po powrocie będziemy się śmiać z tych przedwyjazdowych rozterek. Teraz jednak nasze pojęcie o wyprawie jest bardzo mgliste. Co nas tam czeka? Jak wygląda jazda w pociągu? Jak wyglądają hotele?

- Zobaczysz – bąknął Tomek -  każą nam wleźć na pryczę na spółkę z jakimś ruskim pijakiem i jeszcze zapłacić, żeby w mordę nie dostać. Ja to jeszcze sobie poradzę, ale Ty? Przecież Ty w ogóle nie pijesz alkoholu! Kompletnie się nie nadajesz do Rosji. Nie przetrwasz tygodnia.

Faktycznie nie piję i to może być kolejny problem ;) Niepijący w Rosji to jak blondynka w Afryce. Raczej rzadkość. Ale może być przez to jeszcze ciekawiej.

- Ja nie będę pił za Ciebie – odgraża się Tomek – Kupiłem wczoraj plecak, powoli się wyposażam.

- Ja będę miał walizkę, ty plecak, będziemy wyglądali jak w „podróży za jeden uśmiech” - osoby w naszym wieku wiedzą o jakim filmie mówię – A powiedz Tomek, jakie ubrania wziąć? Będzie ciepło czy zimno? Sucho czy deszczowo? To aż 21 dni a każde majtki mają tylko dwie strony. Można je założyć na prawą stronę, następnego dnia na lewą, ale zaraz zaraz…. można jeszcze trzeciego dnia założyć tyłem na przód na lewą stronę a czwartego na prawą…

- Tak, tak a piątego dnia można je założyć na łeb. Ważne żebyśmy mieli podobny rozmiar ciuchów, jak jednego okradną będziemy chodzić w ciuchach drugiego.

Hmm... Nie wiem, czy do końca podoba mi się pomysł, że mam chodzić w Tomka majtkach. Nawet, jeśli majtki kupione w Wassermanie. Na co dzień pracujemy razem z Tomkiem, ale praca to praca. Chcąc się bardziej zintegrować postanowiliśmy rozpocząć naukę gry na gitarach. Ot taki pomysł z dnia na dzień ;) Kupiliśmy gitary i byliśmy już na kliku lekcjach. Muszę przyznać że nawet umiem już coś zagrać, nie są to jeszcze rosyjskie ballady, ale dojdziemy i do tego. Nagła chęć nauczenia się gitary jest zapewne równie durna jak wyjazd do Władywostoku, dlatego od razu obydwu nam się spodobała. Wspólny ból palców od ćwiczeń zbliża nas do siebie na zasadzie wspólnego wroga. Myślę, że takie wspólne lekcje to dobry pomysł, w końcu na wyprawie będziemy z sobą bez przerwy ponad trzy tygodnie. Trzeba się do siebie przyzwyczajać, a jak jeszcze zostanie z tego umiejętność gry na gitarze to podwójny sukces.

Kolej Transsyberyjska z gitarami?

Pisząc dziś tą notkę, jakoś bliżej poczułem naszą wyprawę. To naprawdę się wydarzy. Nie będzie to kolejna luksusowa wycieczka do kurortu z basenem. To będzie zgoła inne przeżycie. Wiem już dlaczego alpiniści włażą w środku zimy na najwyższe szczyty. Bo to trudne. Władywostok to mój mały wielki szczyt.

18 marca 2016

Znalazłem dzisiaj na Youtube gościa, który przejechał podobną trasę... autostopem. Niezłe wyzwanie, fajne przygody. Z jednej strony myśl, że skoro on mógł autostopem w pojedynkę, to we dwóch pociągiem będzie banalnie prosto. Z drugiej strony, jak zobaczyłem tych ludzi, którzy tam mieszkają... to się ręką i nogą przeżegnałem...


Wstawiłem losowy filmik. Kolega ma całą masę filmików w odcinkach ze swojej eskapady, warto przeglądnąć cały Jego profil na YouTube. Nasza podróż nie będzie chyba aż taka ekstremalna ;)


Piszę, bo miałem sen. Pierwszy raz przyśniła mi się podróż do Władywostoku. To nie był piękny sen i cały był trochę zakręcony, jak to ze snami bywa. Pamiętam urywki. Stoimy z Tomkiem na peronie z biletami, podjeżdża pociąg. Szukamy wagonu G. Nie możemy znaleźć. Pytamy kobietę w mundurze a Ona na to, że w tym pociągu nie ma wagonu G.

- To co mamy robić – mówimy

- Gdzieś was wcisnę, chodźcie za mną

Idziemy za mundurową przez dziwaczne wagony, w środku nie ma siedzeń, jadą jakieś dzieci, śpiewają, wrzeszczą i bawią się. Ścisk i tłok. Jestem przestraszony, przecież tu nie ma gdzie spać. W kolejnym wagonie siedzą jakieś stare kobiety z tobołkami. Jedne siedzą na słomie i jedzą coś z białych szmacianych zawiniątek, inne leżą sennie, latają kury, w kącie na słomie śpi koza. Myślę sobie, że każą nam zaraz spać z tą kozą.

- Z tą kozą jakoś się prześpicie te dwa dni - mówi konduktorka, zawraca i ginie w drzwiach przedziału.

W tym momencie się budzę. To autentyczny sen, który śnił mi się dzisiejszej nocy, nic nie koloryzowałem. Nie wiem czy położyliśmy się z tą kozą czy nie. Nie dość że słoma nie pierwszej świeżości była to jeszcze pod samymi drzwiami toalety. Czad taki sen przed wyjazdem. Skąd mi się wzięła ta koza?... Chyba nie będę szukał w źródłach za czym tęsknotę określa taki sen

Kolej Transsyberyjska

                Co do toalety to możemy, a raczej ja mogę mieć w podróży prawdziwy problem. Mój żołądek reaguje szokowo nawet na normalne jedzenie a co będzie po jedzeniu wynalazków z restauracyjnego? W domu mam piec na ekogroszek, zamówiłem właśnie 4 tony węgla na następną zimę a żona mnie pyta, czy ten węgiel to na Rosję? Taki żart strzeliła.
                Temat toalet to temat szerszy i dość ciekawy. Mam sporo doświadczeń. Złych. Bo co robić gdy jest kilka kabin obok siebie? Są różne szkoły. Można próbować załatwiać swoje sprawy bezgłośnie, jest to dość trudne, ale po latach treningu da się wszystko zrobić szeptem. Drugi sposób stosujemy, gdy nie mamy czasu. Wchodzimy do kabiny, załatwiamy sprawy głośno i bez ogródek, następnie czekamy aż wyjdą wszyscy, którzy mogli to słyszeć i my wychodzimy na końcu. W tym sposobie trafia się problem, gdy dwie osoby na raz go stosują i obaj czekają, aż wszyscy wyjdą. Można utknąć. Osobną historią jest sposób korzystania. Czy wyścielamy wszystko papierem, czy ćwiczymy mięśnie nóg kucając tak, żeby nie dotknąć deski. To wszystko przy toaletach wielokabinowych. W pociągu będzie zapewne jedna kabina w niej ja spocony z czerwoną twarzą starający się nie wydać żadnego dźwięku a pod drzwiami kolejka Rosjan. Po wyjściu wszyscy zmierzą mnie wzrokiem, jedyny sposób to metoda „na milczka” i modlić się , żeby się spłuczka nie zacięła. Takie sytuacje już tez mi się zdarzały. Kręgielnia, gramy we trzech ja Tomek i kolega. Odczuwam chęć. Idę do toalety, robię swoje. Chcę spuścić wodę nie ma wody. Pot i rozbiegane oczy. Co robić. Wychodzę. W Kręgielni nikogo więcej nie ma, będzie wiadomo, że to ja. Barmanka myje podłogę mopem. Zadzwonił telefon, barmanka oddaliła się odebrać. Podchodzę do wiadra z mopem, bez słowa wyciągam mop i idę z wiadrem do toalety. Gdy wracam z pustym wiadrem barmanka już czeka. Stoi z mopem i patrzy na mnie dziwacznie.

- Pożyczyłem – rzucam krótko i odstawiam wiadro.

Barmanka jest tak zaskoczona sytuacją, że tylko kiwa głową… chyba ze zrozumieniem. Wracam do gry i rzucam strike. Ot taka historyjka. W Rosji mogę ich mieć więcej, bo jestem częstym bywalcem toalet. Ciekawy temat prawda? ;)

Kolej Transsyberyjska

A tak poważnie to wysłaliśmy paszporty z innymi dokumentami do firmy, która będzie nam załatwiać wizy. Czyli jesteśmy o kolejny krok bliżej wyjazdu.
 

Zaczęliśmy już z Tomkiem czekać na wyjazd. Był gdzieś zamglony i daleki ale czym bliżej terminu tym czekanie jest bardziej niecierpliwe. Na szczęście po drodze są mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Myślę, że to załagodzi nasze zniecierpliwienie. Nie daliśmy co prawda nikomu w mordę, ani nawet nie wyrwaliśmy żadnego krzesełka na stadionie, ale mimo tego uważamy, że to my jesteśmy prawdziwymi kibicami.

ME Francja 2016

Aha, żeby uniknąć wszelkich niejasności, od razu informuję, że jesteśmy hetero ;) Nawet gdyby było inaczej to i tak Tomek na pewno by mi się nie podobał, natomiast ja oczywiście miałbym powodzenie ;) Tomek zapewne widzi to odwrotnie, ale ja piszę ten dziennik ;)


Robię dziś wpis, bo jest małe wydarzenie związane z wyjazdem. Na zdjęciu poniżej, to nie są listy gończe. Otrzymaliśmy właśnie rosyjskie wizy!

Kolej Transsyberyjska




Do wyjazdu niecały miesiąc. Dziś dostaliśmy pakiet dokumentów. Co tu dużo gadać, lekko się przestraszyłem gdy zobaczyłem, że przeróżnych biletów i rezerwacji są 33 strony!

Kolej Transsyberyjska

Dopiero te papiery i wielość informacji w nich zawartych uzmysłowiła mi, że to nie będzie przejażdżka na zakupy do pobliskiego sklepu. Uderzenie informacji było tak duże, że odczułem coś na kształt trwałego cofnięcia w rozwoju. Na razie spakowałem wszystkie papiery w teczkę, zamknąłem ją i teraz siedzę i patrzę na nią z głupią miną. Nie otworzę bez przygotowanych tabletek od bólu głowy ;) Trzeba będzie podejść do tematu krokowo. Kroczek po kroczku (ważne, żeby stąpać przodem). Najpierw dojechać do Warszawy, potem na lotnisko, potem znaleźć bilet na samolot, polecieć, znaleźć kwit na rezerwacje hotelu itd. Damy radę. Ale nie jest to wszystko logistycznie tak banalnie proste , jak się wydawało, na tą chwilę prawdziwy zawrót głowy. Zastanawiałem się co będę robił tyle czasu w pociągu, ano będę ślęczał nad papierami ;) Oczywiście przesadzam, w praktyce zapewne wszystko okaże się banalnie proste, poukładane i pójdzie jak po maśle... ale, żeby tak od razu 33 strony?? ;).

Na koniec jeszcze ciekawostka. Właśnie wtedy, gdy wybraliśmy się do Władywostoku, terroryści ogłosili, że będą ataki na Rosję. Co za pech. Ale bardziej od terrorystów boję się spóźnienia gdzieś na pociąg i cały harmonogram szlak trafi. Posypią się wszystkie rezerwacje i bilety. To dopiero będzie pasztet. Będę miał całe 33 strony do zużycia... w toalecie (a zastanawiam się czy jeszcze kopii nie zrobić).

Wracając do małych kroczków, dziś zrobię pierwszy. Otrzymałem wraz z dokumentami coś z napisem "Transsyberyjski Niezbędnik". Myślę, że jest w nim sporo ciekawych wskazówek, z którymi muszę się zapoznać.Zacznijmy od porad co trzeba zabrać z sobą:

Transsyberyjski niezbędnik

Ciekawe, że zalecają wziąć korkociąg jako jeden z niezbędnych przedmiotów ;) Ciekawe co ja jako niepijący będę z nim robił?. Wiem, wiem... podobno do Rosji wjechało wielu abstynentów ale nie wyjechał żaden ;) Ja będę pierwszy ;).

Suchy szampon do włosów w sprayu - Nawet nie wiedziałem, że takie coś istnieje ;) Dlaczego suchy szampon, a nie zwyczajnie mokry? Kolejna zagadka do rozwiązania.

Foliowy worek na śmieci zalecają zabrać. Jeden? A co z sortowaniem śmieci? ;)

Poradnik nie ogranicza się do tych ciekawych punktów, wstawię następny fragment:

Transsyberyjski niezbędnik

Ciekawe rady. Nie wiem o co chodzi z tymi limitami w bankomatach. Jaki to limit ? No nic, najwyżej wybierzemy Ruble w Moskwie z kilku bankomatów. "Moskwa jest bardzo drogim miastem" - cóż w słusznie minionych czasach Rosja kosztowała nas dużo drożej ;). W Rosji te czasy jeszcze trochę zostały, skoro przy zwykłej wymianie kasy w kantorze mogą zażądać paszportu. Czas lokalny, polski i moskiewski to odrębny temat. Na razie nie rozwikłuję tej zagadki ale poważnie zastanawiam się nad wzięciem trzech zegarków.. nie, nie... bez kukułki.

Umieściłem tu dopiero pierwszą z czterech stron informatora "Transsyberyjski Niezbędnik". Muszę mieć nieco czasu na przetrawienie informacji z tej pierwszej strony. Ale resztę też wstawię w najbliższym czasie. Przed wyjazdem będę go znał na pamięć. Mam taka nadzieję, bo z pamięcią różnie bywa. Wiecie, jak to jest, zdjęcia robi się i zbiera, żeby na stare lata mieć co wspominać, a tu ...skleroza.

4 sierpnia 2016

Ogarnąłem się dziś. Wyjąłem rezerwacje i inne papierzyska z teczki i na ich podstawie zrobiłem plan dla siebie. Jak teraz patrzę co napisałem, to wygląda trochę niezrozumiale, ale uwierzcie mi, że w porównaniu do sterty kartek to mój plan jest szczytem logicznego porządku. Pewności nie mam ale godziny związane z hotelami to chyba czas lokalny, natomiast godziny związane z pociągami to czas moskiewski. Przy samolotach może być jeszcze czas polski brany pod uwagę. Mogą być przez to pewne rozbieżności, które musimy ogarnąć na miejscu. We wszystkich hotelach można zajmować pokój po godzinie 14 czasu lokalnego a wynieść się przed 12.00 czasu lokalnego. Ta rozpiska to roboczy plan zrobiony na nasze potrzeby. Proszę tego nie traktować jako esej literacki i nie próbować wszystkiego zrozumieć ;) To robocza rozpiska na wyjazd.

Trzebiatów - Władywostok

wtorek
Wyjazd pociągiem z Trzebiatowa godzina 19:26

środa
Dojazd do Warszawy ok 4:50
Dojechać do hotelu zostawić bagaże i czas wolny
Ok. 14:00 powrót do hotelu, zakwaterowanie w hotelu i czas wolny

czwartek
Wylot z Warszawy o godzinie 12:40
Bagaże przyjmowane do 45min przed odlotem, zalecane przybycie 2 godziny przed odlotem czyli 10:40
Przylot do Moskwy ok 15.50
Dojazd i zakwaterowanie w Hotelu Izmailovo Vega, czas wolny

piątek
Czas wolny w Moskwie
Można dokonać w hotelu bezpłatnej rejestracji pobytu. Sprawdzić czy Lenina nie pochowali

sobota
Pokój należy opuścić do godziny 12:00
Załatwić opiekę nad bagażami w hotelu do godziny 21:00. O tej godzinie ma nas zabrać ktoś na dworzec.
Odjazd pociągu o godzinie 23:05 Moskwa – Jekaterynburg

niedziela
Jazda pociągiem

poniedziałek
Przyjazd do Jekaterynburga ok godziny 3:36 i czas wolny. Bagaże zostawiamy na dworcu.
Godzina 16:41 odjazd do Nowosybirska

wtorek
Przyjazd do Nowosybirska ok godziny 14:15 Hotel jest naprzeciwko dworca, transport samodzielny
Zakwaterowanie Hotel Marins Park i czas wolny

środa
Hotel musimy opuścić do godziny 12:00 Załatwić opiekę nad bagażami w hotelu lub na dworcu i czas wolny
Godzina 19:49 Odjazd pociągiem do Krasnojarska

czwartek
Przyjazd do Krasnojarska około godziny 8:22
Zakwaterowanie możliwe od godziny 14:00 Załatwić opiekę nad bagażami i czas wolny
O 14:00 powrót do hotelu i zajęcie pokoju, następnie czas wolny.

piątek
Czas wolny – zorganizować całodniową wycieczkę do rezerwatu Stolby

sobota
Do godziny 12:00 należy opuścić pokój. O 12:30 ktoś zawiezie nas na dworzec
Wyjazd pociągu Krasnojarsk – Irkuck o godzinie 9:24 (pamiętać, że czas lokalny i moskiewski to inna bajka)

niedziela
Dojazd do Irkucka ok godziny 3:47 Na dworcu ma czekać kierowca o godzinie chyba 8:47 co może być tą sama godziną do 3:47 ale nie na pewno) i wiezie nas do wsi Listwianka nad Bajkałem gdzie mamy się zakwaterować w Hotelu Bryza. Zapewne będziemy za wcześnie, postarać się zostawić w hotelu bagaż i czas wolny
Godzina 14:00 zajęcie pokoju i czas wolny. Koniecznie jakiś rejs po Bajkale.

poniedziałek
O godzinie 11:00 kierowca zabiera nas spod hotelu i wiezie do Irkucka
Po godzinie 14:00 zajęcie pokoju w hotelu Victoria i czas wolny

wtorek
Godzina  8:15 ktoś wiezie nas na dworzec
Godzina  4:22 czyli chyba 9:22 czasu lokalnego wyjazd pociągiem do Ułan Ude
12:10 jesteśmy na miejscu. Ktoś zawozi nas do hotelu Saagan Morin gdzie diabli wiedzą o której godzinie jakiego czasu zajmujemy pokój, ale nie przed 14:00 lokalnego ;) i czas wolny

środa
Czas wolny, załatwić w recepcji pakiet śniadaniowy na wcześniejsza godzinę, wyjazd następnego dnia wcześnie przed śniadaniem.

czwartek
Godzina 3:30 ktoś zawozi nas na dworzec
Odjazd do Władywostoku o godzinie 3:30 w czwartek i mieszając czasami zdążamy na pociąg odjeżdżający o 23:14 w dnu poprzednim czyli w środę. Cóż podróże w czasie to dla Rosjan codzienność.
Cały czwartek spędzamy w pociągu

piątek
Jazda pociągiem

sobota
O godzinie 13:30 dojeżdżamy do Władywostoku
O godzinie 20:30 czyli chyba tej samej co 13:30 ktoś odbiera nas z dworca i wiezie do hotelu Azimut-Vladivostok i czas wolny

niedziela
Czas wolny. Nie zapomnieć zamoczyć nóg w morzu Japońskim.

poniedziałek
O godzinie 11:00 ktoś powinien zabrać nas z hotelu na lotnisko
Samolot do Moskwy wylatuje o godzinie 14:00 i jest w Moskwie o godzinie 16:00 (Trzeba pamiętać, że z tymi czasami to nic nie wiadomo, bo 2 godziny to jakoś mało na przelecenie całej Syberii… chyba
Moskwa przesiadka. Samolot do Warszawy odlatuje o godzinie 17:45 a o 18:50 jakiegoś czasu jesteśmy w Warszawie.

Trzeba pamiętać, aby wcześniej będąc jeszcze w Rosji zarezerwować jakiś pociąg z Warszawy do Trzebiatowa

wtorek
Rano powinniśmy już być w domu ;)

środa
Co za szczęście, znowu w pracy ;) 22 dni minęło szczęśliwie (innych opcji nie ma)

7 sierpnia 2016

Dziś kolejna porcja informacji z Transyberyjskiego Niezbędnika. Informacje te dotyczą w pewnym stopniu też podróży do Mongolii i Chin ale głównie są to podpowiedzi pomocne przy podróżowaniu Koleją Transsyberyjsą przez Rosję. Myślę, że każdy, kto porwie się na taką wyprawę a nie jest podobnie jak my wprawionym podróżnikiem, powinien przyswoić te treści.

Transsyberyjski Niezbędnik

Transsyberyjski Niezbędnik

Transsyberyjski Niezbędnik
Nie można powiedzieć, że nie przygotowujemy się do podróży. Jak widzicie, wiadomości są ciekawe i przydatne. Sporo tego, a to dopiero połowa Transsyberyjskiego niezbędnika. Reszta w najbliższym czasie.

11 sierpnia 2016

Wstawiam dziś całą resztę Transsyberyjskiego niezbędnika. Wszystkie te informacje opracowała firma EYAND TRAVEL, która wspiera naszą wyprawę logistycznie. Wielokrotnie wspominałem, że dla wytrawnych podróżników, te wiadomości są banalnie oczywiste. Ale dla takich amatorów jak my to, jak odkrycie Ameryki. Nie każdy może być podróżnikiem sypiającym na drzewie w środku dżungli. Większość ludzi to "zwyklaki" takie, jak Tomek i ja. Do nich kieruję nasz blog. Każdy z Was może na taką wycieczkę się wybrać. Nie wymaga to ani szaleństwa ani bohaterstwa, jednak nosi w sobie nutkę wyczynu i spełnienia dziecięcych marzeń. Już teraz zastanówcie się, czy nie ruszyć tyłków. Wiele osób, którzy dowiadują się o naszym wyjeździe mówi:

- Też chciałem kiedyś pojechać tą trasą

- A czemu tego nie zrobiłeś? - pytam

- A wiesz.... - urywa

...właśnie nie wiem. Ja nie chciałem tego samego mówić komuś za dwadzieścia lat, dlatego jadę. Żeby nie żałować, że na planach się skończyło. Warto realizować marzenia, te które są w zasięgu naszych możliwości. Nie bądźmy sami największymi wrogami swoich pomysłów, nie wymyślajmy przeszkód, tylko je usuwajmy.

- Też chciałem kiedyś pojechać tą trasą

- A czemu tego nie zrobiłeś?

- Ależ zrobiłem !!! ;)


Transsyberyjski Niezbędnik

Transsyberyjski Niezbędnik

Transsyberyjski Niezbędnik
 


Do wyjazdu tuż tuż. Dostałem nowe informację od znajomej, która jechała pociągiem z Irkucka do Bajkału. Specjalnie napisałem, „nowe informacje” a nie „świeże” żeby bardziej pasowało do ich treści. Podobno w trzeciej klasie wali jak diabli. Znajoma określiła to jako mieszanina, czosnku z gorzałką i cebulą i gorzałką i papierosami i gorzałką i skarpetami.

Zestaw obowiązkowy

 Nie brzmi zachęcająco ale cóż nic nas już nie zniechęci, zwłaszcza, że wyjazd jutro!!! ;) Nie wiem jak będzie z Internetem w podróży i czy dopisywane tu relacje będą na bieżąco. Raczej wątpię. Będę robił fotki i pisał uwagi na brudno, natomiast tutaj wszystko umieszczę raczej dopiero po powrocie. Chyba że będziemy mieli dużo Internetu i czasu wtedy postaram się robić tu wpisy z tylko kilkudniowym opóźnieniem. Tak czy siak kiedyś trafi tu cały opis naszej podróży. Syn się śmieje że za oknem pociągu będzie taka monotonia, że na cały opis eskapady wystarczy jedno zdanie. Mam nadzieję, że się myli. Tomek już kilka dni temu stwierdził, że jest spakowany ;) Ja zakupy chce zrobić dopiero jutro przed samym wyjazdem. Tak trochę na wariata, ale ta podróż to przecież jest wariactwo. Jak czegoś zapomnę, Tomek na pewno to będzie miał ;) Podobno ma nawet igłę, nitkę i guzik!. To ostatnia informacja przed wyjazdem. Reszta to już będą relacje z podróży.

30 sierpnia 2016

Wyjazd z Trzebiatowa. Łezka w oku, skąd się wzięła...

kolej transsyberyjska

Do Warszawy jak burżuje sypialnym. Klitka mała dwuosobowa i nieco klaustrofobiczna ale w porównaniu do tego co nas czeka w trzeciej klasie w Rosji to luksus. Ściemniło się szybko i wdrapałem się już na górne łóżko, które przegrałem z Tomkiem w karty.

kolej transsyberyjska

Siedzę na łóżku z nogami dyndającymi obok Tomka twarzy i piszę pierwszą relację z podróży. Z telefonu sączy się Pink Floyd i myślę, że jest całkiem Ok. A Tomek... Tomek żre. Dostaliśmy gratis po całym naparstku kawy i dwie wody w butelkach (nie wiem jeszcze czy do picia czy do mycia). Tomek twierdzi, że dla Niego jazda pociągiem to nie nowina, ale ja jechałem nim ostatnio z dwadzieścia lat temu i czuję mały dreszczyk emocji. Pewno do Władywostoku mi przejdzie. Wiecie co jest najciekawsze? Najciekawsze jest pytanie: Czego zapomnieliśmy zabrać z domu. Nawiązała się rozmowa, że musimy zamknąć przedział na zasuwkę bo wpuszczają gaz, usypiają a potem gwałcą i rabują. Tomek się nawet zastanowił co jest gorsze. To chyba zależy od miejsca. We Władywostoku czyli na drugim końcu świata wolałbym chyba być zgwałcony niż obudzić się w samych skarpetkach. Dojechaliśmy do Szczecina, na peronie ludzie. Patrzą na nas, jak ja patrzę czasem z auta na przejeździe kolejowym. Myślę wtedy gdzie Ci ludzie jadą, jakie mają sprawy do załatwienia i jak wygląda ich codzienne życie. Dziś jakaś Pani na peronie może też myślała w ten sposób o mnie. Wszystko zależy od punktu patrzenia. Wniosek z tych nocnych rozważań? Ano raz patrzymy na pociąg a raz nim jedziemy, nic nie jest dane człowiekowi raz na zawsze.

31 sierpnia 2016

Dojechaliśmy do Warszawy przed piątą rano. Nie spałem nic. Co mi się oko zamknęło to łubudubu! Wali się coś? Nie, to tylko pociąg jedzie. Mam nadzieję, że jak będę porządnie zmęczony to jakoś zasnę w tym hałasie. Odzwyczaiłem się od pociągów. Plan na Warszawę udało się zrealizować: Centrum Kopernik,

Centrum Kopernik

Centrum Kopernik

Muzeum Powstania Warszawskiego,

Muzeum Powstania Warszawskiego

Stadion Narodowy,

Stadion Narodowy


Stadion Narodowy

Krakowskie Przedmieście i stare miasto,

Krakowskie Przedmieście

Krakowskie Przedmieście

I na tyle starczyło czasu i chęci. Jesteśmy ostro styrani po nieprzespanej nocy i lataniu po stolicy, gdzie nowe przeplata się ze starym.

Warszawa

Udało nam się kupić w Warszawie Ruble w dobrej cenie, wymieniliśmy od razu orientacyjnie tyle żeby starczyło nam do końca wycieczki. Ceny są tu praktycznie takie, jak u nas, więc sądzę, że przez 19 dni nie powinniśmy wydać więcej niż 2200,00 złotych, czyli jakieś 37 000,00 rubli. Jest to ponad 100zł na każdy dzień podróży a należy pamiętać, że wiele dni spędzimy nie wychodząc z pociągu i w te dni nie wydamy prawie nic. Zatem w Moskwie i na przystankach hotelowych możemy poszaleć.

Ruble

W Warszawie posililiśmy się dobrym obiadkiem po którym Tomek zamieszkał w toalecie. Dochodzą z niej takie odgłosy, że aż się nie chce wierzyć, że człowiek jest w stanie je wytworzyć czymkolwiek. Żeby się tylko czujki przeciwpożarowe w łazience nie włączyły. Zastanawiam się do czego dojdzie jak przejdziemy na rosyjską dietę? A co będzie po kwasie chlebowym? Czy coś ze mną nie tak, że każdy temat kończy mi się w WC? Śmieję się z Tomka ale prawdopodobnie pójdę zaraz w jego ślady, i tak to cały dzień wrażeń zamienił nam się w g....



Pobudka, prysznic, śniadanie i na samolot. W samolocie czerstwa bułka gratis od Aerofłotu, ale za to z dobrą kawą.

Kolej Transsyberyjska

Pod nami chmurki, obok Tomek a przede mną siostra zakonna. Stewardessy ubrane na czerwono, jakżeby inaczej. Kiepskie zdjęcie, bo robiłem komórką ukradkiem.

Kolej Transsyberyjska

Lot godzina czterdzieści. Trochę planów na Moskwę i zleciało znośnie.

Kolej Transsyberyjska

Ciągle jestem pod wrażeniem latania, chwilę temu byłem w Warszawie a już po chwili w Moskwie, świetny wynalazek. Na lotnisku czeka gość, który ma nas podrzucić do hotelu. Na tablecie ma duży napis z moim nazwiskiem. Ciekawe uczucie zobaczyć w całkiem obcym miejscu wielkie "Krzysztof Wasilewski". Prowadzi nas w milczeniu do Skody z przednią szybą pękniętą przez całą szerokość. Nie sądzę by pękła przed chwilą, pewno jeździ tak od lat, aż sama wypadnie. Jedziemy w milczeniu, przejazd opłacony z góry, zastanawiam się czy dać mu dodatkowo 5 Euro, może by na szybę nazbierał. Eeeee nie będę szastał od pierwszego dnia. Po jakimś czasie gość przemówił. Jak zaczął gadać to już mu się gęba nie zamykała. Sama jazda bardzo ekstremalna, wszyscy się wszystkim wciskają na centymetry. Ścisk samochodów straszny. Na jednym ze skrzyżowań zepsute światła, znaków nie widać, samochodów zatrzęsienie. Kto ma pierwszeństwo?  Ano ten kto się wepcha przed innymi. W to wszystko wjeżdża tramwaj ale nie widzę, żeby ktoś się nim przejmował. Nasz kierowca ze znudzoną miną wciska się na żyletki między dwa inne auta, wymuszając pierwszeństwo i nie zwracając uwagi że wszyscy trąbią.

- Eto normalna - rzuca - najwyżej mordu obijut

Po godzinie jazdy gość jest tak zaprzyjaźniony, że proponuje, że sam nas zawiezie do Władywostoku samochodem i to taniej.

- Może następnym razem, za dwa lata. Teraz mamy już bilety i rezerwacje.

- Ok, ja tobie dam e-mail

Cóż poznany przed chwilą człowiek bardzo poważnie podchodzi do wiezienia nas do Władywostoku.

- A co z pracą? Urlop Pan weźmie?
- U nas nikto nie rabotajut, wsie tolka jeżdżą to tu to tam.

Po dwóch godzinach ekstremalnej jazdy jesteśmy pod hotelem. Gość daje nam swój e-mail po zastanowieniu daje nam jeszcze e-mail swojego brata. Dobrze, że na kartce nie było miejsca bo miałbym całą jego rodzinę. Co ciekawe, to co my w adresie e-mail nazywamy małpą, oni nazywają sabaka, czyli pies 😀
                Hotel bardzo dobry, przeogromny, jak wszystko w Moskwie. Jest to kompleks trzech wieżowców o nazwie "Izmailovo Hotel". Pokój trochę mały, ale my mamy tu tylko spać.

Kolej Transsyberyjska

Szybko się urządzamy i wieczorem w Miasto. Środek transportu - metro. Wszędzie można nim dojechać, jeżdżą bardzo często i jest "proste w obsłudze". Mapki są tak przejrzyste, że nie można się zgubić. Wrażenie z nocnej Moskwy ogromne. Już same stacje metra to mini pałace z żyrandolami, rzeźbami i marmurami.

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

W metrze 90% podróżujących pochylonych nad smartfonami. Mam nadzieję, że smartwony z Wassermana ;) Tak się dziś podróżuje, bez słów, bez spojrzeń. Okolice Placu Czerwonego to w większości zamknięte deptaki. Monumentalne budynki tonące w świetle, szerokie aleje spacerowe, czyściutko i kulturalnie. Przeogromne powierzchniowo sklepy i wystawy wszystkich najdroższych Marek.

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

Sporo zakochanych par na ławeczkach, a ja... z Tomkiem. 100 rubli dla tego kto powie gdzie na poniższym zdjęciu jestem ja a gdzie Tomek.

Kolej Transsyberyjska

Niestety sam Plac Czerwony był zamknięty z powodu występów orkiestr wojskowych. Wbijemy się tam jutro w dzień. Wieczorem wystarczyły nam klimatyczne deptaki a gdy uliczny grajek zaczął śpiewać Wysockiego takim głosem jak oryginał to moje wyobrażenie o Moskwie wypełniło się jeden do jednego.

Kolej Transsyberyjska

Ciekawostką jest ilość wykrywaczy metalu. Są wszędzie , w hotelach, w sklepach w metrze a nawet
zwyczajnie na dworze między niektórymi ulicami. Wszędzie masę mundurowych którzy bacznie obserwują co się dzieje. Na miejscu terrorysty miałbym w tym kraju pełne gacie. Kręciliśmy się w niewielkim obszarze, żeby nam po ciemku ktoś nie zniekształcił twarzy, jutro planujemy okolice Kremla i Arbat. Wróciliśmy do hotelu późno i po kilku minutach spaliśmy, jak zabici.

2 września 2016

O 7.00 rano pobudka i w Moskwę.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

W dzień miasto jest równie piękne, jak nocą. Jest tu dużo kontrastów. Wieżowce przeplatane ze starymi cerkwiami.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Nowoczesne neony i reklamy a nieopodal rabatki jak z czasów naszego PRL z tabliczkami "nie deptać zieleni" w rosyjskiej wersji.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Wielkopowierzchniowe supersklepy z najsłynniejszymi markami a na deptaku obok całe tabuny starszych pań obwieszonych przeróżnymi strojami przeznaczonymi na handel, ogłaszającymi na cały głos co mają na sprzedaż, po ile i jaka to niezwykła okazja.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Na ulicach pędzące co chwila z piskiem opon auta sportowe warte bajońskie sumy a na co drugim placu pomnik Lenina albo innego "bohatera" przeszłości.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Czasami się wydaje, że Rosjanie jeszcze nie zakończyli drugiej wojny światowej, martyrologia widoczna jest za każdym rogiem. Pomniki partyzantów i bezimiennych gierojów wojennych są wszechobecne. Często wagony metra poobklejane są zdjęciami z rodzimych filmów wojennych. Nie da się w tym mieście zapomnieć o wojnie.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Dziś udało się wejść na Płac Czerwony. Niestety rozczarował nas wystrój tego miejsca. Z telewizji pamiętam wielką przestrzeń po której maszeruje wojsko. Rzeczywistość jest zgoła inna.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Na środku placu trybuna, bo akurat odbywają się jakieś występy, dokoła cała masa straganów z wszystkim. Lody, kwas chlebowy...

Kolej Transsyberyjska Moskwa

...drewniane babki w babce, kudłate czapki z wielką gwiazdą, chustki kobiece w typowe rosyjskie wzorki, hot dogi i różne inne bardziej lub mniej potrzebne rzeczy. W to wszystko wtłoczone jest mrowie ludzi. Jeden wielki piknik.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Ni jak to nie pasuje do mojej wizji Placu Czerwonego. Zrobienie zdjęcia jakiegoś budynku graniczy z cudem, wszystko pozasłaniane wielkimi balonami reklamowymi i przeczącymi prawom fizyki kratownicami nieznanego przeznaczenia. Dzieje tu się wiele rzeczy.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Przez jakąś dziurę w tymczasowym ogrodzeniu dojrzałem mauzoleum Lenina. Pewnie się chłop w grobie przewraca, jak widzi ten odpust pod Kremlem.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

   Idziemy tak z Tomkiem z rozdziawionymi gębami a tu nagle, jak z podziemi wyrósł rubaszny, grubawy facet w mundurze z czasów Stalinowskich. Gość niewielkiego wzrostu, posiadacz niezwykle sumiastego wąsa i nienaturalnie serdecznego uśmiechu (Dopiero po powrocie do hotelu dotarło do mnie, że ten wąs miał sugerować jakieś podobieństwo do Stalina. Owszem wąs był podobny, cała reszta nie). Szczerzy zęby i wyciąga do mnie rękę na przywitanie. Odruchowo podałem mu swoją, ten złapał i nie puszcza, ściska żebym nie wyrwał i ciągle uśmiecha w teatralny sposób. W tej samej chwili nie wiadomo skąd pojawia się dama w sukni sprzed stu lat, obejmuje Tomka ramieniem i również dziwacznie uśmiecha. To jeszcze nie wszyscy. Podłącza się jakiś dryblas w stroju nie wiadomo jakim ale zapewne historycznym. Dryblas również się śmieje i dodatkowo wymachuje zamaszyście rękoma. Cała trójka tak nas obstąpiła, że nie ma, jak się ruszyć. Wszystko razem trwało chyba z dwie sekundy. My zupełnie zaskoczeni dopiero po chwili zauważyliśmy że jakiś gość robi nam zdjęcia. Coś mu nie pasowało bo odłożył swój aparat i właściwie wyrwał z rąk Tomka nasz i naszym własnym aparatem trzepał nam zdjęcie za zdjęciem wykonując przy tym zaskakujące figury. A to klęknie, a to się wychyli, odskoczy doskoczy, z przodu z boku trzaska nam fotki. Po dosłownie 10 sekundach całej akcji, gość z wąsem puszcza mi rękę i już bez żadnego uśmiechu rzuca:

- Piatsot rublej

No tak teraz skumaliśmy w co się daliśmy wkręcić. Wyciągam pięćset rubli z kieszeni na co wąsacz upomina:

- Piatsot dla mienia i drugoj piatsot dla nich

I tu wskazuje na - również już nie uśmiechającą się - parę przebierańców. Cóż było robić, płacimy. W sumie to należy im się za opracowanie tak doskonałej techniki zaskakiwania usługą. Daliśmy po 500 i chcemy zwrotu aparatu ale fotograf w zagadkowym języku (słyszeliście jak mówi Rosjanin po angielsku? Tego się nie da zrozumieć bez wielokrotnego odtwarzania) mamrocze coś pod nosem i wyjmuje kartę pamięci. Zanim zdążyłem zaprotestować drukuje już zdjęcia z naszej karty z naszego aparatu. Myślę sobie, nie jest tak źle z ceną skoro wliczony jest też wydruk zdjęć.

- dwa zdjęcia wystarczą ? (To moje tłumaczenie bo nie jestem w stanie zapisać fonetycznie tego co bełkotał)

- tak starczą, ważne że mam na karcie pamięci

- to po tysiacz za każde

- jeszcze tysiąc???

- dwa tysiacza, adin za każde zdjęcie.

Powoli zaskoczenie mija i odzyskuję umiejętność logicznego myślenia. Z rozpędu grzebię w banknotach ale już dłużej niż poprzednio.

- Dwa tysiacza rublej, ale dołary mogut być jewro toże możiet być, wsio rawno.

Facet wyraźnie idzie nam na rękę nie doliczając za przewalutowanie. I tu się wkurzyliśmy z Tomkiem i wiecie co? Ano daliśmy kolejne dwa tysiące bo jeszcze mordu obijut. W dalszym zwiedzaniu mijaliśmy jeszcze sporo przebierańców w tym Putina (chyba, że to prawdziwy dorabia), ale nasza czujność znacznie wzrosła. Przepraszam moich znajomych jeśli po powrocie nie podam im ręki bez zastanowienia 😀

Kolej Transsyberyjska Moskwa
 
Odwiedziliśmy Arbat, deptak artystów. Cóż artystów nie znaleźliśmy, było tam pełno malarzy malujących malunki pod turystów, ale prawdziwej sztuki tam nie było. Poszli na ilość bo obrazów można tam oglądnąć setki, tylko po co? Za to jest sporo knajpek w których można coś zjeść.

Arbat

Na pewno jest to miejsce do spacerów i miłego spędzenia czasu. Na artystów polecam się udać do wielu moskiewskich muzeów. Tu ich nie ma.

Arbat

 Moskwa sprawiła na nas takie wrażenie, że o zjedzeniu jakiegoś obiadu przypomnieliśmy sobie, jak się ściemniło. Weszliśmy do jakiegoś baru kanapkowego.  Na ścianach duże zdjęcia kanapek z ceną. Sprzedawca wygląda na Wietnamczyka i chyba nim jest bo za cholerę nie rozumiem co mówi. Jak widać nie jest łatwo spotkać w Moskwie zwyczajnego Rosjanina mówiącego zwyczajnie po rosyjsku. Niby nic prostszego, jak zamówić kanapkę pokazując palcem na zdjęcie? O jakże się mylicie, zawsze są pytania dodatkowe. Znacie to? Znają to wszyscy, którzy jak ja nie są poliglotami. Zawsze są pytania dodatkowe. Pokazujesz na loda na zdjęciu i modlisz się - przynieś kobieto loda takiego jak na fotce i o nic nie pytaj. To się nigdy nie udaje zawsze jest pytanie typu:

- a z jaką polewą ?

Tak się domyślam treści bo w momencie pytania nie rozumiem nic a nic. Podobnie było z kanapkami, pokazuję na zdjęcie i na palcach, że jedna sztuka, na co Wietnamczyk:

- bllle bdbd bleee ?

Czy coś w tym stylu w każdym razie z jego wypowiedzi zrozumiałem tylko znak zapytania. Pokazuję jeszcze raz na zdjęcie i że jedna sztuka.

- bllllo blimp bbaaalll ?

I Patrzy na mnie, jak na debila. Zapewne jego pytanie jest oczywiste... ale dla niego. Napinam się i do gestów dołączam słowa;

- albo    nie!   Wezmę     tą.     drugą kanapkę!     Obok!

Mówię po polsku ale wyraźnie sylabizuję i staram się mówić z naciskiem i głośno. Tak robią wszyscy, którzy jak ja nie znają języków. Mówimy głośno i wyraziście po polsku i wydaje nam się, że wtedy każdy obcokrajowiec już bez trudu zrozumie. A jak już powtórzę dwa razy to jakbym mówił w Jego języku. Pokazuję na kanapkę obok modląc się żeby tym razem ją zwyczajnie dał bez głupich pytań.

- bbblll buulbuul beee?

Szlak by to trafił, głód już mi przeszedł ale ambicja została. Ryzykuję wypowiedzenie angielskiego słowa:

- yes

Do diabła chyba nie pyta mnie czy utrącić mi łeb tylko o jakiś dodatek do kanapki. Zadziałało. Dokłada mi pieczarki.

- bll, blllleeee bleee?

- yes!

Dokłada szynkę. Uśmiecham się nieskromnie do Tomka, kanapka posuwa się do przodu.

- beeee blliiii

- yes

Idą ogórki kiszone, nie lubię ale zjem.

- yes

Dorzuca rzodkiewkę, nie pasuje ale zjem.

- yes

Nie cierpię fasoli w kanapce ale raz się żyje. Wysiłek zwieńczony sukcesem. Dumny jak paw wychodzę z baru. Głowa uniesiona, jak po sukcesie a powinna być spuszczona to zauważyłbym próg.  Potykam się, kanapka wypada z ręki i ląduje na ulicy.

- właściwie to nie jestem aż tak głodny - Mówię do Tomka

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Udajemy się do hotelu. Na szczęście mamy noclegi ze śniadaniami. Szwedzki stół, wspaniały wynalazek, nic nie trzeba mówić.
 
Kolej Transsyberyjska Moskwa






Ostatni dzień w Moskwie.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Do 12.00 musimy opuścić hotel a o 21.00 ktoś ma nas zawieźć na dworzec. O 23.05 odjazd pociągu. Nie śpieszymy się z wstawaniem. Jemy śniadanie powolutku napawając się ostatni raz rozmachem czterogwiazdkowego hotelu. Walizki zostawiamy w hotelowej przechowalni. Tomek od wczoraj przebąkuje, że te świstki otrzymane przy zameldowaniu nie wyglądają jak obowiązkowe zarejestrowanie. Istnieje w Rosji taki obowiązek rejestracji w ciągu siedmiu dni od wjazdu do kraju. Przy oddawaniu pokoju zagaja w recepcji o tej rejestracji w sobie tylko znanym języku. Okazuje się, że faktycznie nikt nas nie zarejestrował. Recepcjonistka zadzwoniła gdzie trzeba, poklikała, wydrukowała kolejny kwit, nastawiała pieczątek i podobno od tej chwili jesteśmy w Rosji bardziej legalnie. Po tych formalnościach i zostawieniu bagażu ruszyliśmy ostatni raz w Moskwę a dokładniej mówiąc nad Moskwę rzekę.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

W oczy rzuciły się nam pływające stateczki spacerowe. Oczywiście musimy popłynąć. Znajdujemy ciasną budkę metr na metr oblepioną stateczkami i reklamami rejsów. W okienku widzimy Rosjankę, która również ma metr na metr i praktycznie wypełnia całą budkę. Jak to się mówi przyjęła kształt naczynia. Nie wiem jak weszła do tego mini kiosku ani jak wyjdzie. A może tylko donoszą jej jedzenie. Kupujemy dwa biletu na co ona:

- toalet na korablie jest

Czyli, że na stateczku jest toaleta. Nie wiem dlaczego tą informację uznała za istotną. Wypisała bilety i znowu swoje

- na karablie jest kawa, czipsy i toaleta jest

Zaczęliśmy się sobie z Tomkiem przyglądać, czyżby było po nas widać, że strasznie nam pilno do toalety? Na koniec uśmiechnęła się szeroko

- Wy z Polszy ?

- tak z Polski

- a skąd?

- Poznań

Odpowiedział szybko Tomek. Nie dziwię się, bo tłumacz tu człowieku gdzie jest Trzebiatów. Kobieta pomachała nam na pożegnanie.

- jest toalet, jest...

I tyleśmy ją widzieli, pewno siedzi w tej budce do dziś, jak ślimak w swojej skorupce, nierozerwalnie aż do emerytury. Informuje kolejnych turystów o toalecie na pokładzie, być może ta informacja podnosi standard stateczku? Nacisk z którym podkreślała istnienie toalet na zawsze pozostanie dla nad tajemnicą. Na stateczku porozstawiane niezwykle wywrotne krzesełka. Zastanawiałem się, jakim trzeba być konstruktorem-geniuszem żeby wymyślić tak niestabilny stołek mimo czterech punktów podparcia. Ale to wszystko nic. Widok od strony wody na Kreml i nie tylko był powalający.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Jak oszalały robiłem dziesiątki zdjęć tych samych miejsc, żeby przypadkiem nie straciły się bezpowrotnie. Wygląda to monumentalnie i pięknie.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Co ciekawe na wszystkich budynkach będących w ruinie pozakładane są zasłony-atrapy z namalowanymi oknami i rzeźbami. Takie wielkie plandeki zakrywające całe budynki. W ten sposób wszystko wygląda z daleka jak świeżo po remoncie.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Całkiem sporo jest takich wydmuszek, ale przymykam na to oko bo dzięki nim krajobraz faktycznie nie ma słabych punktów. Od strony Kremla to prawdziwa uczta dla oczu, tylko podziwiać. Nie wyobrażam sobie zwiedzania Moskwy bez rejsu po Moskwie.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Zostało nam jeszcze sporo czasu na zegarku z Wassermana więc postanowiliśmy pokręcić się po stacjach metra, wychodząc na powierzchnię w przypadkowych miejscach. Na koniec mieliśmy zaplanowany Park Gorkiego. Stacje metra to małe arcydziełka architektoniczne z całymi tonami marmurów, wielkimi żyrandolami, rzeźbami. Moskwiczanie zdają się nie dostrzegać już ich piękna zwłaszcza, że na peronach i przejściach podziemnych częściej biegają niż chodzą. W godzinach szczytu pociągi jeżdżą chyba co minutę, mimo wszystko są przepełnione do granic możliwości. Chyba sam zrobiłem kilka wybrzuszeń w wagonie gdy mnie przycisnęli do ściany. Metro to tylko namiastka, rzeźb i pomników jest w całej Moskwie bardzo dużo i wszystkie mają tą samą cechę - Są wielkie. Przedstawiają zazwyczaj sceny z wojny, rosyjskie postaci historyczne albo zwyczajnie ...Lenina. Leninów jest całkiem sporo i trzymają się nieźle. Tomek stwierdził, że w Polsce dawno byłyby porozwalane. My nie lubimy własnych bohaterów. Z Wałęsy w trybie błyskawicznym z bohatera zrobiliśmy zdrajcę. Uwielbiamy budować pomniki tylko po to żeby je zaraz rozwalić. A w Rosji Lenin, jak stał tak stoi 😀

Kolej Transsyberyjska Moskwa

                Po zjeżdżeniu najciekawszych stacji metra udaliśmy się do Parku Gorkiego. Sielanka. Fontanny, ławeczki, stragany i uwaga - to chyba jedyne miejsce w Moskwie, gdzie nie natrafiliśmy na żaden pomnik, szok! Mało tego, zniknęły wszechobecne tabliczki z zakazem deptania trawy. Ludzie leżeli pokotem na trawnikach, jak to ma miejsce w parkach zachodniej Europy. Odebrałem Park Gorkiego, jako prawdziwie najnowocześniejsze miejsce w stolicy. Chodzi mi o nowoczesność mentalno- kulturową. Oczywiście nie wszyscy leżeli na trawie, ogromne tłumy spacerowały szerokim trotuarem nad brzegiem rzeki, wśród nich masa rowerzystów, rolkarzy, deskorolkarzy, ludzi na hulajnogach i przeróżnych akumulatorowych wynalazkach. Zaraz obok rząd boisk do siatkówki plażowej, wszystkie zajęte przez graczy. Nieopodal grają w bule, dalej skatepark. W środku parku większe bajoro a w nim dziesiątki rowerów wodnych.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Wszędzie tabuny Mieszkańców, widać, że lubią tu wypoczywać. Kwitnie też handel. I taki bardziej zorganizowany w kioskach i taki z ręki. Kobiety sprzedają jakieś fatałaszki i świecidełka. Nawet nie mają straganu, cały kram wisi na ich ramionach. Nieco dalej sektor spożywczy. Starsza pani z reklamówką i jedną kolbą kukurydzy w ręku. Kukurydza jeszcze paruje a na niej nalepka z koślawym napisem 60 (domyślam się, że to cena a nie liczba ząbków). Pewno kobiecina mieszka niedaleko, nagotuje garnek kukurydzy w domu, wszystko w reklamówkę i do Gorkiego. I tak to wygląda. Najnowsze Porsche z wymalowaną od stóp do głów damulką, która mieszka w solarium a obok babcia usiłująca sprzedać kolbę kukurydzy. Osobiście większy sentyment mam do tej babci, ale kukurydzy nie zaryzykuję zjeść. Dla zainteresowanych etapem moskiewskim naszej podróży, poniżej pokaz slajdów z wszystkimi fotkami i stosowna muzyczką:


I trochę filmików:


Zastanawiam się, jaką pamiątkę kupić do domu. Typowym suwenirem z Rosji jest baba w babie - to moja nazwa, nie wiem jak to nazywają Rosjanie. Chodzi o kilka do kilkunastu drewnianych laleczek pustych w środku. Laleczki są coraz mniejsze i wkłada się je jedną w drugą od najmniejszej do największej. Zapewne znacie tą zabawkę. Tomek żartuje sobie co będzie gdy celnik znajdzie u nas taką babę w babie.

- co to jest ? Otwierać Policja!

Kolej Transsyberyjska Moskwa
 
      Wracamy do hotelu po bagaże. Czekamy chwilkę i pojawia się kierowca. Zawozi nas na dworzec i zaczęło się. Oczywiście wykrywacze metalu. Torby na podnośnik i znudzona pracownica mundurowa patrzy na ekranie co jest w środku. Tomek zastanawia się po co te kontrole skoro wszystko jest robione na odczepnego. W jednych z toreb Tomka znajdują się wszystkie kable, zasilacze i ładowarki. Od laptopa, kamery, aparatu, telefonów. do tego solarny powerbank.

- powiedz Krzysiek, jak ta plątanina kabli i urządzeń wygląda po prześwietleniu torby? Jak niby wyglądać ma bomba ? Widzą takie coś i nawet nie każą otworzyć torby.

Ma Tomasz rację, niby kontrola się odbyła, ale w jej skuteczność szczerze wątpię. Kilka godzin wcześniej, przy wejściu na Płac Czerwony oprócz bramek, kazali mi otworzyć butelkę z napojem, następnie starsza zapachowa pociągnęła nosem.

- Możet być

Zapewne to metoda na sprawdzanie zawartości alkoholu. A to się pani nawącha.

- Co tam w pracy - spyta mąż

- a nic ciekawego, obwąchałam tysiąc napojów, moja praca sprawia mi dużą satysfakcję.

Schodzimy na dworzec, efektownie oświetlony kompleks budynków. 

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Hala ogromna a krzesełek chyba ze 20, oczywiście wszystkie zajęte. Po co komu taka powierzchnia na której nie ma żywego ducha, wszyscy tłoczą się w kątku z krzesełkami. Postanowiliśmy przebijać się na perony. Wychodzimy z dworca, peronów kilkanaście (nie jest to główny dworzec Moskwy), ale jest pierwsza zagadka. Przed wejściami na perony bramki takie jak w metrach. Ludzie dotykają bilecik i wchodzą. U nas niet bilecika, zresztą nawet nie wiemy na który peron iść.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Podchodzę z naszym elektronicznym biletem na A4 do pani w mundurze i dukam coś, że nie wiem gdzie z tym iść.

- pakaży

Pokazałem, wzięła bilet i zniknęła za budką. No tak, wcześniej nie wiedziałem gdzie iść a teraz jeszcze nie mam biletu. Na szczęście wróciła. Myślałem, że znam rosyjski bo jestem z pokolenia, gdy uczyliśmy się go w szkole. Jednak tu w Rosji albo nikt nie mówi po rosyjsku, albo moi nauczyciele mnie oszukiwali. Trochę jednak zrozumiałem.

- idź w prawo, daleko, daleko. Tam będzie wielka tablica. Na niej znajdź swój pociąg, obok będzie numer peronu. Te perony z prawej strony nie mają bramek wejdź na peron, potem do pociągu i tyle.

- spasiba  - podziękowałem

Podreptaliśmy z Tomkiem w prawo, daleko, daleko. Naszym oczom ukazały się perony bez bramek i wielka tablica informacyjna. Czyli jednak to wszystko jest proste! Na tablicy jest nasz pociąg, 23.15 Hmm mały problem nie ma numeru peronu. Drogą dedukcji doszliśmy do wniosku, że numery peronów podawane są dopiero jakiś czas przed odjazdem. Trzeba czekać pod tablicą. Rozglądam się, oczywiście nie ma gdzie usiąść. Pod tablicą spore zgromadzenie podróżnych z walizami. Wszyscy z zadartymi głowami wpatrują się z nadzieją w tablicę. Zauważam, że niektóre diody na tablicy są przepalone i do przeczytania części liter potrzebna jest wyobraźnia. Mam nadzieję, że starczy mi wyobraźni na odczytanie numeru peronu. Tomek szarpie mnie za rękaw.

- tu jest jakiś bar z miejscami siedzącymi i przez okno widać tablicę.

- ekstra, chodźmy

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Bar dziwaczny, surrealistyczny. Z przodu lada chłodnicza, obok mikrofalówka. Trzeba coś kupić bo nie pozwolą siedzieć. Widzę jakieś skrzydełka pieczone, ale wyglądają jakby leżały to od otwarcia baru wiele lat temu. Są jakieś kulki chyba z mięsa, niedobrze mi się robi na samo patrzenie, są też parówki. Chyba parówki są najbezpieczniejsze, przynajmniej wyglądają na powojenne. Zamawiam po jednej małej paróweczce z ketchupem, pieczywa brak, są tylko słodkie bułki. Czy słodka bułka pasuje do parówki z ketchupem? Wątpię, ale kogo to obchodzi, biorę też dwie bułki i dwie kawy. Teraz siedzimy w barze legalnie. Zerkamy na tłoczących się na dworze pod tablicą z wyższością

- myśleć trzeba, myśleć.
 
Siedzimy wygodnie i żujemy bułkę. Tomek kupił jeszcze po kwasie chlebowym z nalewaka.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Czujemy, że zyskaliśmy grunt pod nogami. Po chwili na tablicy pokazuje się informacja: peron 5. Na spokojnie zachodzimy jeszcze do sklepu obok gdzie dostaję opiernicz, że kupiłem dwie butelki napoju zamiast czterech. Udaję, że nie rozumiem, choć tym razem wyjątkowo zrozumiałem doskonale. Udaje mi się wyjść tylko z dwoma butelkami. Na dworze proszę ludzi o rozstąpienie i na środku asfaltu otwieram walizę, żeby wcisnąć butelki. Sytuacja dziwaczna ale nikt nie zwraca uwagi, przechodzą nad walizką okrakiem. Nawet to że z reklamówki wypadły mi gacie nie przyciągnęło niczyjego spojrzenia. Ja spocony z napięcia dociskam kolanem walizę. W końcu docieramy na peron piąty, stoi pociąg, znowu grunt pod nogami. Tomek daje mi bilet, wagon numer 13. Ok nic prostszego, na wagonach są tabliczki. Idziemy wzdłuż pociągu. Wagon 8, 9 potem restauracyjny, następnie 10, 11, 12 i... koniec. Nie, to nie może być prawda, czy ktoś na górze specjalnie nam wymyśla taki skomplikowany scenariusz wycieczki? Jestem już mokry z emocji od stóp do głów z Tomka też kapie a jest podobno chłodny wieczór. Idę z biletem do konduktorki stojącej przy wagonie.

- Eto nie wasz pojezd

No to nieźle się zapowiada. Peron nasz ale pociąg nie nasz. Do wyjazdu pół godziny. Może ten odjedzie a przyjedzie drugi. Chyba poczekamy. Czas ucieka, pociąg stoi, pot płynie. Nagle wrzask Tomka

- To nie ten bilet!

Kolej Transsyberyjska Moskwa
 
Szybko przebiera w papierach, wyjmuje właściwy bilet. Wagon nr 8 i numer pociągu tym razem też się zgadza. Mało brakowało a pomachalibyśmy naszemu pociągowi na pożegnanie zostając na peronie. Pod naszym wagonem konduktorka potakuje głową, sprawdza paszporty i zaprasza do środka. Uff znowu pojawia się grunt pod nogami ale nie przyzwyczajam się.
                Po wejściu do wagonu w siną dał oddala się hotel z czterema gwiazdkami. To co widzę jest potężnym szokiem. Stoję mokry jak szczur z za ciężkimi tobołami i śmieję nie wiem z czego. Zaraz za drzwiami stosy kołder, i prycze w takiej odległości od siebie, że nie da się przejść nie potrącając przeróżnych nóg. Czy naprawdę o ten rodzaj przygody nam chodziło?

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Nie poddajemy się, przeciskamy do naszych miejsc. Naprzeciwko w odległości 50 centymetrów siedzi para młodych ludzi, 100 centymetrów z boku dwie kobiety w średnim wieku. Otwieram dolny leżak bo naczytałem się, że można tam trzymać walizkę. Walizka się nie mieści. Trzeba ją wtaszczyć na górną półkę. Pomagają mi nawet kobiety siedzące obok. Bardzo rubaszne panie mające niezły ubaw z moją walizką. Udało się, siadam w końcu styrany na swoim kawalątku siedzenia i od razu facet który sprawdzał bilety rzuca mi na ręce dwa zawiniątka, Okazało się, że to ciekawa pościel. Ludzie ochoczo zaczęli nawlekać więc my z Tomkiem też.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Tomek urządzał się na dolnym pięterku.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Ja na górze. Po nawleczeniu pościeli wszyscy, jak na jakiś sygnał poszli do łóżek. Więc i ja wdrapałem się na piętro.

Kolej Transsyberyjska Moskwa

Wymaga to niezłej sprawności, bardzo jestem ciekawy jak tu włażą starsze panie i kto je potem ściąga. Przykryłem się prześcieradłem i leżę w ciuchach mokrych od potu. Nagle klak, zgasły światła. Zaczęła się szamotanina pod prześcieradłami, ludzie chyba się rozbierali. Zauważyłem z uznaniem, że wiele osób było przygotowanych na ciemności i wspomagali się przy pomocy latarek czołowych.

Kolej Transsyberyjska Moskwa


Widząc, co się dzieje ja też zdjąłem spodnie waląc przy tym kilka razy łbem o sufit, który jest tuż nad łóżkiem. Po chwili leżałem w samych majtkach i liczyłem na to, że nie będę musiał iść do toalety. Piżama w walizce była nieosiągalna, szarpałem się trochę ale nie mogłem otworzyć walizki bez ściągnięcia jej na dół a to na pewno obudzi pół wagonu. Cóż, zacząłem pisać wspominki z podróży a rano się zobaczy. Około drugiej zasnąłem śmierdzący i zmęczony. Jutro spróbuję poprawić nieco swoją sytuację w podróży.






                Rano obudziło mnie głośne ślorbanie z sąsiedniego łóżka. Młody chłopak a tak ślorbie głośno herbatę, jakby od głośności picia zależał jej smak. Najbliżsi sąsiedzi to para o dalekowschodnich rysach twarzy, jadą, jak się dowiedziałem do Perm, czyli wysiądą przed nami. 

Kolej Transsyberyjska

Większość pasażerów wsiadających z nami w Moskwie już wysiadło. Chłopak ślorbał dziś przez cały dzień z przerwami a to herbatkę a to zupkę. Dziwne, że dziewczyna nie ślorbie ale jemu uwagi nie zwraca. Może facet ze wschodu powinien porządnie ślorbnąć? Może ja jestem za mało męski?...
                Kierownik wagonu czy jak mu tam, to osoba odpowiedzialna za wagon i pasażerów. Podobno jedzie z wagonem od początku do końca trasy. U nas to mężczyzna co podobno jest rzadkością, zresztą wygląda mi na nieco zniewieściałego. Na każdej stacji w odprasowanej koszuli wita nowych pasażerów, sprawdza bilety. Potem rozdaje pościel. Od czasu do czasu zakłada fartuch i mamrocząc coś pod nosem zmywa podłogę. Mamrotanie i wzdychanie jest u niego bardzo charakterystyczne. Tak, jakby miał bujne życie wewnętrzne, które strasznie chce znaleźć ujście w słowach. Ma też koszyk z różnymi produktami spożywczymi, które usiłuje co jakiś czas sprzedać. Jednak mamrotanie zamiast głośnej reklamy nie przysparza mu klientów. Chodzi z koszykiem co kilka godzin ale niewiele w nim ubywa. Nie jest jedynym handlarzem. Przez wagon co jakiś czas przewalają się różni sprzedawcy. Nie zawsze rozumiem co oferują, ale czasem uda mi się usłyszeć zrozumiały okrzyk w stylu.

- napitki, Chaładnyje!

Napitki to chyba nie jest jakaś część damskiego ubioru? Słyszałem to kilka razy ale sprzedawczyni tak szybko przechodzi przez wagon, że jeszcze nie udało mi się zobaczyć co właściwie sprzedaje. Mimo szybkiego zerwania się na jej okrzyk widzę zawsze tylko plecy w oddali. Nie poznałem jeszcze sposobu, jak można u niej coś kupić, Być może jest pracownicą wagonu restauracyjnego i do jej obowiązków należy chodzenie z towarem, sama sprzedaż nie ma żadnego wpływu na jej wypłatę. Są też inni.

- kwaśna kapusta!

Może okrzyk był trochę inny, ale na pewno chodziło o kiszoną kapustę. Litości, nawet spytałem Tomka, czy mi się aby nie śniło. Zadziwiające kto w pociągach sprzedaje kiszoną kapustę? Podróżni ją kupują? I co, jedzą zwyczajnie taką kapustę na swoich pryczach? Ale to jeszcze nic, jakiś gość sprzedawał łyżki drewniane i gliniane garnuszki. Wymyślił sobie, że właśnie w pociągach klienci nabierają szczególnej chęci na zakup chochli z drewna. A może te garnuszki i drewniane łychy są właśnie na tą kapustę?... O tym nie pomyślałem.

     Sprzedaż dziwacznych towarów na peronach i w pociągach budzi zdziwienie, ale usłyszałem logiczne wyjaśnienie. Nie sprawdzone ale wielce prawdopodobne. Proszę sobie wyobrazić, że po części są to towary, które produkują fabryki/firmy, w których ci ludzie lub ich rodziny pracują. Wielokrotnie dostają oni jako część wypłaty lub premię właśnie produkowane towary, które (aby mieć pieniądze) muszą sprzedać. A że we własnej miejscowości wszyscy mają tego towaru pod dostatkiem, muszą albo sprzedawać je na dworcu przejezdnym, albo wręcz pakować się z tym do pociągu i jechać w świat, aby się go pozbyć. Brzmi logicznie.
    Oprócz tych dziwacznych towarów są też bardziej praktyczne, a to piwo, a to jakieś bułeczki. Niestety zanim ja zgramolę się z górnego piętra po sprzedawcach zostaje już tylko ślad na świeżo umytej podłodze. Zaraz przyjdzie kierownik wagonu z mopem i mamrocząc poprawi. Kierownik to jedyny sprzedawca u którego zdążyłbym coś kupić. Najwyraźniej jemu się nie śpieszy. Tyle, że nie ma w swym koszyku nic ciekawego.
                W korytarzu przy toalecie są jeszcze trzy pomieszczenia, takie większe szafy. To królestwo kierownika, włazi do którejś z tych szaf i tam spędza większość czasu. Nigdy nie wiadomo z której szafy wyskoczy. Obok jest składowisko materacy, nawalone jeden na drugim pod sufit. jest ich cała sterta, nie mieszczą się chyba w trzech tajemnych schowkach. To one przywitały mnie po pierwszym wejściu do wagonu. Sprawia to wrażenie bałaganu a z czasem okazuje się, że jest to wrażenie mylne. Kierownik bardzo dba o porządek w toaletach i w wagonie. Wynosi śmieci i zmywa podłogi kilka razy dziennie. Jeśli nie zwracać uwagi na materace i rozbebeszone na wszystkich pryczach pościele to jest tu całkiem schludnie.

Kolej Transsyberyjska


                Między materacami a szafami mieszkalnymi kierownika stoi machina ratująca życie. Nie, nie jest to respirator, mówię o baniaku z wrzątkiem. Niezwykły czajnik. Na ustrojstwie jest zegar, jakieś drzwiczki i rurki a co najważniejsze kranik.

Kolej Transsyberyjska

Każdy może podejść i zalać sobie kawę czy zupkę w proszku. Korzystamy z tego dobrodziejstwa z Tomkiem co jakiś czas, zresztą nie tylko my. Dzięki dostępnemu w każdej chwili wrzątkowi da się zjeść i wypić coś ciepłego a to już namiastka luksusu. Eeeehhh gdyby jeszcze był prysznic. Gdzieś czytałem, że są, ale zazwyczaj nieczynne. Nie będziemy go szukali po szafach kierownika. Czy śmierdzi w wagonie? ...śmierdzi, ale tylko do momentu przyzwyczajenia :) Nie jest to wada wykluczająca podróżowanie trzecią klasę, to mała uciążliwość, której po części ja też jestem twórcą. Po sporej części.

Kolej Transsyberyjska

                Co do legendarnego picia w pociągu to też Gruuuuba przesada. To dopiero doba jazdy ale przez tą dobę widziałem tylko jedną panią z jednym piwem na cały wagon. Może czym dalej na wschód tym będzie więcej picia ale na razie nie ma go wcale a gość sprzedający piwo pójdzie z torbami. Cisza i spokój, ludzie po przygaszeniu świateł rozmawiają półszeptem, panuje tu całkiem znośny i kuriozalnie mimo ścisku, intymny klimat. Naprawdę da się jechać. Wystarczy tylko przetrzymać pierwsze wrażenie i nie zniechęcać się od razu. Nie wiem, jak to odbiera Tomek na dolnym łóżku bo jakoś nie za wiele rozmawiamy.

Kolej Transsyberyjska

To dobry czas i miejsce na różne przemyślenia. I temu też miała służyć nasza podróż. Powiem tak, mimo całej doby w pociągu, czas mi się nie dłuży, zobaczymy co będzie w następnych dniach.

Kolej Transsyberyjska


                Mimo, że nie spałem już dłuższy czas obserwując życie pociągu to z łóżka leniwie zwlokłem się około południa nie wiem jakiego czasu. Postanowiłem pilne rzeczy przełożyć z walizki do torby podręcznej, jako że ciągle o czymś zapominałem to ściągaliśmy z Tomkiem walizkę trzy razy, raz po raz. Jazdy mamy jeszcze cały dzień i pół nocy, więc od razu rano przebrałem się w piżamę. Może to dziwne, że przebieram się w piżamę po obudzeniu zamiast przed snem, ale lepiej późno niż wcale. Plusów jest wiele, czuję się dużo swobodniej, większość czasu podróży spędza się na łóżku. Poza tym przed wyjściem z pociągu będę mógł założyć w miarę świeże spodnie i koszulkę. Mamy przystanek w ponad milionowym Jekaterynburgu, nie chcę tam paradować w wygniecionymi ciuchach. Przebrałem się w piżamę w toalecie. Są dwie w wagonie, typowe blaszane kibelki i małe umywaleczki z dziwacznym kranem. O umyciu się w umywalce nie bardzo jest mowa. Żeby leciała woda trzeba jedną ręką cały czas naciskać na kran. Pozostaje druga wolna ręka, która już ledwo mieści się w umywalce. Trudno to opisać, uwierzcie mi na słowo, że musi wystarczyć obmycie ciała namoczoną szmatką. Zęby można myć korzystając z wody w butelce. Dobę czy nawet dwie da się tak wytrzymać ale już tydzień jazdy bez wysiadania trudno mi sobie wyobrazić. Za oknem totalne nic.

Kolej Transsyberyjska

Większość to lasy, właściwie sam las rzedniejący od czasu do czasu. W lesie same brzozy. Ciężko znaleźć inne drzewa, brzozy zdecydowanie królują. Miasta są rzadkie, zazwyczaj złożone z blokowisk i starych chat, po wioskach widać sporo budynków drewnianych. Chyba bogatsi ludzie się tu nie osiedlają. Jekaterynburg leży na Uralu, mam więc nadzieję jutro na bardziej zróżnicowane widoki za oknem. Dziś po ciemku nic już nie zobaczę. Jedną z większych rozrywek jest robienie sobie kawy a potem chodzenie na siku. Tylko to dopinguje mnie do złażenia z górnej pryczy.

Kolej Transsyberyjska

                 Jest już 20.00 czasu moskiewskiego, w Polsce 19.00 a w Jekaterynburgu, gdzie mamy  półdniowy przystanek 22.00 Jeszcze osiem godzin jazdy. Zaraz nowoprzybyli zaczną akcję ścielenie a po całkowitym zgaszeniu światła zacznie się kombinowanie z rozbieraniem. Mówię już jak stary bywalec trzeciej klasy. Zaadoptowaliśmy się już do warunków, Tomek czyta a ja piszę. Doskonale sprawdza się powerbank bo gniazdka w wagonie nie działają. Trochę żal opuszczać to wymoszczone miejsce i potem wsiadać do innego pociągu ale na tym polega nasza wycieczka. Jestem tak wyspany i rozleniwiony, że nie wiem czy jeszcze zasnę do wysiadki. Tylko co będę robił przez osiem godzin zwłaszcza, że wszystko już napisałem i właśnie przygasili światło. Posłucham audiobooka, na tapecie " Niezwyciężony" Lema. Ech, żebyśmy tylko wysiedli na odpowiedniej stacji, na dworcach nie ma żadnych napisów z nazwami miasta. No i ciekawe czy w Jekaterynburgu jest tylko jeden dworzec. Warto wysiąść na właściwym, zaczniemy się tym martwić na godzinę przed wysiadką. Cała niedziela 4-go września przeleciała mi w łóżku, hmm… prawie jak w domu, tylko w łóżku obok zamiast żony jakiś Mongoł, który znowu coś ślorbie.




Obudziła nas obsługa pociągu, nie to żebyśmy zaspali ale podobno zawsze budzą wcześniej. Dojeżdżamy przed czwartą rano.


Zawsze dojazdy i odjazdy pociągów podawane są w czasie moskiewskim. Mimo przyjazdu o 4.00 czasu moskiewskiego w Jekaterynburgu zastała nas 6.00 czasu lokalnego. Na ulicach pusto, myślę sobie - ponad milion mieszkańców a takie pustki? Co tu nie gra?

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Okazało się, że to tylko kwestia pory dnia bo już po godzince miasto kipiało od ruchu. Wyczytaliśmy, że w Jekaterynburgu  dla turystów liczy się właściwie jedna ulica i jej okolice, chodzi o ul. Karla Libknekhta. Wyraźnie napisaną w imieniu literę "l" czyta się jak "l" co w tym przypadku robi sporą różnicę. Nie mieliśmy zaplanowanego noclegu, wieczorem mamy kolejny pociąg. W związku z powyższym postawiliśmy na szybkość i na ową ulicę pojechaliśmy taksówką. Okazało się, że to około 3 km od dworca, co odczuliśmy również w nogach ale o tym potem. Rano przy pustych ulicach zwiedzanie szło nam nieźle, głównie zwiedzaliśmy toalety ale trafiały się też cerkwie i inne zabytki.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Szukanie toalet tak wcześnie rano nie jest proste, bo nawet lokale mające w nazwie 24h bywają otwarte np od 11-stej ale kto by się czepiał.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Albo miejscowa żywność albo powietrze nie bardzo służy zwłaszcza mojemu żołądkowi, myślę że mógłbym dziś śmiało napisać książkę o tytule "Toalety Jekaterynburga, czyli gdzie i jak to zrobić". Zdecydowanie odradzam dworzec. Wchodzę, za mną już wrzeszczy baba o pieniądze, płacę wchodzę a tu druga baba myje podłogę. Faceci leją do pisuarów a ona omiata ich tą szmatą dokoła, ale kto by się czepiał. Postanawiam się ukryć w kabinie a tu tylko dziura w podłodze. W dodatku ta baba ze szmatą do kabin raczej nie zaglądała.... Nigdy. Świadomie piszę baby a nie kobiety  i to nie przez to co robią tylko jak. Dzięki swoistej logice najwięcej barów z toaletami otwieranych jest tam gdzie jest najwięcej ciekawych miejsc, czytaj wprost - Chcesz znaleźć zabytki? - Szukaj toalet.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

 Większość miasta to typowa zabudowa socjalistyczna, czyli wielka płyta i praktyczność ponad wszystko. Są w tym wszystkim perełki w postaci cerkwi ze złocącymi się z daleka kopułami i stojące w przypadkowych miejscach, jakimś cudem ocalałe drewniane domy.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

W domach tych mieszkają zwyczajnie ludzie i nawet zdają się pytać spojrzeniem.

- a cóż w tym domu takiego niezwykłego żeby aż zdjęcia robić?

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

W mieście jest sporo wieżowców i tych ze starych czasów i tych nowoczesnych. Po ulicach jeżdżą trolejbusy, które wyglądają żałośnie. Stare jak świat, pudełkowate autobusiki, pospawane z blaszanych łat i pociągnięte pędzlem olejnicą. Nie wiem czy tak jest w istocie ale dokładnie tak wyglądają. Smutno patrzeć na smutne twarze ludzi jadących w środku.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Samochody osobowe również cofają obserwatora o kilkadziesiąt lat. Nie mówię o wyjątkowych, nowych i drogich autach, które też się trafiają, ale o przeciętnym wyglądzie ulicy. Większość aut to wiekowe rupcie, często podrapane, bez jednej lampy. Zważywszy na szaleńczy styl jazdy w miejskim ścisku trudno się dziwić, że nie bardzo się tu dba o samochody. Autobusy również są powgniatane.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Policja najwyraźniej kosztuje taniej niż wymiana lampy. Chyba, że policjanci to optymiści. Nie skupiają się na braku jednej lampy ale na tym, że jedna jest. Przechodnie ubrani są na smutno, nie ma to z kolorową Moskwą nic wspólnego, ze wszystkiego przebija szarość i jakaś taka niedefiniowalna nuta beznadziejności. Ciuchy podniszczone i wyraźnie nie najnowsze, taki chodzący lumpeks, jak to określił Tomek. Pijących też sporo. Już o 6.00 rano młode chłopaki podnoszą się wzajemnie z asfaltu, w innym miejscu piany mężczyzny klęczy przy balustradzie nie mogąc wstać, po barach siedzą indywidua ze spuszczonymi głowami, kiwający się na boki i mamroczący żale do całego świata. Do nas też zdążyło podejść przez ten jeden dzień kilka typków z prośbą o pieniądz albo papierosa. Nie chcę być źle zrozumiany, widziałem też kolorowo ubranych i uśmiechniętych ludzi, ale w przeciwieństwie do Moskwy w Jekaterynburgu byli w zdecydowanej mniejszości.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Co z turystami? Ano brak takich. Byłem tylko ja z Tomkiem. Nawet w najciekawszych miejscach nie widzieliśmy nikogo z aparatem fotograficznym.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

                Oczywiście gdzie się da, stoją pomniki wojenne przeróżnych komsomolców i innych bohaterów. Kontrasty tego miasta są karykaturalnie wyraziste z przewagą smutku i nieszczęścia nad nowoczesnością i uśmiechem. W życiu nie chciałbym tu mieszkać, być może podobnie myślą młodzi mieszkańcy Jekaterynburga ciągle zmniejszając przeciętną wieku w Moskwie.
                Może za ostro potraktowałem to miasto i jego mieszkańców, czuję się jednak usprawiedliwiony. Od rana rozwolnienie, przelotne kropienie deszczu i brak słońca, nie mycie się od dwóch dni i jeszcze cała następna doba bez mycia w planach, niewyspanie i zmęczenie być może związane ze zmianami czasów, kilometry w nogach, wszystko to pogłębiło małą atrakcyjność turystyczną miasta. Ale sądzę, że gdybyśmy byli wypoczęci i bardzo pozytywnie nastawieni, niewiele by to pomogło temu miejscu. To tak, jak z operacjami plastycznymi, z niektórymi twarzami nic się już nie da zrobić, jedyne rozwiązanie to zrobienie całkiem nowej z tylu głowy.
                Zupełnie szczerze mówiąc, po dwóch godzinach zwiedzania mieliśmy już wszystko zobaczone po dwa razy. 

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Pieszo wróciliśmy na dworzec po czym, żeby zagospodarować jakoś czas znowu wróciliśmy w okolice najatrakcyjniejszych miejsc. Po drodze zachodziliśmy do przeróżnych barów aby zająć nieco czasu, chyba po sześć kaw na łeb by się uzbierało, jakieś ciastka, eklery, ostre pomyje w japońskiej restauracji, i sam już nie pamiętam co jeszcze.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Łaziliśmy kilka razy na dworzec i z powrotem starając się nie chodzić tą samą drogą. Te boczne ulice niestety nie dodawały spacerom atrakcyjności. Staraliśmy się pić te wszystkie kawy tam gdzie było wifi i tu niespodzianka. Napis na szybie free wifi wcale nie znaczy, że jest free wifi. W większości okazuje się, że trzeba do zalogowania podać numer telefonu na który przyjdzie kod aktywacyjny. Problem w tym że musi to być numer miejscowej sieci, nasze numery telefonów się nie nadawały. Musieliśmy sporo kaw wypić, żeby trafić na bardziej pomocnych ludzi, którzy wpisali swój numer telefonu, dostali kod i wpisali w nasz telefon. Skomplikowane? To norma. Dobrze, że paszportu nie żądali do logowania do wifi.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Na przykład w przechowalni bagażu jakiś bardzo ważny zastępca pionka nie chciał przyjąć bagażu bez paszportów, być może wizy też sprawdzał. Swoją drogą cała ta przechowalnia wraz z jej kierownikiem budziła takie zaufanie, że zostawiliśmy walizki z sercem na ramieniu. I takie to miasto i tacy ludzie.
               
Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

 Tyle wody w centrum miasta, piękne położenie, zabytki i jak to wszystko można zmarnować. Tak zwana zieleń miejska to już szczyt niechlujstwa. Chyba jeszcze za Stalina ktoś powsadzał krzaki gdzie popadnie, doszło trochę dzikich samosiejek i tak to rośnie sobie beztrosko.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

                Chyba koszą czasem trawę ale strzelam, że maksymalnie raz w roku. Rosjanie lubią beton i wielkie place. Gdzie się tylko da to cała zieleń jest usuwana, na to hektar betonu, na środku pomnik i po robocie. Jednak gdzieniegdzie są porobione obwódki z krawężników z przeznaczeniem na rabatę. W centrum owszem są kwiatki i tabliczka nie deptać trawników, ale już jedną przecznicę dalej roślinność radzi sobie zupełnie sama.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Nie, nie wygląda to naturalnie i ładnie. Owszem pasuje do całej reszty bocznych ulic, ale to nie jest zaleta. Widząc zaniedbanie zieleni zdziwiliśmy się mocno, gdy na jakimś skwerze zobaczyliśmy cztery panie w odblaskowych wdziankach, w gumiakach i z łopatami. Dopadły się do centralnej rabaty skweru najwyraźniej chcąc coś zrobić

- Kartofle sadzą - rzucił Tomek

Po kolejnym powrocie na dworzec stwierdzamy, że do pociągu jeszcze cztery godziny ale już nigdzie nie łazimy bo nogi bolą, posiedzimy pod stacją patrząc na ludzi. Niestety okazało się, że pomyliliśmy czasy i do pociągu jest nie 4 a 6 godzin. Cóż kolejna podróż do miasta, kawa z Internetem.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Doczytałem o pominiętej atrakcji, tarasie widokowym na wieżowcu CK Wysockiego (nie wiem czy dobrze zapamiętałem nazwę i z których to Wysockich). Pisałem już że położenie miasta jest piękne zważywszy na dużo wody dokoła.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Brak tu tylko jakiegokolwiek pomysłu i stylu. Z góry miasto wygląda na duże i zurbanizowane. I to jest określenie w dychę. Jekaterynburg jest zurbanizowany i ma wykorzystaną praktycznie i optymalnie powierzchnię przypadającą na jedną komórkę rodzinną. Jakoś tak się kiedyś mówiło.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Na Jekaterynburg proponuję patrzeć tylko z wysokości, wtedy może się nawet spodobać. Ale broń Boże nie schodźcie na spacer ulicami. Z wieżowca wracaliśmy jeszcze szerszym obejściem, żeby nie dublować drogi. Tym razem przesadziliśmy, dotarliśmy na dworzec mokrzy, tak jakbyśmy pieszo pokonali w obie strony te 52 piętra na taras widokowy.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Do pociągu zostały dwie godziny.


Odebraliśmy bagaże, o dziwo dostaliśmy te co zostawiliśmy. Jeśli chodzi o kontrolę widać pewne rozluźnienie czym dalej na wschód. Bramki do wykrywania metalu są jeszcze na dworcu, nawet włączone bo ciągle piszczą ale mundurowi przy nich siedzący nie zwracają na to żadnej uwagi, patrzą w dał zamyśleni albo chlipią zupę. Konia z rzędem temu kto powie po cholerę oni siedzą przy tych bramkach i czemu nie wyłączą tego ciągłego pisku? Przed nami pociąg do Nowosibirska. Kierowniczka wagonu nie chce mnie wpuścić bo nie ma mojego nazwiska na liście, wertuje kartki aż się jej rozsypują po peronie, zbiera i wertuje. Widzę przez jej ramię swoje nazwisko, pokazuję palcem, chyba nie powinienem bo furknęła coś raczej niemiłego i burknęła chyba obrażona:

- prachadi

Przebieram się sprawnie w piżamę, szybkie ścielenie i po 10 minutach jesteśmy gotowi do spania.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Po 15 minutach już śpię. Obudziłem się przed chwilą i piszę sprawozdanie z dzisiejszego dnia. Będzie prawie doba jazdy, potem hotel z prysznicem, eeech rozmarzyłem się. Po trzech dniach da się za tym zatęsknić. Wspominałem, że w pociągowej umywalce trudno umyć ręce a co dopiero nogi. Tomek stwierdził że mu skarpetki gniją i jest tak zdesperowany, że spróbuje umyć nogi w muszli klozetowej. Cóż jest to jakiś pomysł. Takie rozwiązania rozpatrujemy tu całkiem na poważnie. Jest druga w nocy czasu jakiegoś, owijam szczelnie stopy w prześcieradło bo zaraz obok jest czyjaś głowa. Naprzeciwko jadą dziadek z wnukiem. Dziadek z siwą brodą, starszy cichy Pan, właściwie ciągle śpi. Wnuk około 18 lat, poobwieszany jak ja słuchawkami i kabelkami. Strasznie sapie, nienaturalnie.

Kolej Transsyberyjska Jekaterynburg

Może ma astmę, ale to sapanie jak przy wysiłku, co jakiś czas wydaje takie sapnięcie jakby nosił worki, ale nie ślorbie. On sapie ja pociągam nosem, ktoś chrapie, ktoś puści bąka, dzieje się. Obok kobita z rosyjskim cycem i druga w moim wieku bez znaków charakterystycznych. Nie, nie będzie zdjęć tej pierwszej, wyobraźnia musi Wam wystarczyć. Słuchawki, Pink Floyd i błogi sen. Mimo wszystko dzień bardzo udany, nowe wrażenia, nowe doświadczenia i całkiem nowy smród w nowym pociągu.





Spałem do 10-tej. Zapewne jeszcze przymknę oko bo takie bezmyślne leżenie godzinami wraz z monotonią stukotu kół pociągu to idealne warunki do zaśnięcia. W wagonie ruch...

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

...pasażerowie organizują sobie kawę, zalewają zupki, chciałem powiedzieć myją się ale to za szumne słowo, jak na pociągowe możliwości. Też przygotowuję się mentalnie do podróży do toalety. Wezmę szczoteczkę i pastę, ręczniczek do namaczania i wrócę całkiem odnowiony. Potem jakaś zupka, kawa i powoli będziemy docierać do Nowosybirska.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Za oknem słońce, będzie gorący dzień, w wagonie już teraz najchętniej przebywałbym nago. Leżąc, na wprost mam kobitę z rosyjskim cycem, który usilnie próbuje wylać jej się poza sukienkę. Taki typowy stereotyp Rosjanki. W sumie rzadkość bo młode Rosjanki, zwłaszcza w Moskwie to bardzo ładne dziewczyny, ubrane nowocześnie i pewne siebie. Ale i w tej matronie naprzeciwko jest coś ciepłego i budzącego sympatię, może to przez pogodny wyraz twarzy. Sprawia wrażenie osoby dobrej i opiekuńczej. A po latach praktyki cyc jakoś udaje Jej się trzymać na uwięzi.
                Jeszcze na dworcu Tomek wyczytał gdzieś informację o limicie wagi... Nie, nie kobiet z rosyjskim cycem.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Chodzi o limit wagi bagażu, który można przewozić pociągiem, wynosi on 200 kg. Myśleliśmy, że to jakaś pomyłka, albo to waga bagażu i pasażera razem. Po chwili się wyjaśniło. Po każdym przyjeździe pociągu przez stację przedzierali się chłopcy bagażowi z wózkami zawalonymi po brzeg. Chłopcy bagażowi to trochę złe określenie, tym zajęciem parają się raczej młodzi ludzie, którzy wyglądają już na starych. Może ich skrzywdzę swoją opinią ale wyglądają tak, jakby przed chwilą wrócili z całonocnej libacji. Powiem inaczej, na pewno nie są to intelektualiści i studenci. Na ich wózkach są całe wieże rzeczy. A to z 20 pięciolitrowych butelek z olejem, a to kilkadziesiąt pudełek chyba z margaryną, lub sterta parcianych toreb z bliżej nieokreślonym towarem. Ludzie tu wożą te hurtowe ilości towarów na targ albo z targu. A wszystko to pociągami. Wyobrażacie cobie wożenie tam i z powrotem po 200 kg towaru? A jednak to tutaj bardzo rozpowszechnione. Zapewne wozili po pół tony skoro musiano wprowadzić ograniczenie do 200 kg. Okazuje się, że do handlu nie jest potrzebny samochód dostawczy.

- Rybu, Rybu kapcionnej !

A cóż to za wrzaski zza okna. Pociąg ma dłuższy przystanek. To chyba Tiumień albo inne większe miasto.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Kierowniczka pociągu już jakiś czas temu ogłaszała, że zamyka toalety. Zawsze są zamknięte na czas takich postojów. Otwieram lufcik w oknie. W sumie to cały czas jest otwarty bo się nie domyka, ale teraz otwieram go na oścież. Czuć, że jesteśmy na południu, gorąc bucha z dworu jeszcze większy niż z wagonu.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Na peronie kwitnie biznes. Tak zwanych babuszek z przeróżnym towarem jest więcej niż pasażerów.

- Rybu, Rybu kapcionnej !

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Chyba chodzi o wędzoną rybę, bo kobieta ma całe naręcze rybich półtuszy. Wyglądają trochę jak wędzone ale może są suszone, diabli wiedzą. Nie odważę się na zakup bo narobiłbym smrodu w całym wagonie.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Inne panie noszą pierożki wyglądające nieco jak nasze pączki tylko większe i bardziej płaskie, są też chyba placki ziemniaczane i przeróżne inne jedzenie w formie placków. Najwięcej do jedzenia jest jednak ryb.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Nie widzę, żeby ktoś kupował, ale skoro chodzą to musi być jakiś popyt. Handlarzy jeszcze przybywa, prawdziwy sklep wielobranżowy. Oprócz spożywki duży jest sektor odzieżowy. Lisy czy może inne stwory, ciężko zgadnąć. Babuszki obwieszone są futrami. Sprzedają też ogromne futrzane czapki. Juz wiem gdzie kupić czapkę w srodku lata.?

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

- Tomek chcesz taką szapku na głowę?

Tomek wyciera pot z twarzy, unosi nieco zaparowane okulary i mówi emocjonalnie, jak to ma w zwyczaju

- tak chcę, będę tak jechał z gołą dupą i z tą czapą na łbie

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

 Przerywam obserwację peronu bo pojawia się drobna kierowniczka wagonu z wielkim wiadrem i szmatą. Opiernicza dwa razy większych dryblasów, żeby zabierali klapki. Ci potulnie jak baranki słuchają tej kruszynki. Widać, że Ona tu rządzi. Wszystko to wprowadza bardzo domową atmosferę.

- podnieś nogi, nie widzisz że zmywam?!

Normalnie jak w domu. Na zewnątrz pojawiają się coraz to nowe sprzedawczynie, co ciekawe same kobiety. W rękach dwie torby, na ramionach futra w ustach papieros. Wydaje mi się, że niektóre babuszki osiągnęły umiejętność zaciągania się papierosem i wykrzykiwania reklam towaru w tym samym czasie.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Babuszki mówiąc delikatnie nie należą do najszczuplejszych, dodatkowo poobwieszanie się towarem tworzy z nich potężne machiny kroczące. Myślę, że to ciężkie zajęcie, jednak mimowolnie widzę w tym jakiś aspekt humorystyczny

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

                W czasie postoju większość pasażerów wyszła rozprostować kości, kupić loda itp. Zostali tylko Ci porozbierani i w piżamie jak ja. Robię sobie zupkę chińską na co moja przybrana mamka z rosyjskim cycem kręci z dezaprobatą głową

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

- Eto gawno

Na jej stoliku prawdziwy bufet, świeże pomidorki, ogóreczki. Długo się nie zastanawiając częstuje mnie wielkim ogórasem

- Eto samoje zdrowie, świeżutkie z ogródka

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Tacy są Rosjanie. Od razu skracają dystans, my nie bardzo umiemy się w tym znaleźć. Pasażerowie łażą po wagonie zagadując jedni do drugich. Przysiadają na czyimś łóżku, porozmawiają chwilę i idą dalej. Widać, iż mimo że się kompletnie nie znają to się lubią. W Polsce takie wspólne podróżowanie jest nie do pomyślenia, nawet w moskiewskim metrze mimo tłumu, każdy podróżował w samotności. Czym dalej na wschód tym stosunki między ludźmi bardziej otwarte. Z jednej strony mi się to podoba z drugiej nie wiem czy bym tak potrafił. Już po kilku godzinach jazdy obcy ludzie są tak zaprzyjaźnieni, że robią sobie nawzajem herbatę i kanapki, grają w karty i opowiadają dowcipy. Nie wiem czy sprośne bo niewiele z nich rozumiem. Wiem tylko, że na końcu trzeba się rubasznie śmiać. Wszyscy się zachowują, jak jedna wielka rodzina. Obserwuję to z boku i imponuje mi to szalenie. Podróżni wracają z papieroska, Babuszki znikają z peronu, chyba będziemy zaraz ruszać. Jeszcze trzy godziny jazdy, za jakiś czas oddam pościel i przebiorę się do wyjścia. Teraz pogapię się jeszcze w okno. Nadal same brzozy, dzikie łąki i dużo bagien.

- widziałeś tu jakieś pola uprawne ? - pyta Tomek

Faktycznie, ciekawa obserwacja. Nie ma żadnych pół, żadnego zboża, kukurydzy, nic tylko trawa i brzozy od kilku dni. Dziwne, nie mają tu rolnictwa? Przekładam się z przepoconych pleców na przepocony brzuch, przylepiam nos do okna i patrzę na mijany, rozsłoneczniony krajobraz. Czuję jakiś wewnętrzny spokój i szczęście. Tęsknię za domem a jednocześnie jest mi dobrze tu gdzie jestem. Pociągam nosem i czuję nowe odmiany zapachu. Chyba jednak ktoś w wagonie kupił rybę.
                W międzyczasie Tomek zauważa ciekawą sytuację. Boks przed nami jedzie czterech Rosjan, którzy sączą z plastikowej butli piwo i grają w karty. Picie z plastiku to tutaj norma. Po mieście chodzi wielu ochlapusów z trzylitrowymi plastikowymi butelkami z piwem. Producenci podeszli praktycznie do tematu i piwo kupuje się tu zazwyczaj w puszkach, uwaga - litrowych, lub w bardziej lubianych przez klientów butelkach plastikowych z 3 litrami napoju i tu ciekawostka, butelki często mają rączkę! Mobilna wersja dla ruchliwych. Wielu Rosjan przechadza się z takim czymś po mieście od czasu do czasu przystając na łyczka. Oczywiście to żadna norma, takich typków są marginalne ilości, większość to tak, jak w Polsce zupełnie normalni ludzie biegający po zakupy, do szkoły, z pracy i do pracy, lub spędzający czas na spacerze. Chlanie w Rosji jest ale na dużo mniej widoczną skalę niż myślałem. Zwłaszcza w pociągu właściwie go nie ma. Sąsiadujący z nami karciarze po cichutku wypili trochę piwa, ale o żadnym pijaństwie nie można tu mówić.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Wracając do sytuacji zauważonej przez Tomka, to owi karciarze wyszli na przystanku na papieroska. W tym czasie pojawił się jakiś osobnik, który usiadł na ich łóżku, po chwili schylił się i wyciągnął spod stolika w połowie opróżnioną butlę z piwem, odkręcił, pociągnął kilka zdrowych łyków, zakręcił i odstawił na miejsce. Wstał otarł usta i tak, jak się niespodziewanie pojawił tak zniknął. Po pewnym czasie wrócili karciarze i wszystko wróciło do normy. Kim był ów nieznajomy gość nie wiadomo.
                Dojeżdżamy do Nowosybirska, "wymyłem" się mokrą chusteczką i ubrałem w normalne ciuchy. Koszulka też już śmierdząca ale do hotelu w niej dotrę. Jakiś młodzieniec miał problem z obudzeniem i oddaniem na czas pościeli i tu drobniutka szefowa wagonu dała prawdziwy popis mocy swego głosu. W całym wagonie zrobiło się cicho, jak makiem zasiał a młodzieniec w 20 sekund stał już jak zbity pies koło maszyny do wrzątku, gdzie zdawało się pościel. Oj ciężkie życie ma mąż tej pani.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Przejechaliśmy nad rzeką Ob i wysiadka w Nowosybirsku. Już pierwsze wrażenie dużo lepsze niż w Jekaterynburgu. To półtorej milionowe miasto i to widać już na dworcu. Hotel mamy pod samym dworcem. Załatwiamy formalności i jest nowość, musimy zostawić paszporty bo potrzebują skserować uwaga - wszystkie strony.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

W poprzednich hotelach skanowali tylko te z danymi i wizą, tutaj muszą zeskanować również wszystkie zupełnie puste. Jedziemy do pokoju na 13 piętrze, na zewnątrz zachód słońca, piękny widok na dworzec z okna hotelu.
 
Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Bierzemy upragniony prysznic, postanowiłem ogolić się hotelową jednorazówką, nie róbcie tego, pozacinałem się we wszystkich możliwych miejscach.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Podjęliśmy ryzyko prania kilku rzeczy, Tomek prał koszulki, ja skarpetki i majtki. Po namyśle wrzuciłem też piżamę używaną w pociągu bo śmierdziała straszliwie. Ryzyko było duże, że nie zdąży nam to wszystko wyschnąć przez jeden dzień. W łazience była ciepła rurka do suszenia ręczników, owinęliśmy ją szczelnie naszym praniem. Niestety rurka mała a ciuchów dużo, ale może coś to da. Majtki i skarpetki przyczepiłem do kratki w ścianie. Była to zapewne jakaś klimatyzacja lub wentylacja.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Wyprane tylko w mydle ale w porównaniu do pociągu nawet klimatyzacja aromatyzowana skarpetkami nam nie straszna.. Po praniu mieliśmy zamiar iść prosto do łóżka, ale po kąpieli i ubraniu świeżych ciuchów okazało się, że aż tak zmęczeni nie jesteśmy, za to głodni owszem. Miasta dziś zero ale chociaż po hotelu się rozglądniemy, jest dopiero 20.00 miejscowego czasu, przekąsimy coś bardzo skromnego żeby mieć ochotę na opłacone śniadanie. Coś tylko na jeden ząb. Znaleźliśmy fajną knajpę na parterze i zeżarłem obiad z dwóch dań, zupa, szaszłyk z 4 rodzajów mięsa, ziemniaki....

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

No, co tu dużo gadać wróciłem do pokoju nażarty jak świnia. Śniadania pewno nie tknę. Wyszliśmy na chwilę przed hotel zaczerpnąć tchu. Jutro miasto nasze.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Jeszcze spojrzenie z hotelowego okna na nocne miasto i spać.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk






Klikałem na laptopie w łóżku do 2 w nocy oglądając zdjęcia. Czas jest w tej podróży rzeczą bardzo względną. W pociągu śpimy kiedy popadnie i w dzień i w nocy. W związku z obowiązującym w pociągu czasem moskiewskim i zupełnie innymi czasami w hotelach, organizm ma niezłe szaleństwo. Mimo, że śpimy w pociągach bardzo dużo i dodatkowo noce w hotelach to i tak w dzień chce się spać. Właściwie ciągle chce się spać. Zapewne mają na to wpływ kilometry pokonywane pieszo w kolejnych miastach. Dziś przeszliśmy wielki Nowosybirsk z jednego końca na drugi.Odległość ogromna. Bolą nogi, mnie zwłaszcza stopy. Ale po kolei. Obudziłem się o 9.00 Tomek już nie spał, nie było pośpiechu bo musieliśmy opuścić hotel do 12.00 i chcieliśmy ten pobyt w hotelu wykorzystać maksymalnie. Śniadanie skromne z powodu wczorajszego obżarstwa. Przed 12.00 wymeldowanie i wszystkie toboły targamy na dworzec do przechowalni, to się tutaj nazywa "kamiera chranienia". O 13-stej czasu miejscowego ruszamy w miasto, do pociągu mamy około 9 godzin. Czy to mało na tak wielkie miasto? Po Jekaterynburgu wiemy, że za dużo.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Mimo że Nowosibirsk wygląda dużo ciekawiej i bardziej zachęcająco, to jednak tylko kolejne miasto socjalistycznej zabudowy, czyli bloki, bloki, beton i pomniki bohaterów. Nie ma w tych syberyjskich miastach żadnych starówek. Życie rozrywkowe skupia się przy długiej głównej ulicy ciągnącej się przez całe miasto. Po bokach są kawiarnie, sklepy, bary. Nie ma tu takich ogródków ze stolikami na zewnątrz, raczej wszystko jest zamknięte w pomieszczeniach. Podobnie jest ze sklepami. Wielki napis "supermarket" i malutkie blaszane drzwi bez szyb wystawowych. Takie zakamuflowane sklepy są w zdecydowanej większości. Co ciekawe lody są tu traktowane szczególnie, czasem sprzedaje się je w miejscach wielobranżowych, ale w większości można je kupić w kioskach, które sprzedają wyłącznie lody. Takich kiosków z samymi lodami jest całkiem dużo. Widocznie jest tak duży popyt na nie.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

                Nie widać tu żadnej turystyki. Nie mówię o obcokrajowcach bo tych spotkaliśmy tylko na dworcach i to raptem kilku, ale i Rosjan z aparatem fotograficznym nie uświadczysz. Jest to raczej zrozumiałe biorąc pod uwagę turystyczną wartość posocjalistycznych miast Syberii.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Do zobaczenia w Nowosybirsku, podobnie jak w Jekaterynburgu jest kilka rzeczy, wszystkie przy głównej ulicy. Nie jedziemy metrem, żeby za szybko nie skończyć zwiedzania. Nogi bolą ale oglądamy kilka cerkwi i monastyrów.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Podobno w jednej z kapliczek znajduje się umowne centrum całej Rosji Carskiej. Zwiedzamy ją w całkowitej samotności.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Nie spodziewamy się za wiele po tych miastach, chcemy raczej zobaczyć, jak żyją tutejsi ludzie. Żyją dokładnie jak my w warunkach nieco gorszych. W wielu rzeczach jesteśmy dalej. Tabor transportowy, prywatne samochody, ubrania, sklepy, zieleń miejska, kultura jazdy (są jeszcze gorsi od nas), nawet papier toaletowy jest tu dużo mniej miękki niż u nas. Jak rzucić okiem to w Polsce wszystko jest na wyższym poziomie. Oczywiście z wyłączeniem Moskwy, Moskwa jest już, jak najbardziej w Europie, natomiast miasta syberyjskie mają co gonić.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Nawet taki szczegół, jak KFC czy McDonalds, są tu te bary ale w jakiejś dziwnie zubożałej wersji. Potrawy te same ale już dolewka coli niedostępna. I ludzi mało, o kolejkach mowy nie ma.  Znalazłem też coś, co tu jest wszędzie a u nas rzadkie mimo, że bardzo przydatne. Otóż w ruchu pieszym na przejściach ze światłami wszędzie są liczniki, pokazujące ile czasu pozostało do zmiany świateł. Fajna rzecz i tutaj powszechna. I my możemy brać z czegoś przykład.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

                Jeżdżąc trochę po świecie, zawsze starałem się wybierać miejsca, w których jest co oglądać dlatego w zwiedzaniu miast syberyjskich trochę czuję się nieswojo. Nie znajdę tu Wawelu, ale nie znajdę nawet malutkiego starego miasta z kamieniczkami, żadnego miejskiego rynku. Co najwyżej wielkie płace z teatrami i pomnikami, obiekty sakralne i mosty.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Mimo ubogiej ilości takich miejsc, warto raz w życiu je zobaczyć by zrozumieć ten kraj i tych ludzi. Obowiązkowo trzecią klasą kolei. Powiedzcie co ciekawego może być w mieście, skoro we wszystkich przewodnikach i poradnikach w Internecie piszą:

- największą atrakcją Nowosybirska jest Zoo.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

W zoo też byliśmy. Odwołuję wszystko, co złego powiedziałem kiedykolwiek o zoo we Wrocławiu. W Nowosybirsku nie ma żadnych dużych zwierząt typu słoń, żyrafa, nosorożec, hipopotam, zebra.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Zoo, będące największą atrakcją turystyczną miasta to kompletny blamaż, owszem są ciekawe koty, ale jestem rozczarowany.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Za to pomnik Lenina stoi tu ogromny jak wszędzie. Jak w każdym mieście masa teatrów, oper, filharmonii i muzeów. Nie wiem jak z jakością ale w ilości placówek kulturalnych Rosja chyba wygrywa we wszystkich światowych rankingach. Nie wiem kto chodzi na te wszystkie występy. Może sami artyści chodzą jedni do drugich. Ilość afiszy o przeróżnych występach jest uderzająca i to we wszystkich odwiedzonych miastach. Rosja sztuką stoi i pomnikami.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

                Takie są rosyjskie miasta syberyjskie, wielka płyta i ogólne zaniedbanie. W jednym miejscu mniej go widać jak w Nowosybirsku, w innych jak w Jekaterynburgu - bardziej.


Po oglądnięciu kilku ciekawych miejsc bo szperając w Internecie i takie da się znaleźć i po przejściu wielu kilometrów, zmęczeni ruszyliśmy w stronę dworca.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

                Piżama pociągowa oczywiście nie wyschła, prana w odrobinie płynnego mydła tylko udaje, że nie śmierdzi. Zakładam ją mokrą na grzbiet i traktuję jak namiastkę mycia całego ciała. Do rana wyschnie. Ścielenie i hyc do łóżka. Kładliście się kiedyś spać w mokrej piżamie? Och jak ja pokochałem to górne łóżko po prawdziwie morderczych maratonach zwiedzania. Obok tylko jeden facet na dole, wygląda na Kazacha. Do Kazachstanu mamy rzut beretem, zresztą do Chin i Mongolii też. Do wszystkich tych trzech krajów dojechalibyśmy z tego miejsca w niecałą dobę pociągiem. A już teraz przy pokonywanych przestrzeniach, doba jazdy to dla nas chwila 😄 Pociąg nie jedzie za szybko, ciężko stwierdzić ile ale nie zdziwię się, jeśli ledwo przekracza 60 -tkę.
                Kazach pożyczał od Tomka nóż to ukrojenia chleba. A mi się wydawało, że każdy Kazach zawsze ma przy sobie kilka noży, maczetę i dwie siekiery. A może ten Kazach to nie Kazach. Tak czy siak jest ok, tyle że falami chrapie jak cholera. Niesie się po całym wagonie, ale kompletnie nikomu to nie przeszkadza. Nawet paniusi jadącej na bocznym łóżku. Gada ciągle przez telefon i rżnie damę.

- mnie pościeli nie nada

                Że niby pościeli nie chce, nie będzie przecież spała w takich warunkach. Kierowniczkę wagonu mało jednak interesuje co kto chce, ma wziąć pościel i tyle. Po pewnym czasie paniusia dwoma palcami rozkłada łóżko, ścieli je kiwając głową z dezaprobatą, po pół godzinie śpi już w kiecce pod pościelą, jak wszyscy i nawet chrapanie i bąki Kazacha Jej nie przeszkadzają. Nie przebierała się bo albo nie ma w co albo warunków na to brak. Jutro jej śliczna sukienka będzie wyglądała jak prześcieradło Kazacha, który gdy nie chrapie to się wierci. Jest godzina druga w nocy czasu lokalnego.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk

Skończyłem audiobooka z Niezwyciężonym Lema. Zacznę dziś Lśnienie Kinga i pewno zaraz zasnę. Wagon mamy nowy, pierwszy raz z klimatyzacją. Jest całkiem znośnie, nie gorąco i chyba nie śmierdzi. Idę spać, jutro po południu wysiadka w Krasnojarsku.

Kolej Transsyberyjska Nowosybirsk







Zasnąłem późno, wstałem wcześnie.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Po małej kolejce dostałem się do toalety. Tylko jedna czynna. Wspominałem, że trafił nam się wagon nowszego typu. Wyobraźcie sobie, że przy umywalce był normalny kran. Dało się opłukać twarz i umyć zęby. Wiele osób już to tutaj robiła bo woda jest wszędzie, na podłodze, ścianach a nawet kapie z sufitu. Toaleta jest bardzo mała, większe osoby muszą mieć tu spory problem. Przy spłukiwaniu muszli pojawia się niesamowicie głośny dźwięk, jakieś wysysanie przez podciśnienie. Nieźle się przestraszyłem. Dźwięk spuszczania wody jest słyszalny z daleka. Wróciłem na łóżko i nasłuchiwałem z nudów kiedy ktoś spuści wodę. Czyżbym zaczął wariować? Za oknem krajobraz bez zmian, głównie brzozy. Czasem jakieś budynki, ale rzadko.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Jest jakby więcej żółtych i brązowych liści. Czym dalej na wschód tym robi się jesiennej. Kazach też wstał. Odnalazła się jego żona i dwóch synów, jechali w innym miejscu i raczej nie tęsknili za Kazachem bo pojawili się dopiero rano z warknięciem:

- wstawaj!

Kazach wstał. Plus taki, że nie będzie chrapał, minus że włączył muzykę w komórce. Tak mu się spodobała, że postanowił podzielić się tym szczęściem z resztą podróżujących. Słyszeliście kiedyś te piosenki z tureckim zawodzeniem? Myślałem, że nie da się tego słuchać a jednak człowiek wiele zniesie. Paniusia też wstała, sukienka o dziwo nie pognieciona. Jakiś taki materiał odporny na pociągi i wyglądający trochę jak zasłonki mojej mamy. Zdjęła pościel, poskładała w kostkę i nawet się do mnie uśmiechnęła gdy dwa razy niemal się nie wywaliłem niosąc kawę. Praktyczna uwaga, kawy lejcie pół kubka jeśli nie chcecie kogoś oblać.
    Paniusia po jednej nocy w trzeciej klasie przestała być paniusią i wyglądała od rana na normalną miłą Rosjankę. Jak to podróże w takich warunkach zmieniają ludzi. Wieczorem w dalszej części wagonu malutkie dziecko darło się wniebogłosy. Myślałem, że ze spania nici. Chyba je jednak ogłuszyli albo zakneblowali bo do rana był spokój i Kazach mógł chrapać solo. Przebrałem się na wyjście, ale z łóżka nie schodzę bo na dole zrobiło się ciasno. Rodzina Kazacha zadomowiła się w naszym boksie. Kazach to moja nazwa umowna, ale na pewno nie mówią normalnym rosyjskim językiem i nie wyglądają na Europejczyków, No i ta muzyka z komórki... Żona Kazacha siedzi naprzeciw Tomka, a ten biedak wstydzi się spodnie zakładać aż tak bezpośrednio przy niej. Ciekawe kto dłużej wytrzyma. Kazachowa w końcu wychodzi gdzieś na chwilę i właśnie wtedy Tomek ustanowił nowy rekord Syberii w prędkości przebierania spodni.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

                Dojeżdżamy do Krasnojarska. Przedmieścia wyglądają dziwnie, rudery i śmieci a w oddali wierzbowce mieszkalne z zardzewiałymi blaszanymi balkonami. Wszystko sprawia takie wrażenie, jak Bejrut po ostrzale. Czym bliżej centrum tym lepiej. W oddali góry, wieżowce budowane na różnych wysokościach, krajobraz rozległego miasta, z blokami z wielkiej płyty na różnych poziomach daje razem bardzo ciekawy efekt. Zazwyczaj na górzystym terenie, wyżej buduje się małe domki, a tu są całe osiedla wysokościowców.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Dojeżdżamy, na peronie ma czekać kierowca, który zawiezie nas do hotelu. Nie czeka. My czekamy. Po kilku minutach postanawiamy iść na dworzec i rzucać się w oczy pod głównym wejściem na stację. Idziemy z tobołami przez przejście nadziemne. Uwaga dla posiadaczy walizek z kółkami. Rosyjskie dworce były budowane przed tym wynalazkiem i ogromna większość długaśnych schodów na stacjach nie ma żadnego przystosowania do ciągnięcia walizki. Trzeba ją targać. Ciekawi mnie, jak sobie radzą kobiety z dzieckiem w wózku, a już zupełnie sobie nie wyobrażam w jaki sposób może pociągami podróżować inwalida. Pomijając schody, wejście do wagonu jest zawsze metr nad peronem. Zupełnie sprawny człowiek ma duże problemy, żeby się wdrapać z tobołami a inwalida na wózku? To jest dla niego niewykonalne. Rosyjskie koleje są wyłącznie dla sprawnych osób. A biorąc pod uwagę wdrapywanie się bez drabinek na górne łóżko, dla bardzo sprawnych. Idąc przez zabudowaną kładkę nad torami mijamy chłopaka, który gra na gitarze i śpiewa rosyjskie piosenki niezwykle mocnym i ciekawym głosem. Przechodzi mi przez myśl, że Rosja to kraj artystów. Że ten chłopak marnuje się tu z takim potencjałem. Dochodzimy do wyjścia i czekamy. Tomek grzebie w dokumentach, wyraźnie jest info, że kierowca będzie czekał na peronie. Zostawiam Tomka z walizami i cofam się na peron. Muzyk nadal śpiewa, och jak ta rosyjska piosenka brzmi w jego wykonaniu, jak głośno, jak czysto, jak emocjonalnie. Szukałem artystów na moskiewskim Arbacie a znalazłem jednego na dworcu w Krasnojarsku. Nasz pociąg jeszcze stoi, to dobrze bo wracam po okulary zapomniane nad łóżkiem. Zabieram je, nie będzie ich nosił nikt w Mongolii. Kierownik wagonu zaczepia mnie i mówi, że przed chwilą szukał nas ktoś z tabliczką z moim nazwiskiem. Poszedł nas szukać na dworzec. Wracam do Tomka.

- był ktoś? - pytam

- nie. Jakiś spocony gość przeleciał koło mnie ale nie miał żadnej kartki. Lata tu takich więcej, diabli wiedzą czy któryś to nasz, bez kartki go nie rozpoznamy.

Raczej się spóźnił bo czekaliśmy kilka minut na peronie. Zapewne jeszcze nas znajdzie. Nie znalazł. Sądzę, że nie zależało mu za bardzo na tym kursie. Trudno nie znaleźć dwóch facetów stojących 15 minut, jak głupki z torbami pod drzwiami dworca. Przez te całe 15 minut obserwuje nas inny gość, temu widać zależy bo znalazł nas mimo, że nie umówiony.

- taxi? - Pyta z uśmiechem politowania, jakby znał całą historię zagubionego kierowcy

- Możet być, skolka diengów budiet za hotel na Karola Marksa?

- 200 rublej

- Ok, pojechali

200 rubli to wyjdzie nam z Tomkiem raptem po 6 zł na łeb. Mam wrażenie, że czym dalej na wschód tym taniej. Taksówkarz prowadzi nas do auta schowanego za kioskiem. Oczywiście nie ma żadnego oznaczenia, że to taksówka, za to podobnie jak nasz kierowca z Moskwy ma pobitą przednią szybę.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Może tutaj to jest znak rozpoznawszy taksówek, nie kogut, tylko pobita szyba. Ten w Moskwie miał jedno pęknięcie przez całą szybę ale ten go przebił, szyba jest potłuczona w kilku miejscach, dosłownie pajęczynka.

- policja nic nie mówit na takoju szybu? - pytam

- mówi, mówi - odpowiada, i to jakby zamykało temat policji

- a jak eto słucziłos ? - dopytuję

- kamień. Ja lubliu Rybu łowit, jechał i kamień mnie udarił

Moje cytaty dialogów mogą być wielce niedokładne bo moja pamięć i znajomość rosyjskiego nie są na najwyższym poziomie. Ale zrozumiałem z tej rozmowy, że lubi On na ryby jeździć i kiedyś podczas takiej wyprawy kamień spod koła innego samochodu uderzył w szybę i potłukł. Nie stało się to przed chwilą, może z rok już tak jeździ kto wie. A policja?  Cóż trochę się czepia, ale kogo to obchodzi.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Zagaduję, czy rano nie zawiózłby nas do rezerwatu Stolby. Gość jest chętny, zawiezie nas za 700 rubli, czyli po 20zł na głowę, rezerwat jest poza miastem kilka kilometrów, czyli znowu wygląda to na niską cenę. Umawiamy się na 9.00 rano. Tymczasem wysiadamy przed hotelem.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Jest w nim kilka rozsuwanych drzwi. Jedne zamknięte, w innych jakiś remont, w jeszcze innych same windy. Gdzie tu recepcja? W okolicy kręci się jakiś mundurowy, chyba nie policjant. Skąd to wiem? Proste. Policjantami są zazwyczaj młodzi chłopcy, wyglądający jak dzieci w tych wielgaśnych czapkach. Mundury na nich też zazwyczaj wiszą jak o dwa numery za duże. Wyglądają jak ósme nieszczęście. Tomek nawet podejrzewa, że w tutejszej policji czy milicji jest tylko jeden rozmiar munduru i jest on podstawą przyjęcia do służby. Nie mieścisz się w mundur to nie nadajesz się a jak za mały jesteś to sobie rękawy najwyżej podwiniesz. Widok tych chłopaków w przydużych wdziankach wzbudza raczej współczucie niż szacunek. Zapewne bardziej doświadczeni policjanci mają bardziej dopasowane mundury, albo do nich dorastają. Starsi służbą mają chyba ważniejsze zadania niż szlifowanie krawężników i na patrole uliczne wypychani są najmłodsi. Sądzę, że po zobaczeniu takiego funkcjonariusza z przydługimi rękawami i nogawkami oraz przeogromnej czapce opierającej się na uszach, nawet w najgroźniejszym przestępcy odezwą się uczucia macierzyńskie. Ale wracajmy do mundurowego pod hotelem. To nie policjant, może jakiś ochroniarz hotelowy.

- gdie nachoditsja reception?  - pytam chyba po rosyjsku

- trietij etaż

Aha czyli na trzecim piętrze. Trochę to dziwne położenie recepcji ale wsiadamy do jednej z wind i jedziemy na trzecie piętro. Jest recepcja. Meldujemy się, skanowanie paszportów, wydanie kart hotelowych czyli standard. Za nami kolejni goście, obok jakiś chyba oficer marynarki, ale może i pilot albo strażak, nie rozróżniam tych ich mundurów. Windy dwie, marynarz wsiada do jednej my do drugiej, pokój mamy na 4 piętrze. Naciskamy czwórkę, nie działa, wyżej też nie, zadziałała tylko jedynka i wysiadamy na parterze. Z windy obok wysiada marynarz i mamrocząc coś drapie się po głowie. Wszyscy z powrotem wchodzimy do swoich wind, czwarte piętro nadal nie działa, tylko trójkę można nacisnąć. Jedziemy i wysiadamy znowu przy recepcji, obok wysiada marynarz. Mamroczemy wszyscy we własnych językach i my idziemy do windy marynarza a on wsiada do naszej. Po zamianie wind i my i on lądujemy znowu na parterze. Po chwili spotykamy się na trzecim piętrze przy recepcji. Marynarz zagaduje do nas.

- ona tolka na trietij etaż jezdit?

Aha, czyli ma ten problem co my. Nie da się wjechać wyżej niż na 3 piętro do recepcji. Chyba jest więcej pięter skoro mamy pokój na czwartym. Gremialnie udajemy się do recepcjonisty. Ten wyjaśnia, że naszą kartę pokojową trzeba przyłożyć do czytnika w windzie i wtedy ta pojedzie dalej. Głupio nam się robi i marynarzowi też. Rozchodzimy się do swoich wind i tym razem nie spotykamy na parterze. Pokój malutki, ale daje radę.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Prysznic i pranie. Mamy tu dwa noclegi, nasze fatałaszki powinny wyschnąć. Gorzej z koszulami, ale wznoszę się na wyżyny swoich umiejętności językowych i oddaję trzy koszule do prania w recepcji. Jutro mają być wyprane i wyprasowane. Każdy w swoim domu powinien mieć taką recepcję. Całe popołudnie mamy na zwiedzenie miasta. Najpierw nabrzeże, widok na most i Jenisej bezcenny.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Drzewa już w jesiennej szacie na wysepce rzeki prezentują się przepięknie, w tle góry z wieżowcami na różnych wysokościach, za nimi wyższe góry z dziwnie ukształtowanymi szczytami rezerwatu Stolby. Z lewej most i przycumowany stary parowiec, wszystko dech zapiera.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Można by to namalować. Nabrzeże robi ogromne wrażenie ze względu na widoki. Jemy coś na tarasie restauracji nad samą wodą.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Widać, że to koniec sezonu ale jedzenie bardzo dobre. Powiem szczerze, że rosyjska kuchnia bardzo mi odpowiada. Tutejsza zupa rybna Uha czy Strogonow to majstersztyk delikatności i smaku. Albo jedzenie w hotelach i restauracjach jest tu powszechnie dobre, albo mamy wyjątkowego farta. W trakcie spaceru nabrzeżem zauważamy motorówkę, facet wozi turystów po Jeniseju. Ekstra, płyniemy.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Trochę rzucało ale warto było dla kolejnych widoków. Sama nazwa rzeki Jenisej brzmi jak wiersz, jest piękna i można się w nią zapatrzeć do zatracenia.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Do wieczora zwiedzamy miasto, nie jest tego za dużo bo po muzeach nie lubimy chodzić. Mają fajny park, nieco starej architektury i oczywiście pomnik Lenina i innych bohaterów.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Centrum, to - jak się już zdążyliśmy przyzwyczaić w syberyjskich miastach - długa główna ulica z szerokimi chodnikami oraz mnóstwem knajpek i sklepów wzdłuż niej. Zewnętrznych ogródków z parasolami brak, dużych szyb brak, do lokalu trzeba wejść przez drzwi i siedzieć w zamknięciu

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk

                Stoliki z parasolami na zewnątrz są tylko w parku rozrywki, który podobnie jak w Moskwie nosi imię Gorkiego. Właściwie to taki skromniejszy, mniejszy braciszek tego moskiewskiego. Po przejściu obowiązkowych w każdym mieście kilometrów wracamy spać, jutro czeka nas łażenie po górach. Na pięcie pojawił mi się odcisk. Moje ekstrawaganckie czerwone buty, które każdy facet musi kupić w związku z kryzysem wieku średniego, nie dają rady na takie maratony. Na szczęście nie na darmo targam 23 kg w walizce, jutro zmiana butów i nowe wyzwania. Wskazówka: na takie wycieczki zabierajcie wygodne obuwie, trzeba się sporo nachodzić.






Mieliśmy wcześniej zasnąć przed męczącą wycieczką do rezerwatu. Tomkowi się udało. Ja, jak zwykle ślęczałem do drugiej w nocy nad laptopem. We wszystkich hotelach jest całkiem szybki Internet, mogę załatwić kilka pilnych rzeczy w pracy i poprzebierać zdjęcia. Raczej wywalam tylko technicznie całkiem nieudane. Pozostałe, wszystkie z jakimś podkładem muzycznym wstawię w Internet w formie pokazu slajdów. W ten sposób nie zginą i zawsze będzie do nich dostęp. Zdjęcia są świadkiem tego co widziałem, wybierając tylko udane ujęcia, byłby to świadek mało wiarygodny. Poza tym, robię te zdjęcia dla siebie a mi kompletnie nie przeszkadza ich wielość. Obudziłem się niedospany. Szybkie mycie i na śniadanie. Ledwo przeżułam ćwierć bułki, nie mam apetytu zaraz po obudzeniu. Dopchałem się arbuzami i melonem. Wybieramy się do miejsca zwanego Stolby. Wiemy o nim tyle, że roi się tam od kleszczy, mam nadzieję, że to nie jedyna atrakcja.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Zabraliśmy z Polski prawie wybuchowy preparat na komary i kleszcze. Jest w nim tyle chemii, że możemy nawet świecić. Wysmarowaliśmy wszystkie odkryte części ciała i o 9.00 byliśmy już pod hotelem. Naszego kierowcę rozpoznaliśmy wiecie po czym, po pobitej przedniej szybie. Zawiózł nas pod bramę rezerwatu informując po drodze, że Krasnojarsk ma milion mieszkańców i zimą są tu mrozy po minus czterdzieści stopni. Dziś na szczęście jest na plusie i to ponad dwadzieścia. Wzięliśmy numer telefonu żeby było czym wrócić. Kierowca twierdził, że spod bramy ciągle jeżdżą jakieś auta i że na pewno coś złapiemy na miejscu, ale dla pewności numer dał. Nie wyobrażałem sobie jak mielibyśmy szukać powrotu skoro taksówki to nie są taksówki. Trudno zaczepiać po kolei wszystkich i pytać czy jest taksówką. No chyba, że naprawdę mamy kierować się wybitą szybą przednią. Nasz kierowca skasował 700 rubli i pojechał. Myślę sobie tak, facet między jednym wędkowaniem a drugim, stwierdza że nie ma w telewizji nic ciekawego, jedzie autem pod dworzec, wypatruje jeleni i oferuje usługę przewiezienia tam a tam za tyle a tyle. Myślę, że wielu Rosjan tak robi i to nie dla kasy a raczej z nudów. Wszystko poza jakimkolwiek systemem. Swoista partyzantka taksówkowa. Pod bramą rezerwatu jest kiosk gdzie sprzedają mapki po 100 rubli, kupujemy.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Kupiłem też od przydrożnej bizneswoman torebkę pistacji, które po drodze będę sobie skubał. Dostajemy informację, że tu jest tylko brama a do Stolbów trzeba jeszcze iść i to ostro pod górę 6 kilometrów.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Dowiadujemy się też, że kilka dni temu była tu grupa Polaków niezwykle wesołych i rozśpiewanych. Już po dwóch kilometrach marszu zastanawiałem się czy w tym miejscu jeszcze śpiewali. Było coraz stromiej. Po czterech kilometrach mimo, że temperatura była idealna a my w samych koszulkach, byliśmy już mokrzy jak szczury. Przystanki robiliśmy coraz częściej a przecież dopiero dochodziliśmy do właściwego rezerwatu. Po obydwu stronach drogi roiło się od karmików, w karmiącej żywiły się zwierzątka, które Tomek nazwał Burłakiem.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Te Burłakiem były przyzwyczajone do obecności ludzi. Dopiero jak zeżarłem pistacje zauważyłem, że ludzie wkładają po kilka ziarenek do przydrożnych karmików. Po to są te orzeszki, dla zwierząt. Przyjechał burak z Trzebiatowa i zżarł.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Siku mi się zachciało ale, jak mam sikać w lesie skoro wymaga to narażenia na atak kleszczy niesmarowanej części ciała. Nie przyszło mi do głowy smarować jeszcze... Jego. Jak to by wyglądało, gdyby mi jajka zaczęły świecić. Odważyłem się jednak na sikanie mając nadzieję, że z tak niewielkim rozmiarem nie zainteresuję żadnego kleszcza. Swoją drogą mam dużą wątpliwość co do środków na kleszcze. Podobno taki skubaniec kleszcz siedzi na gałęzi całe życie głodny i raz jeden udaje mu się skoczyć. Gdy ma szczęście i nie spada mordą na ziemię tylko na czyjąś skórę to czy tą jedną, jedyną na całe życie szansę zjedzenia czegokolwiek może udaremnić jakaś maść?

- eee, coś tu śmierdzi, nie będę jadł. Umrę z głodu ale wolę to niż picie krwi, która może być niesmaczna.

Cóż nasmarowałem się mimo tej niewiary, ale co chwilę macałem wszędzie czy nie natrafię na kleszcza. Nie natrafiłem nigdzie.... tam też nie.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Doszliśmy całkiem stromą dróżką do Stolbów. Co to są Stolby? To takie twory skalne, niby góry ale wyglądające jak posklejane z pojedynczych głazów. Te skały są na tyle wysokie, że wystają ponad korony wyjątkowo wysokich tutaj drzew. Dokładając do tego wysokie położenie rezerwatu, widok z nich ma zauroczyć.

- zaraz, zaraz - myślę sobie - jak to widok z nich? To trzeba na nie wleźć? - Ano trzeba.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Stolby o numerach 1, 2, 3 i 4 oraz przeróżnych nazwach: Dziad, Babka, Wnuczka i inne, są rozmieszczone na powierzchni kilku kilometrów, stosunkowo blisko siebie. Oczywiście dojścia są pod górę, czasem tak stromo, że bez wystających wszędzie korzeni drzew nie dało by się tam wdrapać na dwóch nogach.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Ta zewnętrzna arteria korzeni wyglądająca jak żyły na dłoni staruszki, powstała zapewne z powodu skalistego podłoża i cienkiej warstwy ziemi, ale to tylko moje domysły.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Do poszczególnych Stolbów prowadzą leśne dróżki oznaczone kilkoma kolorami. Na kupionej mapce tych kolorów nie ma i właściwie cała ta mapa nadaje się tylko do d... Nie, do tego też nie, bo papier jest sztywny i twardy. Pewno słabo się też pali. Hmm do czego się nadaje taka bezużyteczna mapa, już wiem! Świetnie nadaje się do sprzedawania turystom po  sto rubli. W lesie jest sporo wycieczek szkolnych. Gwar i śmiech.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Dochodzimy do pierwszej skały i zamarliśmy. Skala oblepiona wspinającymi się dzieciakami. Niektóre są już nawet na czubku i dopingują pozostałych. Wspinacza wygląda niezwykle ryzykownie, wszyscy wspinają się po głazach i skalnych występach bez żadnych zabezpieczeń. Stoimy jak zamurowani widząc wielkość ryzyka. Skały pną się wiele metrów w górę, z wielu stron mają kilkusetmetrowe przepaści, z innych tylko kilkunastometrowe, nie ma to znaczenia bo w obydwu przypadkach upadek na skały skończy się tak samo! Żadnych barierek, lin, nic. Nauczycielka wielce zadowolona ze sprawności uczniów i cała klasa poprzyklejane do skalnej ściany. Jedna nieuwaga i delikwent spada na łeb na skały i ten łeb sobie rozwala. W Polsce nie do pomyślenia jest taka wolna amerykanka. Polska nauczycielka chyba by zawału dostała na ten widok

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Jestem zszokowany i jednocześnie przekonany, że na Stolbach było setki wypadków w tym dziesiątki śmiertelnych. Jeśli się okaże że zginęło tu mniej niż dziesięć osób to nie uwierzę. Żona i syn często zwracają mi uwagę na wycieczkach że włażę gdzie nie trzeba i boją się o mnie, musieliby zobaczyć co tu się wyprawia. Ta ogólnonarodowa wspinacza to stąpanie po bardzo cienkim lodzie. Wystarczy malutka nieuwaga, poślizgnięcie. Coś nieprawdopodobnego, że w czasie naszego pobytu nikt nie spadł. Widząc co się dzieje sami też wspięliśmy się na dwa Stolby, te najłatwiejsze do wejścia.

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Gacie miałem prawie pełne jak tam właziłem. Widok z góry cudo. Dach świata. Zalesione połacie gór pod nami ciągnące się w nieskończoność. Zastygłem, to po Jeniseju kolejne miejsce na które można patrzeć w nieskończoność. Dwa Stolby mimo dużego ryzyka zdobyte, na te trudniejsze się nie odważyliśmy. Mimo, że Rosjanie włazili na co popadnie my staraliśmy się odróżniać ryzyko od całkowitego szaleństwa. Byliśmy przy zdecydowanej większości Stolbów, jak pisałem dwa zdobyliśmy bojąc się jednak robić zdjęcia tuż nad przepaścią. Nawet stanąć prosto się bałem poruszając raczej na czworaka na szczycie. Natomiast Rosjanie pozowali sobie wzajemnie w taki sposób, że musiałem zamykać oczy ze strachu. Adrenalina pozwoliła zapomnieć o zmęczeniu. Nie wiem ile kilometrów zrobiliśmy po tych lasach w tym większość pod ostrą górę.


Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Wiedząc, że mamy jeszcze sześć kilometrów do cywilizacji i kolejne do hotelu postanowiliśmy wracać. Z góry szło się dużo lepiej, ból łydek na drugi dzień pewny, ale pod górę było ciężej. Pod bramą okazało się, że nie ma chętnych do odwiezienia nas do miasta. Dzwonię do naszego kierowcy. Numer nieprawidłowy. No tak ja dzwonię z polskiego telefonu przez roaming, czyli potrzebny jest jakiś prefiks na Rosję. Próbuję różnych kombinacji, bez skutku. Cóż jeszcze do zachodu słońca z dwie godziny, nie łammy się. Kolejne wyzwanie dla mojej znajomości rosyjskiego. Idę do budki gdzie kupiliśmy mapkę i nawijam gościowi, że chcemy jechać do Krasnojarska. Facet jest pomocny i miły, dzwoni po taksówkę (czyżby prawdziwą?), po 30 minutach przyjeżdża samochód z kogutem Taxi na dachu. Dziękujemy dozorcy przy bramie za pomoc. Wsiadamy i jedziemy. Pytam kierowcę ile to będzie kosztować, ciekawe o ile więcej nas skasuje niż 700 rubli które wyniósł nas przyjazd. Kierowca na to, że nie wie bo licznik bije i wskaże pełną kwotę na końcu. Licznik? Matko Przenajświętsza czyżby prawdziwa cywilizacja? To w Rosji są normalne taksówki z kogutem i licznikiem? Pod drzwiami hotelu zapłaciliśmy 400 rubli. Dobra rada, szukajcie w Rosji prawdziwych taksówek, są takie i nawet mają całe szyby. Po przyjeździe prysznic i obiadokolacja w hotelu, na miasto nie było już sił i czasu, zresztą wszystkie ciekawe miejsca zaliczyliśmy pierwszego dnia. Jutro około 12.00 miejscowego czasu zabiera nas ktoś na dworzec, może ten sam co nas nie mógł znaleźć na peronie. Na ich usprawiedliwienie powiem, że zaraz następnego dnia w hotelu czekał na nas list od przewoźnika, który miał nam zapewnić transfer z dworca. W liście przeprosiny, numer telefonu i w ramach zadośćuczynienia propozycje darmowego zwiedzania miasta w 2 godziny z przewodnikiem. Nie lubimy wycieczek z przewodnikiem ale firma zachowała twarz. 

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Kolej Transsyberyjska Krasnojarsk Stolby

Jeśli wytrzymacie długość trzech piosenek to zapraszam na filmik z Krasnojarska i Stolbów:







Dziś pobudka bezszokowa. 9.00 i leniwe przeciąganie się do 10.00. Zjedliśmy śniadanie i powolutku spakowaliśmy. Tym razem kierowca nas znalazł.

Kolej Transsyberyjska

Jedziemy na dworzec.

Kolej Transsyberyjska

Czeka nas jazda pociągiem do Irkucka a stamtąd od razu autem do Listwianki nad Bajkałem. Sprawdzam pogodę, właśnie w dzień naszego pobytu ma tam padać. Tylko w ten jeden dzień. Ale co tam. Zamoczyć dłoń w Bajkale mogę nawet w deszczu.

Kolej Transsyberyjska

Mam dziś combo za sąsiada na pryczy obok, dwa w jednym. Facet i ślorbie i chrapie. Niski, gruby starszy pan w krótkich spodenkach podciągniętych pod brodę. Pojawiła się paraliżująca myśl, że ja też mogę tak wyglądać za kilka lat. Jedzie z żoną... na kochankę nie wygląda, raczej już na matkę. Mówiłem, że on jest niski i gruby. Ona przebija go w obydwu tych rzeczach.

Kolej Transsyberyjska

Śpi z Tomkiem. Jak tak patrzę na nich z góry to myślę sobie, ot gołąbeczki chyba się pokłócili, bo tak pleckami do siebie

Kolej Transsyberyjska

W środku nocy otwiera się oczy a tu gapi się na ciebie z pół metra jakaś obca osoba. Pół metra! To czasem z żoną leżę dalej, a śpimy w jednym łóżku. Co ciekawe, jak drugi raz otworzę oczy to z naprzeciwka może się już gapić zupełnie ktoś inny. W czasie gdy śpię, jedni wysiadają i wsiadają inni. Czy to przyzwoite zmieniać tak często partnerów?

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

Leżę teraz i słyszę małe dzieci, które popłakują z kilku kierunków. Wychylam się, zaraz obok kobieta o bardzo chińskich rysach karmi piersią niemowlaka a obok kręci się jeszcze dwoje innych kilkuletnich dzieci o równie chińskich rysach. Pachnie mi tu dalekim wschodem, oczywiście w przenośni bo w realu tutaj niczym nie pachnie, wręcz przeciwnie. Karmiącej kobiecie dałbym na oko z 50 lat, niemożliwe chyba żeby tyle miała. Albo wygląda staro albo ja mam jakieś skrzywienie w ocenie. Dzieci popłakują, ale ogólnie są grzeczne.

Kolej Transsyberyjska

Nasze dzieciaki latałyby już pewno po całym wagonie. Kobieta nie ma lekko, z trójką takich małych dzieci tłuc się nie wiadomo ile pociągami. Właśnie ścieli dzieciom łóżka, dokładnie i z namaszczeniem. Ile lat takiego ścielenia jeszcze przed nią? Ale ścieli je swoim własnym dzieciom, to wysiłek ale chyba i wielkie szczęście. Wiele osób nie ma dla kogo pościelić łóżka. Pewno najmniejsze będzie spało z nią.

Kolej Transsyberyjska

Płacze chwilami na cały głos a kobieta rozgląda się zmieszana po wagonie. Chciałoby się powiedzieć "nie martw się, to nikomu nie przeszkadza". Oby miała męża i oby był porządnym facetem. Z drugiej strony siedzi Rosjanin z telefonem. Rozmawia z kimś bez przerwy SMS-ani albo na FB i to o czymś miłym bo co chwila uśmiecha się pod nosem. Coraz więcej w pociągu i na dworcach podróżnych o obcych rysach twarzy. Taka chińsko - mongolska uroda. Za oknem raczej constans. Od Moskwy to samo, las i łąki, brzozy i trawa.
 
- niewiele się zmienia - mówię do Tomka

- No co ty gadasz, jest wyraźnie więcej sosen a mniej brzóz

Cóż, musiałem tą znaczącą zmianę jakoś przeoczyć. Ale jesieni widzę coraz więcej. Ciekawe, czy to dlatego że jesteśmy coraz dalej na wschód, czy po prostu już tyle czasu jedziemy. W pociągu Mamy tym razem bardzo pracowitego sprzedawcę obnosiciela. W końcu jakiś, który nie biega.

- czipsy, fistaszki, kieriegieszki, orieszki, siemka, napitki

Kolej Transsyberyjska
 
Powtarza tego typu tekst co dwa kroki. Zapewne coś pomyliłem, i dodałem jakieś własne słowo, ale jakiś to tak brzmiało do rymu. Mówi to takim miękkim rosyjskim akcentem, śpiewa prawie, uwierzcie mi, że brzmi to strasznie śmiesznie. Przy tym jest chudy jak palec. Chodzi z dwoma rodzajami towaru, raz te orzeszki, a potem:

- pierożki z kartoszkaj i kapustom

Kolej Transsyberyjska

I tak na zmianę, przejdzie się z orzeszkami, fistaszkami potem z pierożkami. Czasami wzbogaca reklamę pierożków dodając:

- wkustne pierożki z kartoszkaj i kapustom

Czyli chyba, że smaczne. Kupiłem. Sucha bułka z ziemniakami w środku. Kto wie, zapewne świeże, jeszcze ciepłe byłyby dobre, ale te raczej gość nosi już od kilku dni. Rada: kupujcie w podróży jedzenie od babuszek na peronach, u obsługi pociągu niekoniecznie.

Kolej Transsyberyjska

Dziecko znów płacze i to głośno, kierowniczka pociągu przyniosła jakąś dodatkową poduszkę i uśmiecha do młodej starej mamy ze zrozumieniem.

- czipsy, fistaszki, kieriegieszki, orieszki, siemka, napitki

Nasz handlowiec wraca. Staram się zapamiętać całą jego wygłaszaną reklamę, ale przy płaczu dziecka niewyraźnie słyszę. On mówi to takim spokojnym, stonowanym głosem, jakby nie słyszał tego dziecka. Trochę to surrealistyczne i śmieszne zarazem. Diametralnie różne czyjeś losy mijają się tak blisko a tak niezauważalnie.

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

Zapewne za pół godziny nasz przedsiębiorca będzie szedł znowu, tym razem z pierożkami. Nagle mój sąsiad w krótkich spodenkach zaniósł się takim kaszlem, że myślałem, że wypluje płuca. Kaszlał tak głośno i uporczywie, że aż niemowlę przestało płakać. W pewnej chwili kaszlący wychylił się za pryczę, jak gdyby naprawdę miał właśnie dokonać owego wyplucia płuc. Ale wychylając się, chodziło mu zapewne o to żeby kaszląc nie opluć swojego łóżka, a pod spodem....

Kolej Transsyberyjska

Pod spodem śpi Tomek. Dałbym mu ręcznik ale śpi. Dowie się za jakiś czas, jak przeczyta 😀

- pierożki, komu pierożki? Z kartoszkaj i kapustom

Sąsiad zapluł pół przedziału i się uspokoił. Raczej nie zaraża bo to kaszel papierosowy. Na stoliku leży paczka papierosów o nazwie "More". Jest 20.00 niedługo przygaszą światła. Mamy okienko, nikt nie płacze, nikt nie kaszle, nie chrapie i nie pierdzi. Nie wiem czy ja zasnę w takich warunkach.

Kolej Transsyberyjska

Jeszcze codzienna toaleta.

Kolej Transsyberyjska

Słuchawki do uszu i "Lśnienie" a może posłucham trochę Pink Floyd a potem Lśnienie i jakoś zasnę. Pink Floyd i znowu Lśnienie. Raz fistaszki, raz pierożki...

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska







Dojechaliśmy do Irkucka przed południem czasu lokalnego. Tomek stwierdził, że takie używanie kilku czasów ma dobre strony. Na przykład umawiasz się z gościem, którego nie lubisz i na spotkanie nie idziesz. Jak będzie miał pretensje to zawsze możesz się wykpić

- to ty myślałeś że umawialiśmy się w czasie Irkuckim? Ja byłem, czekałem na Ciebie o umówionej godzinie ale czasu moskiewskiego...

Wysiadamy w Irkucku i na peronie czeka młody gość z naszymi nazwiskami na kartce. Oczywiście przednia szyba w jego aucie jest pęknięta. Od razu zawiezie nas do Listwianki, wioski nad Bajkałem gdzie mamy nocleg. Facet jest rozgadany i bardzo przejęty rolą. Mimo, że jego zadaniem jest jedynie przewiezienie nas na miejsce, stara się wypełnić też rolę przewodnika.

- w Irkucku żywiot 650 tysiąc ludiej

Tyle zrozumiałem, ale mówił dużo więcej. Widać, że jest patriotą i kocha swoje miasto. Z tonu głosu wynika, że właściwie wszystko mu się tu podoba, miasto rozwija się w kosmicznym tempie. Jego patriotyzm przejawia się też w pogłaśnianiu radia, gdy tylko pada w nim nazwisko Putin. Przejeżdżamy przez Irkuck mijając stare drewniane domy. Myślę, że to główna atrakcja Miasta.
 
Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

 Niestety wiele tych domów jest w fatalnym stanie. Zagaduję po rosyjsku:

- Bardzo ładne macie te drewniane domki

- To wszystko się rozwali i powstaną piękne nowe bloki

Cóż, różnimy się co do definicji piękna. Nasz kierowca mimo, że młody ma dość zamierzchłą wizję kraju i swojego miasta. Jakieś zabytki przestarzałe na śmietnik. Beton, wieżowce i może jakiś pomnik to jest Jego wizja nowoczesności. Niestety z powodu takiego podejścia drewniane domy podupadają i są rozbierane. Żal mi serce ściska, że dla tak młodego Rosjanina właściwymi pamiątkami historii mogą być tylko pomniki na wielkich betonowych płacach. Jedziemy drogą nie połataną. To nie znaczy, że nową, nie połataną czyli z dziurami. W pewnym momencie jest remont drogi, właściwie robią ją od nowa. Ta budowa ciągnie się zaledwie kilka kilometrów, ale wprowadza naszego kierowcę w najwyższy stan dumy.

- za kilka lat nowa droga będzie do samego Bajkału.

Nie ukrywam zachwytu przeplatanego podziwem. Kierowca przerywa pochwały dla drogowców bo w radiu jest znowu coś o Putinie. Robi głośniej, na szczęście z nami nie podejmuje tematu polityki. Droga wznosi się i opada, po obydwu stronach gęsta tajga. Taka wycięta wstążka w środku lasu.

- wy w jewropie dumajetie, szto u nas w Irkucku po ulicach biełyje miedwiedie chodiat

- Ależ skąd - zaprzeczam gorliwie - my znajem, że u Was oczień nowoczesnyj kraj

- miedwiedie u nas jest ale w tajgu. Wołka toże można wstretit.

Na siku lepiej w lesie nie stawać. Do Listwianki mamy 70 kilometrów. Czas leci szybko przy miłej rozmowie i informacjach w radiu co dziś dobrego zrobił Putin. Na drodze jest warstwa małych kamyczków, słychać jak chrzęszczą pod kołami. W takich warunkach faktycznie ciężko się uchować z całą przednią szybą w aucie. Po pewnym czasie za oknem pokazuje się szeroka Angara.

- z Bajkała wychodiat tolka odna rieka - naświetla nam nasz taksówkarz

Do Bajkału wpływa podobno trzysta rzek a wypływa tylko Angara. Wierzę mu na słowo. Angara wygląda przepięknie z wysokimi górami w tle brzegów. Za chwilę widać Bajkał. Nasz przewodnik robi przerwę w punkcie uznanym przez siebie za widokowy. Nie mamy wyjścia musimy wyjść i cmoktając z zachwytu robić zdjęcia.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Widoki faktycznie są fantastyczne,  wielka woda i góry w jednym miejscu zawsze wyglądają przepięknie. Dodatkowego uroku dodaje mgła ciągnąca się po wodzie. Na samym środku dopływu Angary do jeziora Bajkał (kierowca nie mówi jezioro tylko morze) z wody wystaje skała. Nasz ambitny przewodnik strzelił nam legendę. Niewiele zrozumiałem, ale coś że wystaje sam czubeczek skały a jest ona wielka i stoi na dnie. Kiedyś jakiś Bóg pokłócił się z rzeką i wrzucił tą skale aby zamknąć rzece drogę do morza. Nie znaczy to, że nasz kierowca tak powiedział, jedynie że ja tak zrozumiałem.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Dojeżdżamy do Listwianki, ta miejscowość wypoczynkowa to... W naszych standardach dziura zabita dechami.

Kolej Transsyberyjska Listwianka


Kolej Transsyberyjska Listwianka

Tylko główna nadbrzeżna ulica wzdłuż Bajkału wygląda na cywilizowaną
 
Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Przy ulicy są jakieś sklepy spożywcze i parę innych.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Żadnych stolików z parasolami na dworze. Mijamy ludzi jedzących coś na przydrożnym murku. Rozścielony papier i śniadanko. Nieopodal na masce samochodu rozstawiony barek, piwo i wódka i kilka osób bawiących się świetnie wokół auta. Tak wspaniałe widokowo miejsce a "kurort" z lat 70 w Polsce , nawet gorzej.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Nasz kierowca macha ręką to tu to tam nie nadążając wymieniać atrakcji. Sklep pamiątkarski z eternitem na dachu, supermarket spożywczy mniejszy od mojego budynku gospodarczego przy domu. Lodziarnia, czyli dziewczyna siedząca na plastikowym krześle obok zamrażarki i targ, który faktycznie okazał się atrakcją. Nie chodzi o to, że mi się tu nie podoba, każde miejsce jest inne i nie zamierzam tu nic zmieniać, próbuję jedynie opisać jakoś obrazowo Listwiankę.
 
Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kierowca dostaje dodatkowe 5 euro za przejęcie się rolą i bardzo życzliwe podejście do nas. Starał się chłop jak mógł i to zupełnie bezinteresownie. Zostawiamy toboły w hotelu. Hotel to dość szumna nazwa na to miejsce. Kwatera prywatna, drewniany pawilon. Ale dwa łóżka są, prysznic jest i wifi podobno też.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

    Idziemy na targ. Pół na pół ryby i pamiątki. Pamiątki znormalizowane, wszyscy mają to samo. Większość to raczej chiński import.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Po dłuższym szukania kupuję, jako podarek z podróży dla mamy i teściów po paczce herbaty. Ładne opakowania a w środku jak zapewnia sprzedawca czaj który leczy wszystkie choroby na świecie. Znikają bóle, znikają zmarszczki, dosłownie eliksir młodości. Znajduję na koniec miejscowego artystę kowala, który sprzedaje swoje wyroby. W końcu coś oryginalnego. Kupuję dla żony metalowy kuty dzwoneczek. Nie, nie na szyję, na ścianę.
     Teraz ryby. Zaczepiają nas sprzedawczynie przy każdym stoisku, ciężko przejść.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

- rybu gariaczije !

- kapcionnoj Rybu !

- omuli gariaczije !

- nie prechaditie, bieritie rybu?

- skolka dla was ?!

- rybu choczetie? Gariaczije

I tak do bólu z każdej strony. Ciekawe przeżycie. Czas spróbować tych specjałów.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Bierzemy z Tomkiem dwie wędzone, ciepłe Omule, to takie ryby występujące w Bajkale, do tego jedną większą też z Bajkału, której nazwy nie zapamiętałem i jeszcze dwie malutkie jak krewetki patrzące na nas wielkimi oczami.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Na deser tatar z surowych chyba Omuli. Dodatkowo chlebek pieczony domowo w formie placka. Z wszystkim tym poszliśmy na oddaloną kilkadziesiąt metrów wąską kamienistą plażę. Na plaży były jakieś prowizoryczne zadaszenia podparte kołkami ale w środku miały koślawy stół i ławki. Idealne miejsce do spożycia ryby. Okazało się, że to nie są prowizoryczne szopki, tylko boksy spożywczo wypoczynkowe za które płaci się 100 rubli chłopakowi, który pojawił się nie wiadomo skąd. A może się nie płaci tylko przypadkowy chłopak naciąga turystów wyglądających na idiotów. Tak czy siak zapłaciliśmy.

Kolej Transsyberyjska Listwianka


Kolej Transsyberyjska Listwianka

Omule wędzone doskonale, tatar świetny, reszta dobra. Tomek stwierdził, że Omule mają specyficzny smak w którym się zakochał. Niestety będzie to nieszczęśliwa miłość bo było to prawdopodobnie ich pierwsze i ostatnie spotkanie. Po tym wspaniałym żarciu zamoczyliśmy ręce w Bajkale.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Nie wypada chyba myć rąk w Bajkale po jedzeniu dlatego pozostanę przy określeniu zamoczyliśmy ręce. Po to ta cała wyprawa,  żeby zamoczyć ręce w Bajkale, możemy wracać, tylko do lotniska jeszcze ponad cztery tysiące kilometrów.
    Na targu z jedzenia poza rybami popularne są szaszłyki. Niestety nie wiem z czego i podejrzewam, że nikt się jeszcze tego nie dowiedział. Szaszłyki pieczone są na zamówienie od ręki. Przy każdym grillu jest też przeogromny kociołek a raczej wok z ryżem, w ryżu chyba widać skwarki, cebulę, czosnek. Sprzedawca do szaszłyku dokłada solidną kopyść tego dodatku. Ludzie to spożywają gdzie popadnie. Kupuję tu też łuskane pestki cedrowe. Podobno, jak jakimś cudem któraś choroba przebije się przez lecznicze herbaty to wykończą ją te pestki. Biorę też torebkę pestek w łupinach, które dłubie się tu jak słonecznik i buteleczkę z olejem cedrowym. Kilka pestek w łupinkach spróbuję zasadzić w domu, będę miał farta to urosną mi drzewa cedrowe. Na odchodne kupiłem też kilka szyszek cedrowych, może moja Ania użyje ich do Bożonarodzeniowego stroika. Wychodzimy z targu słysząc wciąż za plecami namawianie do zakupów ryby. Jak bym zjadł jeszcze kilka to wyglądałbym, jak ta ich matrioszka. Spacer wzdłuż brzegu jeziora.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

To niesamowite ale Bajkał zimą zamarza w całości, ludzie jeżdżą po nim samochodami. To oczywiście jeszcze informacje od naszego kierowcy i z zamiłowania przewodnika. Natomiast jeszcze z podstawówki pamiętam, że to najgłębsze jezioro na świecie. Woda jak wszędzie indziej, ale świadomość, że to TEN Bajkał oddalony od mojego domu o tysiące kilometrów robi swoje. Nigdy nie myślałem, że kiedyś tu będę. Aż za głowę chcę się czasem złapać. Po godzince Listwianka zaroiła się od ludzi, chodzą ulicą albo siedzą na plaży. Po długich poszukiwaniach znajdujemy knajpkę z tarasem i parasolkami. Miejsce przepięknie położone, taras wpuszczony w jezioro. Pod nogami stare podgnite deski, spore spróchniałe szpary przez które widać wodę. Krzesełka plastikowe, parasole spłowiałe od słońca. Ludzi zero, tylko my. Jedyne miejsce gdzie można na zewnątrz wypić kawę i zjeść loda zupełnie puste. A te budy po 100 rubli obok pełne, dla mnie to wszystko jest bardzo dziwne. Zamawiamy dwie kawy i czaj czyli herbatę. Ekspedientka w fartuszku swojej babci patrzy na nas z kwaśną miną. Na jej twarzy widać zarzut

- a ci po cholerę tu przyleźli

Pijemy czaj, herbata przezroczysta z bardzo lekkim zabarwieniem. Kolor jak woda w Bajkale, ale gorąca. Smak subtelny, jestem zaskoczony. Spodziewałem się lury. Herbata nie jest mocna, ma w sobie delikatną nutę jakby traw wysuszonych na słońcu i takiż zapach. Potem już przy kawie kontemplujemy inność tego miejsca do znanych nam nadmorskich miejscowości w Polsce. Jest totalnie inaczej. Baza gastronomiczna pod turystę żadna, ale to jest właśnie urok tego miejsca. Jest takie jakie jest a my jesteśmy jedynie chwilowymi gośćmi. Wracamy do swojej pakamery gdzie będziemy nocować. Schodząc z głównej ulicy przechodzimy z bardzo marnie zagospodarowanego "kurortu" na wieś "sanacyjną". Chałupki drewniane chylące się ku upadkowi z drewnianymi płotami walącymi się na drogę, popodpieranymi kołkami tu i ówdzie.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Wieś zabita dechami to tutaj określenie dosłowne. Niektórzy postanowili przejść na wyższy etap rozwoju i grodzą się szczelnie blachą falistą zamiast desek. Taka sama blacha jest na dachach, choć w większości zwykły eternit. Jeśli tak żałośnie wygląda wioska wypoczynkowa nad obleganym Bajkałem, to nie chcę wiedzieć jak wyglądają zwykle wsie gdziekolwiek indziej na Syberii. Owszem widać tu jakieś początki rozwoju. Niektórzy mieszkańcy wybudowali nowe domy z myślą o wynajmie, ale baza turystyczna jest tu w stadium raczkującym. Z trudem znaleźliśmy do zdjęć kilka domków drewnianych, które były odnowione.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Miejsce przepiękne i na pewno za jakiś czas będzie to prawdziwy kurort, ale Rosjanom najwyraźniej się z tym nie śpieszy.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Dla turysty z Europy to gramotne miejsce i trudno się tu odnaleźć. Wieczorem jeszcze raz idziemy na deptak przy jeziorze. Zjedzenie loda czy wypicie kawy na powietrzu w eleganckim przystrojonym tarasie graniczy z cudem. Ale to chyba kwestia mentalności, czy zwyczajów. Upieprzeni po łokcie w rybie Rosjanie i Chińczycy stołujący się na krawężnikach i co bardziej płaskich kamieniach na plaży wydają się być zadowoleni. Chcę być dobrze zrozumiany, nie oceniam ich zwyczajów tylko je opisuję. Za godzinkę się ściemnia, może teraz miejscowość zacznie tętnić życiem?

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Cóż to tylko złudzenia, ryneczek pustoszeje, plaża również. Z braku przydrożnych knajpek ludzie zwyczajnie rozchodzą się do domów. Gdzieniegdzie grupki śpiewających "turystów" nad butelką przy samochodzie (ciekawe kto będzie prowadził). Nic tylko trzeba iść spać. Jedno co jest tu bardzo dobrze rozpowszechnione to rejsy przeróżnymi stateczkami. Mimo, że chyba sezon się skończył co chwilę coś wypływa na wodę. Na nabrzeżu ciągle słychać krzyki naganiaczy. Jeśli chodzi o możliwość pływania turysta ma wybór od motorówki po stateczki spacerowe.

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Zazwyczaj popyt kształtuje podaż. Można wysnuć wnioski, że miejscowi turyści... Hmm, nie ma chyba miejscowych turystów, turysta z natury rzeczy raczej jest przyjezdny, ale wiecie o co mi chodzi o turystów przyjezdnych ale takich miejscowych 😀 Otóż Ci turyści lubią pływać po Bajkale co pozwoliło na rozwój przewozów tego rodzaju, natomiast nie lubią siedzieć pod parasolami obgadując jak leci wszystkich przechodniów, jak robimy to my Europejczycy. Wolą wypić flaszkę w krzakach i zjeść rybę na kolanach dlatego nie wykształciły się klimatyczne przydrożne kawiarenki. Przypominam, że nie oceniam tylko opisuję. Wnioski są, jakie są, subiektywnie moje i każdy może mieć inne. Dobrze jest raz zobaczyć takie miejsce, ale musiałbym być wariatem, żeby tu siedzieć tydzień, jestem już zepsuty przez nasz rodzimy konsumpcjonizm, siedzenie na kamieniu z miską kaszy i kapcionnoj rybu bawi mnie doskonale, ale nie dłużej niż jeden dzień. Zresztą Europejczyków tu nie ma. Są Rosjanie i też w mniejszości. Podobno najwięcej przyjeżdża tu Chińczyków. Co rok więcej. Co kojarzy mi się z Chińczykami? Bylejakość. I tu się ta pętla zamyka. Patrząc w ten sposób na Listwiankę, wszystko to wygląda nawet logicznie. Idziemy spać, jutro niby ma tu być jakieś śniadanie. Koniec szwedzkiego stołu. Z moim codziennym rozwolnieniem na szczęście wiem, że gorzej z moim żołądkiem być nie może więc zasnę bez obaw. Tylko jeszcze jedna rzecz do załatwienia. Jakie cienkie ścianki w toalecie, tylko plastikowe panele oddzielają mnie od Tomka. Jak on to zniesie...

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Kolej Transsyberyjska Listwianka

Listwianka w filmowej pigułce:






Pobudka na spokojnie. O 11.00 ma przyjechać kierowca i zabrać nas do Irkucka. Idziemy na śniadanie na coś w rodzaju świetlicy. Właścicielka szamoce się nieco w kuchni i po chwili pojawia się omlet, chleb, ser, kawa. Jest Ok. Wszystko da się zjeść. Oczywiście z chlebem jest najgorzej. Nie jadłem w Rosji dobrego chleba, zresztą w zachodniej Europie również. Taki chleb mamy wyłącznie w Polsce, prawdziwy skarb. Ale nie wymagajmy za wiele. Opuszczamy Listwiankę z lekkim poczuciem, że byliśmy w chińskiej wiosce. Tutaj na Chińczyków mówi się "kitajce", przyznacie że dla Polaków brzmi to śmiesznie. Przyjechał kierowca, wychodzi ze świetlicy. Rozmawiał już kilka minut z naszą gospodynią. Kilkudniowy zarost, włosy ulizane do tylu, czarna koszula, czarne spodnie, but ze szpicem. Widać że gość jest świadom swojej niebanalnej wartości

- No sztoż maładcy, pajechali ?

- da! - odpowiadamy chórem, jak pionierzy.

- paszporty nie zabyli? Macie?

- Da!

Myślałem, że następne pytanie będzie czy rączki i uszy umyte. Nasz rosyjski podstarzały playboy zagadnął jeszcze do gospodyni coś w stylu:

- wsio w pariatkie? Klucze oddali? Bałaganu nie narobili?

Poczułem się trochę, jak na wycieczce z opiekunem. Tutejsi taksówkarze bardzo lubią wychodzić z roli.

- oni bardzo zdyscyplinowani, wsio w pariatkie

- No to charaszo. Możem jechac

Ciekawe co by było, gdybyśmy nie byli zdyscyplinowani? Kierownik wycieczki dałby nam szlaban na kwas chlebowy?

- Paszli

Poprzedni kierowcy przynajmniej próbowali pomóc nam z walizkami, playboy nie miał takiego zamiaru. Nie dziwię się, noszenie tobołów absolutnie nie pasowało do jego osobowości i wizerunku.

Kolej Transsyberyjska

 Auto, biała jak śnieg Toyota. Wszystkie szyby całe! Mało tego, kierownica jest normalnie z lewej strony. To tutaj wielka rzadkość. Samochody ściągane są zazwyczaj z Korei lub Japonii a tam jest ruch lewostronny, jak w Anglii.  Kierownicy się tu nie przerabia, policja się tym nie interesuje. Zdecydowana większość mieszkańców Syberii jeździ prawostronnie z kierownicą po prawej. I wszyscy się dziwią, że ja się dziwię.

- Eto normalna

Kierownica nie z tej strony, eto normalna, pobite szyby normalna, auta z jedną lampą normalna, poobijane auta przez wciskanie się na żyletki normalna. Tylko ja chyba nienormalny.
    Nasz playboy odpalił auto i jedziemy. Pogoda ekstra, słońce odbija się od złotego łańcucha na szyi kierowcy. Zaczyna się wykład. Za dużo Chińczyków, za mało pieniędzy, za duże domy ludzie budują, za małe samochody kupują. Przy wyprzedzaniu samochodów nasz playboy najpierw zrównuje się z wyprzedzanym, wychyla w moją stronę aż się muszę odchylić i patrzy kogo wyprzedził. Mam wrażenie, że chętnie by każdemu wyprzedzanemu jakiegoś instruktażu udzielił. Opowiada nam co ciekawego jest w Irkucku i tonem nie znoszącym sprzeciwu nakazuje nam co mamy zwiedzić. Mam nadzieję, że nie będzie odpytywał na wyrywki ze zwiedzania. Pytam:

- Jutro też ty po nas przyjedziesz zawieźć z hotelu na dworzec?

- da, toże ja prijadu

Cholera może odpytywać. Tłumaczy że domki drewniane to skarb Irkucka a oni wszędzie beton dają. No tu mi się spodobał.

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska

Jest szansa, że skoro są tacy ludzie, to może nie zginie to historyczne dziedzictwo Irkucka. Oby przekonali tych młodszych w rodzaju naszego wczorajszego kierowcy. Playboy, poprawiając co jakiś czas włosy w lusterku opowiada jeszcze przeróżne rzeczy o teatrach i muzeach. Boimy się przyznać, że my po muzeach nie chodzimy. Mówi też coś o lotnisku, że jest za blisko miasta albo za daleko, nie bardzo zrozumiałem ale przytaknąłem z mądrą miną. Nadal za każdym razem przy wyprzedzaniu zwalnia i patrzy kogo wyprzedza. Na szczęście ma daleko do okna z mojej strony i nie może się drzeć, a widzę że ma ochotę. W Irkucku nasz kierowca podjął jednoosobowo decyzję, że nie zawiezie nas na razie do hotelu. Musi sprawdzić godziny otwarcia muzeum bodajże jakichś Diekabrystów, gdzie mamy obowiązkowo pójść. Jedzie pół miasta i okazuje się że dziś nieczynne, uff.

- szkoda - mówię ze zmartwioną miną

Nie pojedzie jeszcze do hotelu, obwiezie nas po mieście i osobiście pokaże palcem co mamy zobaczyć. Jesteśmy nieco zmęczeni ale i wdzięczni za te wszystkie nadprogramowe rzeczy. Miał nas zawieźć z hotelu do hotelu a jeździmy po mieście jakby nam rodzice kupili auto na 18-stkę. W końcu docieramy pod hotel. Przed nami jakieś auto miało czelność zastawić drogę. Playboy trąbi, zresztą w mieście też wielokrotnie trąbił na samochody mamrocząc pod nosem coś, co tłumacząc na polski cenzuralny brzmiało

- te kobiety to wszystkie tak jeżdżą

- wczoraj samochód kupił

- eh ty...

Samochód przed nami chyba próbował zaparkować na kilka razy w ciasnym miejscu, nasz trąbi. Zrównuje z delikwentem. Tym razem ma gościa po swojej stronie więc otwiera szybę i drze do tamtego. Że tu nie parking i czy ślepy jest nie widzi, że ON jedzie i taki tam monolog. Podjeżdżamy pod szlaban. Na schodkach stoi pracownik hotelu ale szlabanu nie podnosi. Playboy trąbi raz, drugi. Pan z hotelu wchodzi do środka.

- może tu wysiądziemy ? - pytam nieśmiało

- Ok

Wysiadamy ale jest pewne jak w banku, że playboy nie zamknął jeszcze sprawy szlabanu. Wchodzimy razem na recepcję, kierowca wciska się przed nas uznając nasze zameldowanie za drugorzędne.

- dlaczego ty mnie szlabana nie otworzył

Wpatruje się wprost w pracownika hotelu, który wyraźnie stracił grunt pod nogami

- ty nie słyszał, jak ja trąbił?

- ja dumał.....

- No szto ty dumał? Że ja tam parkować będę?

- eee....

- Eh szkoda gadać. Ja wam gości przywiózł i wpuścić nie chcą.

Zszedł z pracownika hotelu, który wyraźnie odetchnął i zabrał za recepcjonistkę.

- rezerwacja jest?

- No ja szukam

- Szukaj, szukaj, paszporty dajcie.

Facet wyraźnie musi mieć wszystko pod kontrolą i to nie tylko własne sprawy ale i cudze. Daliśmy paszporty, rezerwacja znaleziona ale playboy wyszedł dopiero jak dostaliśmy kartę hotelową. Nadopiekuńczość może zabić? Już wiem, że tak. Przed wyjściem nasz dominator poinformował, że co prawda według planu jutro miał nas zabrać na dworzec o 8.15 ale on to zmienia i mamy być gotowi o 7.50. Jak myślicie zgodziliśmy się?

Kolej Transsyberyjska Irkuck

                W hotelu zostawiliśmy toboły i w miasto. Gorąco, jak diabli, mały Rejsik po Angarze dobrze nam zrobi. Zrobił, popływaliśmy godzinkę po tej wielkiej rzece.
 
Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Mieliśmy przygotowany plan zwiedzania, ale na nabrzeżu odkryliśmy fantastyczne rozwiązanie dla turystów. Nazwaliśmy to zielonym szlakiem. Otóż na chodniku namalowana jest zielona linia, wystarczy poruszać się wzdłuż niej i nie ominie nas żadna atrakcja.

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Linia ciągnie się kilka kilometrów, odległość akurat do jednodziennego spaceru. Przy każdym ciekawym miejscu jest tablica z mapką i opisem. Każde miejsce ma swój numer. Jakież to doskonale rozwiązanie nie w rosyjskim stylu. Jednak ktoś tu myśli o turystach. Taki namalowany na chodniku szlak zwiedzania to bardzo praktyczny pomysł i sprawdziłby się też doskonale w moim rodzinnym Trzebiatowie.

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Przeszliśmy cały zielony szlak od punktu do punktu, widzieliśmy między innymi polski kościół...

Kolej Transsyberyjska Irkuck
 
...i bardzo dużo starych drewnianych domów. Niektóre odnowione ale większość wyraźnie podupadających.

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Co ciekawe, drewniane domy, budowane na wiecznej zmarzlinie zapadają się, wiele okien jest już w części poniżej poziomu chodnika

Kolej Transsyberyjska Irkuck
 
Mimo kiepskiego stanu wielu z nich, wszystkie są pięknie prawdziwe. Ech, gdyby o nie zadbano, pilnowano aby nie remontować w dowolny sposób (do wielu wstawiono blaszane drzwi, plastikowe okna, blachę falistą na dach). Irkuck byłby perełką turystyczną.

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Robiąc zdjęcia tych domów Tomek stwierdził, że za 10 lat wielu z nich już nie będzie. Niestety zgadzam się z nim. Te domu z drewna, wszystkie z okiennicami i pięknymi zdobieniami, zaczarowały nas.

Kolej Transsyberyjska Irkuck

W pewnym momencie gdy robiliśmy zdjęcie drewnianego domu będącego w złym stanie, przechodząca obok kobieta zwróciła nam uwagę:

- pacziemu wy fotografirujecie takie doma rozwalone. Nie nada robić im zdjęć. Róbcie zdjęcia ładnym domom.

Trochę chyba wstyd kobiecie, że tyle dobra historycznego się rujnuje. Jak nie będzie zdjęć to nie będzie tego widać. Czyli po staremu, jak się o problemie nie mówi, to problemu nie ma.

Kolej Transsyberyjska Irkuck

                Obiad jemy we włoskiej knajpie, wolę rosyjskie jedzenie, ale ta włoska to jedyne miejsce, jakie znaleźliśmy, gdzie można zjeść na zewnątrz. Po całodziennym spacerze wracamy do hotelu. Złe wrażenia z Jekaterynburga i Nowosybirska zatarte. Irkuck to miejsce ciekawe, potrafi zmusić do zapomnienia o bożym świecie.

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Do tego łatwość zwiedzania dzięki zielonej linii. Na razie to mój numer dwa po Moskwie. Namawiam do odwiedzin, przy odrobinie wyobraźni można wśród drewnianych domów poczuć się jak w latach ich świetności. Taki spacerek w czasie. We wszystkich rosyjskich miastach jeden element architektoniczny się powtarza. Jest to toaleta z okienkiem w którym szczelnie zamknięta siedzi rosyjska matrioszka.

Kolej Transsyberyjska Irkuck

Nie wiem czym ona tam oddycha i jak wygląda, bo przez okienko wchodzi tylko ręka z pieniędzmi. Żadna praca nie hańbi ale takie siedzenie w pudełku między męskim a żeńskim może chyba doprowadzić do choroby psychicznej. Zważywszy na to w jakim stanie są same toalety, można wysnuć wniosek, że owa matrioszka w ogóle nie wychodzi ze swojej kasy. Toalety są czynne cały dzień. A Wy macie czelność narzekać na swoją pracę;) Idziemy szybko spać, rano wczesna pobudka. Nie chciałbym, żeby nasz playboy musiał na nas czekać






Wyjazd wcześnie rano aby trasę pociągiem między Irkuckiem a Ułan Ude odbyć w dzień. Dlaczego to takie ważne? Otóż dużą część tej drogi będziemy jechali wzdłuż brzegu Bajkału. Jesteśmy trochę niewyspani i boimy się, że możemy zasnąć w pociągu. Na szczęście przyjeżdża po nas playboy, a On zaraża energią. Najpierw wypytał recepcjonistkę czy wszystko w porządku, potem nas o to samo. Kazał sprawdzić czy na pewno wszystko zabraliśmy a zwłaszcza paszporty. Wypytał czy miasto się podobało, na szczęście nie zadawał szczegółowych pytań o muzea. Wydawał się być zadowolony z naszej wizyty. W jakimś stopniu zdaliśmy egzamin, brakowało tylko żeby jeszcze po ojcowsku poklepał nas po ramieniu. Zadowolenie naszego Playboya jest naszym zadowoleniem. Po drodze tłumaczył co gdzie jest na dworcowej tablicy informacyjnej.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Zapewne znamy już tą tablicę lepiej od niego ale w skupieniu wysłuchaliśmy instrukcji. Pożegnaliśmy się, jak dobrzy znajomi i udaliśmy na dworzec. Tomek aż tak się nie zestarzał na naszej wyprawie, na zdjęciu ten facet obok to nie Tomek tylko przypadkowy Rosjanin.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Procedura standardowa.Tablica, na niej wyskakuje numer peronu, my na peron, paszporty, zajęcie miejsc, rozdanie pościeli. Tu wprowadziliśmy małą zmianę, postanowiliśmy nie nawlekać pościeli, bo zaśniemy, jak będzie za wygodnie.
 
Kolej Transsyberyjska Bajkał
 
Kolej Transsyberyjska Bajkał

Dziewięć godzin jazdy to dla nas drobna przejażdżka. Co ciekawe pociąg jest prawie pusty. Cały czteroosobowy boks mamy do własnej dyspozycji a to już komfort. W całym wagonie niewielu Rosjan.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Kolej Transsyberyjska Bajkał
 
Po półtorej godzinki za oknem zaczyna się spektakl. Bajkał w pełnej odsłonie.
 
Kolej Transsyberyjska Bajkał

Kolej Transsyberyjska Bajkał 
Widoki przepiękne, chociaż przez brudną szybę pociągu widać jak przez zmatowiałą pleksi. Przypominam, że okna się nie otwierają. Niewiele zdjęć nadaje się do pokazania.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Momentami jedziemy kilka metrów od wody. Wydaje się, że mimo szyby czuję jej rześki zapach niesiony lekką bryzą. Mijamy przeróżne przybrzeżne rozlewiska, zatoczki i małe strumyki wpływające do jeziora.
 
Kolej Transsyberyjska Bajkał

Dalej bezkresna przestrzeń wody otoczona wzniesieniami i górami po kres widoczności. Drugi, przeciwległy brzeg daleko, nie do zobaczenia i nie do ogarnięcia nawet, myślą prostą. Na tafli jeziora gdzieniegdzie mała łódeczka z wędkarzem.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

W niektórych miejscach pojawia się mgła nadająca miejscu dozę tajemniczości, w innych miejscach ustępuje a słońce znaczy na wodzie, zdaje się żywy migający ślad promieni. Spokój i cisza emanują z Bajkału, jakaś niepojęta pewność jutra. Za oknem leniwie sunącego pociągu mamy widoki, które jest w stanie opisać tylko poeta, którym niestety nie jestem. Jeśli chcecie poczuć ten dreszcz, nie macie wyjścia, musicie tu przyjechać.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Przez kilka godzin Bajkał za oknem skrzył się i mienił odpoczywając czasem w tumanie mgły. Potem zaczął zanikać za drzewami, coraz częściej i częściej, aż zniknął na dobre.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Tak pożegnaliśmy się z tym jeziorem jak morze. Ale zawsze będziemy wiedzieli, że ono tu jest... pewne jutra.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Resztę podróży spędziliśmy trochę drzemiąc, trochę gadając, siorbiąc zupkę.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Nawet nie mogę Wam opisać żadnego podróżnego, żadnego przez dziewięć godzin nie miałem w zasięgu wzroku.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Ale za to często kręciła się szefowa wagonu. Młode dziewczę spędzające życie w pociągu. Kręciła się sprzątając jakimś przypadkiem zawsze w naszych okolicach.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Gdy idąc do toalety zobaczyłem ją przez uchylone drzwi, siedzącą samotnie w swoim malutkim pomieszczeniu służbowym zrozumiałem, że byliśmy dla niej jedną z niewielu rozrywek w pociągu. Pisałem już kiedyś, że kierowniczki pociągów jadą ze składem całą trasę, na przykład od Moskwy do Władywostoku. To wiele dni jazdy. Nie jadą raz tylko ciągle to robią, bo to ich praca. Do dyspozycji mają jakieś malutkie komórki gdzie siedzą najczęściej zupełnie same. Nuda to za małe słowo. A tu trafiło się dwóch Polaków

- umyję obok nich podłogę i okna, popatrzę na nich jak w zoo, zleci mi godzinka

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Nam całe dziewięć godzin zleciało jak mgnienie oka. Sam dojazd do Ułan Ude wydał mi się jeszcze piękniejszy od Bajkału. Szeroko rozlewająca się rzeka, bagna i nad wszystkim góry.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Dopiero od Krasnojarska widzę po co tu przyjechałem, przyroda czym dalej tym piękniejsza.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Wysiadka, na peronie czeka wysoki Buriat. Nie wiem czy dobrze go nazwałem, moich wspomnień proszę nie traktować jak Wikipedii, na pewno roi się tu od przekręconych słów. Wyczytałem jednak, że Ułan Ude to stolica Buriacji. Kierowca z mongolskim typem urody był zapewne Buriatem nie mylić z burakiem. Pomógł mi z walizką. Podjechaliśmy pod hotel pięknym, zupełnie normalnym i całym audi (chyba audi, ale czym dłużej myślę tym mniej jestem pewien marki).

Kolej Transsyberyjska Bajkał

W recepcji zostawiamy paszporty do kolejnego skanowania wszystkich pustych stron. Pokój bardzo przestrzenny, chyba najlepszy, jaki mieliśmy do tej pory.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Ściemnia się i planujemy dziś wyjście wyłącznie na obiad. W internecie znajdujemy info, że jedną z atrakcji miasta jest taras widokowy na ostatnim piętrze właśnie naszego hotelu. Ogarniamy się i jedziemy na górę. Jest taras i jest też restauracja z przepięknymi widokami. Nic więcej nam nie trzeba. Zamawiamy porządny obiad z deserem i delektujemy niezapomnianym zachodem słońca. Żadne zdjęcia nie oddadzą czaru tej chwili. Pierwszy kierowca wożący nas po Moskwie dziwił się, że mamy nocleg w Ułan Ude

- tam niczewo nie ma

A ja widzę z tarasu wieżowca, że to najpiękniejsze miejsce, jakie odwiedziliśmy w całej podróży.

Kolej Transsyberyjska Bajkał

Czysta egzotyka. Nie mówię nawet o tym, że wszyscy ludzie dookoła wyglądają z twarzy, jak mieszkańcy Mongolii, chociaż to też podkreśla egzotyczność miejsca. Mówię o wyglądzie miasta z góry, brakuje słów. W oddali góry a za nimi kolejne góry z każdej strony, dokoła. W środku rozlewisko rzeki Ude szykującej się do zasilenia Angary. Rozlewisko przepiękne widokowo. W ten malowniczy obraz przyrody wpisane miasto, ale jakże niezwykle. Zwyczajne miasto z wieżowcami, placami, sklepami i samochodami to tylko centrum Ułan Ude. Zaraz za centrum zaczyna się coś czego jeszcze nie widziałem. Całą ogromną płaską dolinę zaczynają wypełniać małe domki. Są ich tysiące, jeden obok drugiego, ciągnące się dziesiątki kilometrów. Kiedyś ktoś powiedział, że Ułan Ude to olbrzymia wioska. Teraz go rozumiem. To faktycznie wygląda, jak ciągnąca się w nieskończoność wieś. Chałupka przy chałupce, dróżki między nimi to zwykle klepisko, bez utwardzenia. Tomek, być może jeszcze trafniej nazwał to niekończącym się polem namiotowym. Dodał, że listonosz na dostarczenie jednego listu potrzebuje tu chyba całego życia. Wyobraźcie sobie 400 tysięcy ludzi mieszkających w małych chatkach jeden przy drugim, zajmuje to naprawdę ogromną przestrzeń i robi wielkie wrażenie. Robiąc już w pokoju plan zwiedzania dochodzimy do wniosku, że przy takich odległościach musimy wspomagać się taksówką. Klikamy jak zwykle przed zaśnięciem w Internecie. Eh, żeby w rosyjskich kolejach było wifi i prąd... Śniadania są do 10.00 nie musimy się rano zrywać.







Wstajemy i powiem Wam, że czuję już w kościach przejechane i przechodzone kilometry. Zmęczenie. Ale mając w głowie wczorajszą panoramę miasta ochoczo wybieramy się w plener. Najpierw śniadanie, znów bez szwedzkiego stołu, na menu zrozumiałem słowo omlet i to zamówiłem. Tomek wcina jakieś płatki i chyba naleśnik. Tutejsze naleśniki ni jak się mają do cudownych naleśników mojej żony, a omlet... Da się zjeść. Pod hotelem widzimy samochód być może w wieku mojego dorosłego syna a na dachu doczepione coś żółtego

- Eto Taxi ?

- da Taxi, wsiadające

- Ty zawieziosz nas w kilka miejsc?

Pokazaliśmy miejsca, które nas interesują, w tym świątynię buddyjską odległą o około 40 km. Buriat pokiwał głową, pochrumkał i mówi

- piać tysiacziow?

Wydało mi się to dużo, z drugiej strony do jednego z miejsc jest 40 km a i inne porozrzucane. 5 tysięcy rubli to nasze 300 złotych, musimy zobaczyć buddyjską świątynię, zgadzamy się. Facet wyraźnie się ucieszył. Był strasznie rozgadany.

- wy pierwszy raz widzicie Buriata?

- tak, pierwszy raz tu jesteśmy

- a czemu poliaki tak nie lubią Rosjan?

- lubią, lubią. To tylko politycy się kłócą a zwykli ludzie lubią Rosjan

Zdecydowanie naciągałem fakty, ale taksówkarz był tak prostolinijnie szczery i otwarty, że nie miałem odwagi mu powiedzieć, że z wszystkich narodów Polacy lubią tylko siebie samych a i to wybiórczo. Zresztą nie można uogólniać. Ja jestem Polakiem a czułem ogromną sympatię do tego Rosjanina. Czyli nie jest tak źle w stosunkach polsko rosyjskich

- u tiebia ile liet? Kiedy ty radiłsia?

- W 1967 godu

- a ja w 1968

Taksówkarz był coraz bardziej rozradowany co spływało i na nas. Najpierw zobaczyliśmy sławetną głowę Lenina, podobno największą na świecie.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Cóż, łeb jak łeb. Wielki płac defiladowy a przy nim wielki łeb Lenina. Swoiste doznanie estetyczne. Ale obowiązkowy punkt zwiedzania Ułan Ude. Była też grająca fontanna tryskająca do taktów muzyki.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Zobaczyliśmy jeszcze kilka innych ciekawych zabytków i miejsc.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Były też zabytki na kółkach

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Następnie ruszyliśmy do odległej wioski, gdzie znajdują się pagody buddyjskie i podobno jakaś szkoła czy coś w rodzaju ich klasztoru.

- krasiwyje gory - ciągnę

- to jeszczio nic, dalej jest ładniej a gory większe, ja tam był dwa lata sałdat

- ja też byłem dwa lata w wojsku - chwałę się

- nad Bajkałem wy byli?

- da my byli w Listwiance

- Listwianka eto nie interesna

Buriat wytłumaczył, że Listwianka to dziura do czego już sami wcześniej doszliśmy. Wyjaśnił, że nad Bajkałem jest wiele wspaniałych kurortów i szkoda, że nie byliśmy w jednym z nich. Czyli nie jest tak źle, a ja już na podstawie jednej Listwianki miałem wyrobione marne zdanie o bajkalskiej bazie turystycznej.
      Droga prowadząca do buddyjskiej wioski jest malownicza ponad miarę. Przebija Bajkał i wszystko co widzieliśmy dotąd w Rosji.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Step, ciągnący się kilometrami aż do podnóży górskich. Wszędzie i blisko i daleko domki. To wszystko co widziałem wczoraj z tarasu mam na wyciągnięcie ręki. Bardzo to egzotyczne i niepowtarzalne. Przeogromna, nie do ogarnięcia superwielka wieś.
 
Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Pisałem już, że trudno wytłumaczyć komuś własne doznania wizualne, zdjęcia również tego nie oddają. Trzeba tu być, można tu poczuć stepy Mongolii, przestrzeń powoduje zachłyśnięcie się wolnością. Tak, tak, w Rosji zachłysnąłem się wolnością. Takie miejsca widziałem dotąd tylko na filmach podróżniczych, to właśnie po to jechaliśmy tu tysiące kilometrów. Nasz kierowca otworzył szyby pozwalając czuć nam ten fantastyczny pęd powietrza, namiastkę galopu przez step na końskim grzbiecie. Już za samą jazdę w takich okolicznościach przyrody można zapłacić pięć tysięcy rubli. Ta droga ze stepem, górami i największym "polem biwakowym" jakie widziałem, wryła mi się mocno w pamięć i jest bardzo blisko niedościgłych krajobrazów Norwegii czy krajów śródziemnomorskich. To miejsce jest całkiem inne i trudno je z czymkolwiek porównywać, właśnie dlatego go nie zapomnę,  przez tą niepowtarzalność. A to dopiero droga do czegoś co również widziałem pierwszy razem życiu. Nasz kierowca był zdecydowanie Buddystą, na lusterku kołysał się wisiorek z jakimś guru czy świętym. Nie bardzo znam się na buddyzmie i ich nazwach, ale ten kołyszący się osobnik był kimś niezwykle ważnym dla naszego kierowcy.

- wy jewo uwidzicie

Że niby zobaczymy tego typka z wisiorka. Nie wiem co miał na myśli nasz taksówkarz pewno jakieś przeżycie duchowe

- wy zobaczycie jego nieśmiertelne ciało

No jeszcze lepiej, nasz przewodnik wyraźnie się rozkręcał, czyżby rozpoczął etap nawracania nas na właściwą wiarę ?

- on oczień silny cziełowiek, duża moc

Zacząłem się czuć nieco dziwnie, ale słuchałem pobieżnie, skupiając raczej na widokach za oknem. W pewnej chwili jakiś samochód z kierownicą z prawej strony (nasz oczywiście też miał z prawej) próbował wyprzedzać wciskając się przed nas. Normalną reakcją byłoby zwolnienie, ale tu normalną reakcją jest trąbienie. Buriat zatrąbił raz po raz i auto przed nami zrezygnowało z wyprzedzania. Czy to koniec? Nie tu. Teraz zrównanie aut i wrzeszczenie na siebie przez szybę. Jedziemy tak kilkadziesiąt metrów a kierowcy sobie coś tłumaczą. Potem Buriat Jak gdyby nigdy nic odwraca się do mnie z uśmiechem i mówi

- już dojeżdżamy

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Z daleka zaczęły majaczyć żółte dachy pagod. Pagody są kolorowo przepiękne i jest ich sporo, cały kompleks. Słyszę turystów z Europy, czyli to musi być ciekawe miejsce.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kierowca wysiada z nami i nie pozwala robić zdjęć

- najpierw do mistrza, potem zdjęcia

Może nie mówił "mistrza" ale coś w tym rodzaju. Myślę sobie, gość naprawdę przyjmuje turystów, pomacha im ręką, czy modli się przy nich. Dochodzimy do kas, za wizytę z mistrzem z wisiorka trzeba zapłacić bilet, czyli po europejsku. Kupujemy dwa bilety i dodatkowo po dwie szmaty. Buriat układa nam te szmaty z namaszczeniem na szyki i ciągnie do kolejki do jednej z pagod.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Wchodzimy i doznajemy szoku, przynajmniej ja. W pewnej odległości za szybą siedzi w kucki znajomy z wisiorka. To mumia, jakoś zabalsamowane czy zasuszone ciało, które patrzy na nas przez przymknięte szparki oczu. Jego twarz jest lekko zniekształcona, jakby wyschnięta, ale to prawdziwa twarz. Kolejka przesuwa się, osoby dochodzące do mistrza padają na ziemię i biją pokłony. Na szczęście tylko wyznawcy, turyści mają prawo po popatrzenia zwyczajnie i przejścia dalej, najlepiej zostawiając kolejny banknot, których całkiem sporo już leży u stóp mistrza. Kamień spada mi z serca, że nie będę musiał rzucać się na klęczki. Przez chwilę się wystraszyłem w co się wpakowałem, ale widzę, że wyjdę z tego cały. Szmatę złożyłem na kupce reszty szmat, zastanawiam się czy nie wracają do ponownej sprzedaży. Następnie doszedłem do mumii, przedziwne uczucie gapić się na gościa, który dawno nie żyje, w dodatku z tak małej odległości. Raczej chciałem już wyjść. Nie wyszliśmy jednak z pustymi rękoma. Przy wyjściu jakiś łysy mnich w wielkim skupieniu wręczył nam po kolejnej szmacie, tym razem uwaga! Z supłem! Nasz kierowca drżącym głosem wyjaśnił, że ten kawałek materiału trzeba powiesić w domu w widocznym miejscu i szczęście zapewnione. Jak powiem, żonie że ta czerwona wstęga ma wisieć w salonie to może i powiesi ją, ale mnie na niej. Postaramy się wspólnie znaleźć gdzieś w domu na nią miejsce. Zwiedziliśmy całe to miejsce robiąc zdjęcia i filmy.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Nasz kierowca co jakiś czas padał na kolana w przeróżnych miejscach, które okazywały się świętymi. W pewnym momencie musiałem pomyśleć życzenie, następnie iść z zamkniętymi oczami do ołtarzyka z jakimś głazem, jak trafię to życzenie spełnione. Trafiłem. Szkoda, że nie pomyślałem o milionie w totolotka. Życzenia nie zdradzę. Zresztą nie wiem czy się spełni. Po pokazie Buriata, który szedł po mnie wydaje mi się, że nie dopełniłem wszystkich formalności. Nasz kierowca mianowicie po trafieniu w kamień oddał kilkanaście pokłonów, przyklęknięć, następnie obcałował kamień tak, że nie zostawił chyba na nim suchego miejsca. Bardzo wylewny chłop, mam nadzieję, że z nami pożegna się zwyczajnie. Tomek doczytał gdzieś, że to miejsce z mumią odwiedził między innymi Dalajlama i Putin, no a teraz my. Wyczytał jeszcze coś. Nie wiem ile w tym prawdy, ale tak to tutaj przedstawiają. Otóż owa mumia to nie mumia. Jest to jakiś niezwykle mądry wyznawca buddyzmu, który napisał na kartce, żeby po śmierci nic nie robić z jego ciałem, i sprawdzić dopiero za 30 lat stan tego ciała. Zapewne nie wszystko dobrze doczytałem ale twierdzą tu w uproszczeniu, że gość napisał że jego ciało po śmierci się nie rozłoży. Następnie kucnął sobie do modlitwy i w tej pozycji zmarł. Kompletnie nic nie robiąc z jego ciałem wsadzili go za szybę i tak będzie już siedział zaraz sto lat. Dacie wiarę ? Nasz kierowca zdziwiłby się strasznie, że można mieć jakieś wątpliwości. Niestety w żadnym z pomieszczeń w środku nie można było robić zdjęć a szkoda bo były bogato wyposażone. Co prawda prawie całą moją uwagę przykuł kucający naprzeciwko trup, ale kątem oka widziałem, że w tych budynkach odprawiane są codzienne obrządki. Były porozkładania poduszki do siedzenia. Jakieś stojaki chyba na księgi, bębenki, dużo kolorowych materiałów. Kolorystyka całości niczym nie ograniczona, feria soczystych barw.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Moje wspomnienia z podróży nie są naukowym traktatem o odwiedzanych miejsc, tylko opisem moich wrażeń na gorąco. Jeśli chcecie coś doczytać o tym miejscu to szukajcie aż znajdziecie w Internecie  Po tej ciekawej wizycie Buriat zawiózł nas z powrotem do Ułan Ude. Droga powrotna była równie piękna co rano. Może dlatego, że to ta sama droga tylko w drugą stronę 😉.
     W mieście zawiózł nas do kolejnej pagody na szczycie wzgórza, pod nami całe miasto z jeszcze większego dystansu niż taras hotelu.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Brakuje mi już słów na opisywanie tego widoku. Przy budynku na wietrze trzepotało tysiące skrawków materiału.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Zapewne jest tu zwyczaj zostawiania tu kawałka szmatki. Niestety posiadaliśmy wyłącznie święte paski, które mamy zabrać do domu. Nie mieliśmy innych materiałów a pomysł pozostawienia tu naszych majtek szybko upadł.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Potem jeszcze mały objazd miasta z Buriatem, któremu gęba się nie zamykała

- jeden dolar to ile waszych złotych?

- dobrze się w Polsce żyje?

- a kto jest u was prezydentem?

- jak zarabiasz na życie?

Nie wszystkie pytania pamiętam. Ale na wszystkie odpowiadałem. Dałem mu nawet nasze 20 zł.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Przykleił je w samochodzie nad lusterkiem i stwierdził, że będzie wszystkim mówił o dwóch Polakach, których woził i pokazywał polskie pięć dolarów. Pożegnaliśmy się na Arbacie. Obyło się bez pocałunków, wystarczyły ruble.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Bardzo otwarty człowiek, będę go dobrze wspominał. Arbat to podobnie jak w Moskwie miejski deptak ze sklepami.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude
 
Sklepy były ale jak zwykle usiąść na kawie nie ma gdzie. Jedyna knajpa w okolicy to znowu włoska. Stoliki w pomieszczeniu, czego mocno żałowałem ze względu na piękną pogodę. Jak to we włoskiej knajpie, specjalność kuchni - pielmieni.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Takie ruskie pierożki z mięsem, coś jak nasze uszka, nawet dobre. Natomiast pasta carbonara raczej kiepska. Kawę postanowiliśmy kupić na wynos w przydrożnej budce i wypić na ławce deptaku przy emerytkach próbujących śpiewać rosyjskie piosenki z akompaniamentem akordeonisty.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Wszystko byłoby dobrze gdyby znały słowa. To tak, jak z naszym hymnem, piosenki wyraźnie siadały im po pierwszej zwrotce. Mimo wszystko zrobiło się na tym słonecznym deptaku bardzo rosyjsko. To jedna z tych chwil, które mogłyby się nie kończyć.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Podsumowując wizyta w Ułan Ude przez swoją egzotyczność wydaje mi się najlepszym punktem całej naszej wyprawy.

Kolej Transsyberyjska Ulan Ude

Idziemy do hotelu., chcemy dziś się porządnie wykąpać i ogolić, będzie nam to musiało wystarczyć na trzy doby jazdy pociągiem, które nas teraz czekają. Taka przeprawa na sam koniec wyprawy, żebyśmy dobrze zapamiętali co to jest trzecia klasa kolei rosyjskich. Ciekawostka. Kierowca przyjeżdża po nas  w czwartek 15.09 o godzinie 3.30 i zdążą dowieźć na pociąg odjeżdżający w środę o 23.00 i jeszcze mamy godzinę wolnego na dworcu 😀 Tak się tu bawimy czasem lokalnym według, którego się żyje i czasem moskiewskim, według którego jeżdżą pociągi. Skończył się papier toaletowy. Pewno według statystyk powinno go wystarczyć, jednak w hotelu nie przewidzieli, że przyjedzie dwóch Polaków, którzy toaletę odwiedzają z dużo większą chęcią niż przeciętni goście. Czy koniecznie muszę umieszczać tu tego typu informację? Chyba tak, jadąc przez Syberię tak długo musicie liczyć się z problemami gastrycznymi. Łykam węgiel ale niewiele to pomaga, w dodatku nie ma zasad. Tomek ma zatwardzenie a ja rozwolnienie. Co Wy będziecie mieli? Sami musicie sprawdzić, może wyjdzie Wam jakaś hybryda... Byle wyszła. Żeby nie zaspać nie kładziemy się spać. Z trudem wytrzymujemy do trzeciej w nocy ale udaje się.






Kierowca zawozi nas na dworzec. Na dzień dobry niespodzianka, nie ma tablicy świetlnej, gdzie wyskakuje numer peronu. Musimy polegać na słuchu i ogłoszeniach. Byliście kiedyś na dworcu w Polsce ? Kilka peronów i jeden megafon w jakimś kącie a w nim ogłoszenia w stylu

- bbbbbbuuuuuu buu bbbuuuu bbbb bbuuuu bbbbbbuu

Nic się nie da zrozumieć. No to wyobraźcie sobie, że w Rosji słychać tak samo z tym, że po rosyjsku.

- beeeee bbbbbeee bbbbeee bbbbbbe eeee bee

Ludzie się zerwali a my za nimi. Trafiliśmy do właściwego pociągu. Z czasem wszystko staje się tu prostsze. Przed nami trzy dni jazdy. Zastanawiam się o czym będę pisał przez te trzy dni. Jakież sytuacje godne opisania mogą mieć miejsce:

- Byłem dziś siku, jutro też planuję. Poza tym spałem. Z ważniejszych wydarzeń to o 14.30 sąsiad z dołu puścił bąka

No zobaczymy, coś pisać muszę bo bez tego zajęcia zwariuję po trzech dobach w łóżku. Wchodzimy, wagon nowy. Czym wyższy numer wagonu tym lepszy jego stan, jedziemy numerem 002 czyli prawie najnowszym w Rosji 😀. To tyle dobrych wiadomości. Jest pełno ludzi i raczej wszyscy jadą do Władywostoku. Pociąg jedzie aż z Moskwy więc klimat panujący w środku jest swoisty. Jest bardzo gorąco i śmierdząco. Byle do łóżka. Dostajemy pościel, przebieramy i po chwili leżymy. Jest lokalnie środek nocy, większość pasażerów śpi. Słyszę tylko Anglików, którzy chichoczą i rozmawiają zdecydowanie za głośno. I to jest ta zachodnia kultura? Trochę mi wstyd za angoli, ludzie chcą spać, dla wielu z nich ta podróż to nie rozrywka tylko męcząca konieczność. Żaden Rosjanin nie zachowywałby się w taki sposób. Rosjanie mają do siebie nawzajem dużo szacunku, podpitym Anglikom tego brakuje. Myślę sobie po rosyjsku:

- nic tolka mordu obić

Jesteśmy tak zmęczeni, że zasypiamy natychmiast. Budzimy jak jest już jasno. Czas w takim pociągu nie ma znaczenia bo ludzie śpią i wstają nie zważając czy jest dzień czy noc. Obok mam grubego Rosjanina, mam szczęście do grubych, a może swój lgnie do swego. Nazwałem go umownie kulomiot. Oczywiście chrapie jak szalony i w dzień i w nocy.

- eto normalna

Kolej Transsyberyjska

Poniżej żona. Już nie chcę się znęcać, nie będę jej opisywał, zwłaszcza że zazwyczaj z łóżka wystaje tylko nos.

Kolej Transsyberyjska

Naprzeciwko młoda, ładna dziewczyna z urodą nieco wschodnią. Jest jeszcze dochodząca koleżanka tej z naprzeciwka, też młoda ładna dziewczyna. Na dole jakiś koleś kompletnie nie charakterystyczny.

Kolej Transsyberyjska

Gdzieś za ścianą Anglicy, którzy nie dość, że głośno chichrolą to jeszcze podśpiewują cienkim głosikiem. Widzieliście kiedyś kogoś słuchającego muzyki w słuchawkach i usiłującego nucić falsetem to czego słucha? Pisałem już, że człowiek dużo zniesie gdy musi. Ciekawe odkąd jadą i na ile im energii starczy albo dopalaczy. Reszta wagonu to w większości młodzi ludzie. Większość młodych chłopaków, którzy nienaturalnie często przechodzą w pobliżu naszych młodych sąsiadek. Kto wie, może dane mi będzie podglądnąć jakiś romans. Kulomiot śpi mimo południa. Cały wagon wie o tym fakcie dzięki niosącymi się chrapaniu. W pewnym momencie żona obudziła swojego grubaska

- wstawaj, jest dłuższy przystanek, miałeś kupić coś do picia

- wstaju, wstaju

Kulomiot zaczął schodzić z łóżka. Pisałem już że przy łóżkach niema drabinek. Wchodzenie i schodzenie to czysta ekwilibrystyka, już wiem dlaczego Rosja to taki dominator w dziedzinie sztuki cyrkowej. Kulomiot jedną ręką oparł się na swoim łóżku a drugą na moim. Prycze zatrzeszczały. Już w wyobraźni widziałem, jak pod ciężarem podpórki nie wytrzymują i walę się razem z łóżkiem Tomkowi na łeb. Na szczęście nic takiego się nie stało.

Kolej Transsyberyjska

Kulomiot jakoś zsunął się na podłogę, ubrał i wyszedł z pociągu wraz z żoną. Wrócili po kilku minutach z butelką wody i lodami. Szlak by go trafił, taką mam chęć na loda. Jadł go długo i ostentacyjnie, a ja zamiast odwrócić się do ściany obserwowałem jak lód malutkimi kąskami znika w wielkiej paszczy. Jakoś nieproporcjonalne to jedzenie, z taką posturą powinien połykać lody na raz wraz z patykiem. Cóż loda nie mam, ale zjem czekoladę. Czuję pod palcami, że jest miękka od ciepła. Jak będzie wyglądać moja pościel gdy skończę ją jeść? Rozrywanym papier i porażka. Czekolady nie da się jeść normalnie. Nie rezygnuję, zjem łyżeczką. Jeszcze nigdy nie jadłem tabliczki czekolady łyżeczką. Całe towarzystwo się rozbudziło, wszyscy siedzą na dolnych pryczach i gryzą orieszki. Mam też cedrowe orzeszki do łupania ale zostawiam je na większy kryzys, to w końcu trzy doby jazdy. Tomek pożyczył grubą książkę Kinga i czyta. Książka grubaśna ale w tych warunkach Tomek stwierdził niepewnie

- mooooże wystarczy na trzy dni

Jem czekoladę, słodka i lepka ale do wieczora na niej ujadę. Na śniadanie zjadłem chipsy i pięć miniaturowych bananków. Wypiłem też kawę. Nie jest źle, jak na 15.30 miejscowego czasu. Widzę jakieś ruchy w obozie kulomiota. Zaczęli jeść, masakra. Nie wiem co jedli ale w całym wagonie a nad moim łóżkiem chyba szczególnie zaczął się roznosić zapach paprykarzu szczecińskiego, tak szczecińskiego. Znacie ten intensywny aromat? Był teraz wszędzie a zwłaszcza w moim nosie. W pociągu jednak działa jakieś prawo fizyczne polegające na tym, że dominujące zapachy szybko znikają. Powietrze miesza się i zapachy wyrównują. Ogólny smród będący składową paprykarzu, bąków, wyziewów itp. Jest po pewnym czasie w dziwny sposób do zniesienia.Ach jak mi się chce loda, pierwsze co zjem po zejściu na ląd to będą lody, duuużo lodów.
     Piszę, słucham muzyki i audiobooków.Bez iPhone bym tu zginął. Mimo ciągłej pracy muszę go ładować tylko raz dziennie z naszego solarnego powerbanku. Powinno starczyć energii. W pociągach są dwa gniazdka w obydwóch końcach wagonu. Problemów z nimi jest kilka. Otworki mają wyrobione i wtyczka siedzi luźno trzeba ją przycisnąć, docisnąć. Przy rzucaniu pociągiem może się rozłączyć w każdej chwili. Jedyną pewną metodą jest sterczenie pod kiblem z komórką i ładowarką w gniazdku. Zresztą i tak nie zostawiłbym tam telefonu bez opieki. Nie zgadzam się, że w Rosyjskich pociągach kradną jakoś bardziej niż gdzie indziej. Dużo czytałem na ten temat ale dementuję, ludzie tu wyglądają na uczciwych i pomocnych. Myślę, że szybciej by ci pożyczyli kilka rubli niż ukradli. A telefonu nie zostawiłbym samego przy kiblu w żadnym kraju. Kolejnym kłopotem z gniazdkami jest ich ilość. Dwa gniazdka w dzisiejszej epoce smartfonów to zdecydowanie za mało. Obydwa są ciągle zajęte. W korytarzu widać co chwilę wychylające się nerwowo głowy myśliwych polujących na wolne gniazdko. I wyścig z komórką ciasnym korytarzem, jedno gniazdko dwóch zawodników, reszta została w blokach. Slalom między wystającymi stopami i zwycięzca bierze wszystko. Przegrany ze spuszczoną głową wraca na miejsce i co jakiś czas jego głowa znowu zaczyna wychylać się nerwowo na korytarz. Jest jeszcze jeden problem z gniazdami, niski prąd. Prądem z gniazdka da się naładować telefon ale jest już za słaby do naładowaniu naszego powerbanku albo laptopa. Rada: bierzcie w trasę jak największy powerbank, niekoniecznie solarny bo ze słońcem w pociągu jest różnie, jeśli ktoś ma pecha jak my to słońca nigdy nie ma z naszej strony.

Kolej Transsyberyjska

Zgłodniałem. wziąłem się za orzeszki cedrowe, miały być na czarną godzinę... Już nadeszła. Orzeszki gryzą wszyscy, w pociągu w chwilach gdy milkną Anglicy a kulomiot nie chrapie słychać powszechny chrupot orzeszków.

Kolej Transsyberyjska

Trochę śpię w dzień. Zlazłem z łóżka dwa razy, raz zupka chińska rosyjska (mam zupki chińskie polskie i rosyjskie) i siku, drugi raz coś na kształt mycia i siku. Nie wiem kiedy się ściemniło. Bałem się, że za dużo spałem i teraz w nocy będę gapił się w sufit (bo przecież nie na ładną Rosjankę naprzeciwko).

Kolej Transsyberyjska


Zdjęcia tej Pani zrobiłem wyłącznie po to, aby Wam pokazać w jakich strojach śpią podróżni. Wierzycie mi prawda?

Kolej Transsyberyjska

Audiobook S. Kinga był w stanie uśpić nawet wyspanego. Pierwsza doba załatwiona. Ale lekko nie jest.






Mam wytrenowane spanie do południa jeszcze z domu. Nie chwaląc się mam do tego talent od dzieciństwa. Oj przydaje mi się to teraz. W wagonie bez zmian, prawie wszyscy już siedzą na dole i gryzą orzeszki lub klikają na smartfonie.

Kolej Transsyberyjska

Anglicy chichoczą, może mniej energicznie ale ciągle słychać, że jadą z nami. W nocy będąc na spacerze wiadomo dokąd, zauważyłem ciekawe rzeczy. Wspominałem wczoraj, że gdy w pociągu w dość zbliżających warunkach jadą młode dziewczyny i młode chłopaki to powinno się coś dziać. I dzieje się. Dziewczyna ma głowę pół metra od chłopaka, światło przyciemnione a oni szepcą całą noc, choć poznali dopiero wieczorem. Dla małolatów taka wielodniowa podróż to jak kolonia czy obóz harcerski. Zostawiam szczebioczących i idę dalej. Młoda kierowniczka pociągu siedzi u siebie z gościem, młodym chłopakiem. Drzwi uchylone, rozmawiają na razie chyba o życiu. Kto wie może potem drzwi się przymkną. Nie jest tak, że wszyscy tu w nocy grzecznie śpią jak ja czy Tomek 😀

Kolej Transsyberyjska

Z Tomkiem rozmawiamy mało, głównie ze względu na to, że nie złazimy z łóżek i się nie widzimy.

- co u ciebie ?

- nic ciekawego, a u ciebie ?

- też nic

Z Rosjanami też mi się nie chce gadać. Wystarczy jak wysłucham ich ślorbania. Teraz już ślorbią wszyscy, bez względu na wiek, płeć czy rodzaj napoju.

- nie ślorb człowieku !

Nie, nie powiedziałem tego, tylko pomyślałem... Wielokrotnie. Zaglądam na dół, książka skończona, Tomek siedzi i patrzy w ścianę

- skończyłeś czytać ?

- tak

- i co teraz będziesz robił ?

- właśnie się zastanawiam

Po chwili czuję zapach pomarańczy. Boże jakie to piękne. Zapach pomarańczy, jest jak z innego świata. Przez tą chwilę nie czuję smrodu i ścisku. Zaglądam do Tomka, obiera owoc.

- słodkie ? - pytam

- słodkie, chcesz pół ?

- chcę. Jak nie słodkie to i tak chcę.

Przełykam pomarańczę i jestem w oazie na środku pustyni. To była piękna chwila. Kto by uwierzył, że na co dzień nie lubię pomarańczy. Muszę iść na siku. Toalety to najsłabszy punkt trzeciej klasy. Pisałem już o braku możliwości umycia się, ale gdyby nawet umywalka była większa to nie jestem w stanie wytrwać w tym pomieszczeniu dłużej niż minutę zważywszy choćby na zapach.  Byłem już kilka razy ale tylko na "jedynce". Może jakimś cudem jedząc orzeszki i zupkę chińską da mi się przetrwać bez "dwójki" trzy dni?

- to niemożliwe - stwierdza bezdusznie Tomek

W hotelu jestem na "dwójce" trzy razy dziennie, a tu mam wytrzymać trzy dni bez? To wielce nieprawdopodobne. Boję się tego momentu mimo, że w tym akurat pociągu toaleta jest w bardzo dobrym stanie, hmm a może standardy mi zmalały.

Kolej Transsyberyjska

Dlaczego toaleta tak mnie przeraża? Podam kilka faktów.

- jest mała, klaustrofobicznie mała i ciężko się odwrócić nie obcierając o jakąś mokrą ścianę. Zagadka, od czego te ściany są mokre?

- zapach w wagonie w porównaniu do WC to fiołki. Może wystarczy informacja, że muszla jest malutka dla sikającego faceta a pociągiem porządnie rzuca. Resztę niech Wam podpowie wyobraźnia

- do muszli nie można nic wrzucać, również zużytych papierów toaletowych. Te papiery są w kuble tuż obok. Starczy wam jeszcze wyobraźni na zobaczenie tego?

- zawsze jak jestem w kibelku a jestem tam nie dłużej niż minutę, ktoś dobija się do drzwi i szarpie za klamkę. Zawału można dostać.

Kolej Transsyberyjska

Czy w opisanych warunkach zdecydowalibyście się na "dwójkę" w tym pomieszczeniu ? Ach... Rozmarzyłem się... Gdyby tak można było wystawić dupę zwyczajnie za okno. Hmm... Może to z tego powodu w wagonach okna się nie otwierają. Dodatkowym smaczkiem jest nowoczesne rozwiązanie polegające na tym, że zawartość toalety nie wylatuje na tory, tylko jedzie wraz z nami co da się wyraźnie wyczuć na przykład podczas mycia ząbków. Co jakiś czas wypompowują to wszystko beczką.

Kolej Transsyberyjska

Toaleta to prawdziwie duży minus, całą resztę naprawdę da się znieść. Wszystko jest dla Europejczyka ekstremalnie dziwne, ale mając własne łóżko czujemy kawałek prywatnej przestrzeni. Dlatego wolę jechać na górze. Do Tomka czasem zejdę i przysiądę na przykład jedząc zupkę, nawet jacyś Rosjanie bez krępacji przysiadają u niego w nogach. Na górze mam kompletną prywatność i tym razem nawet fajny widok. Nie, nie mówię o młodej Rosjance naprzeciwko, cały czas chodzi mi oczywiście o sufit.

Kolej Transsyberyjska

Godzina 17.00 lokalnego, czas ma chińską zupkę, Tomek nazywa to paszą. Zjem póki jasno, kupię przy okazji jakiś napój u prowadnicy, chyba tak się nazywa kierowniczkę wagonu. Do restauracyjnego nie chce się iść, zresztą i głód jakiś znikomy. Czyżbym jednak stracił coś z wagi na tej wycieczce? Po obfitych obiadach na mieście zapowiadało się, że będzie to pierwsza wycieczka na której nie schudnę. Może się jednak uda dzięki tej trzydniowej eskapadzie na sam koniec.

Kolej Transsyberyjska

Podczas "obiadu" nawiązuje się rozmowa z kulomiotem. Rozgadaliśmy się obaj. Słyszę od niego znów pytanie

- dlaczego wy tak Rosjan nie lubicie?

Odpowiadam to co poprzednio dla Buriata, że my zwykli ludzie lubimy Rosjan, tylko politycy nie lubią. Ale myślę sobie:

- skąd ty do cholery wiesz, że ja cię nie lubię? W telewizji ci to wbili w ten twój durny łeb że cię nie lubię? Jeśli chcesz wiedzieć czy cię Polak lubi to spytaj tego Polaka o to, a nie wmawiaj mi że telewizja wie lepiej kto kogo lubi.

Oczywiście nie powiedziałem mu tego wszystkiego, ale zauważyłem, że telewizja ryje głowy tu jeszcze bardziej niż u nas. W gruncie rzeczy kulomiot okazał się poczciwym facetem. Rozmawialiśmy bite trzy godziny o wszystkim. Oczywiście widzi w Putinie zbawcę narodu na którego cały świat się uparł. Był policjantem ale z powodów zdrowotnych odszedł, płacą mu jakąś rentę, dorabia jako mechanik na własną rękę, ma jedną córkę, mieszka w małym miasteczku 100 km od Irkucka. Jedzie turystycznie do Władywostoku. Nigdy nie był w Moskwie, ale podobno Moskwa była u niego. W jego mieścinie dosłownie na trawniku przed domem z samego rana wylądował mu kiedyś helikopter. Wyszedł w piżamie na balkon i patrzy a tu Miedwiediew ze śmigłowca wychodzi. Przez megafon zaczęli wrzeszczeć, żeby wracał do mieszkania więc wrócił, ale Miedwiediewa na swoim trawniku widział. Ot taka historia.

Kolej Transsyberyjska

                20.30 próbuję się wywinąć od dalszej  rozmowy, mam już dość gadania. Anglicy się ożywili, czyżby nowa dostawa napojów? Znowu coś piszczą, śpiewają i przedrzeźniają, śmiejąc z własnych żartów do rozpuku. Na pytanie:

- czy w rosyjskich pociągach piją alkohol ?

Będę odtąd odpowiadał:

- owszem, ale Anglicy jak wszędzie

Kolej Transsyberyjska
 
Jest kolejny dłuższy przystanek, palacze papierosów lecą na złamanie karku na zewnątrz. Nie bardzo zwracają uwagę co mają na sobie, byle puścić dymka. Niepalący też wychodzą zaczerpnąć powietrza lub kupić coś na peronie od babuszek lub w kiosku. W Rosji na wszystkich peronach są kioski. Wsiadają też nowi podróżni. przez pociąg dzięki otwartym drzwiom przetacza się strumień rześkiego powietrza. My z Tomkiem nie wychodzimy, jakoś głupio nam latać w piżamie po dworcu. Chyba pójdę spać. Leżeć z zamkniętymi oczami. Robię drugie ładowanie smartfona. Powerbank musi starczyć na trzecie ładowanie jutro, musi inaczej tu zwariuję.

Kolej Transsyberyjska

Młoda dziewczyna z naprzeciwka siedzi teraz u Tomka w nogach i gada z kulomiotem. Jest z Władywostoku, tłumaczy Kulomiotowi gdzie jest kolejka linowa, o której mu wspomniałem. Śmieję się z kulomiota, że ja wiem o tej kolejce a On nie. W międzyczasie wypiłem herbatę podarowaną przez kulomiotową. Teraz oni zabierają się za kolację. Młoda ciągle u Tomka w nogach, ten to ma branie 😀 Chyba pożuję trochę kabanosy, które wiozę jeszcze z Polski. Nie, nie będę sprawdzał daty ważności bo zgłodniałem i chcę je zjeść a nie wyrzucić. Ciekawe czy ja przez sen chrapię i pierdzę na cały głos. Taka myśl nagle przyszła mi do głowy. Eee, na pewno nie.... Ja nie... Anglicy wyraźnie się rozkręcają. Widać, że pospali w dzień. W wagonie wszystkie miejsca zajęte, czasem czuję tych wszystkich ludzi na własnym karku.

Kolej Transsyberyjska

Powoli druga doba przechodzi do historii. Wolno płynie czas. Równie długo jechaliśmy z Moskwy do Nowosybirska. Jednak wtedy był przystanek w Jekaterynburgu, no i była to wtedy dla nas nowość. Tym razem czas płynie trzy razy wolniej. I ten moskiewski i ten lokalny. Człowiek nie czuje własnego smrodu. Ciekawe jak bardzo już śmierdzę. Momentami musi tu być z 30 stopni, pot spływa po plecach, wsiąka w piżamę. Zapewne śmierdzę ale nikt mi słowa nie powie bo

- eto normalna

Kolej Transsyberyjska

Jest 22.00 lokalnego, zaraz przygaszą światła. Czeka mnie jeszcze spacer do toalety, na szczęście "jedynka". Może wypiję jakąś kawę na noc, jak miejsce u Tomka w nogach się zwolni. Anglicy w pełni formy. Prowadnica zmywa podłogi, pod toaletami kolejka, wszyscy "myją" się do spania, ja pójdę za kilka godzin. Czas nie ma tu znaczenia. I tak wyglądał dzień z widoku mojej pryczy. Jeszcze doba. W słuchawkach dziś na sen Tangerine Dream głośno z zamkniętymi oczami i nagle jestem nie tu i nie teraz. Takim cudem jest muzyka.






Jest lekko po 24.00 miałem farta, idę do łazienki a z niej wychodzi prowadnica po sprzątaniu. Jestem pierwszą osobą, która skorzysta z tego miejsca świeżo po sprzątnięciu. Jaka jest różnica przed sprzątaniem i po ? Słyszeliście o efekcie placebo ? Wystarczy świadomość, że była sprzątana i już zamiast minuty mogę tam wytrzymać dwie. Nawet się rozebrałam do połowy. Że co ? Którą połowę zdjąłem ? Górną. Ledwo wlazłem już ktoś szarpie za klamkę. Mam apel, który pozwolę sobie tu zamieścić.

"Drodzy Rosjanie jadący trzecią klasą. Na drzwiach toalety jest widoczny z zewnątrz znaczek. Znaczek ma dwa kolory zielony i czerwony. Jeśli ktoś jest w środku toalety i przekręci zamek to na zewnątrz jest znaczek czerwony. Jak w środku nikogo nie ma, jest znaczek zielony. Pytam grzecznie, czy wy jesteście zupełnemu durniami, że tego nie wiecie ?! Czy może specjalnie szarpiecie bez przerwy za klamkę tylko wtedy gdy ja jestem w środku ?!? Powtórzmy, zielone wolna ! czerwona zajęta ! To bardzo proste, więc przestańcie szarpać te cholerne drzwi !"

Muszę przyznać, że po wygłoszeniu apelu znacznie mi ulżyło. Wracajmy do łazienki. Wymyłem się, jak na te warunki całkiem porządnie, czar prysł gdy założyłem przepoconą, śmierdzącą piżamę. Wróciłem do łóżka, czekał na mnie kulomiot z propozycją herbaty, ucieszyłem się, to świetny pomysł. Wkroił mi porządny plaster cytryny i sączyliśmy dyskutując dlaczego Tomek nie ma jeszcze żony. Nie spaliśmy już tylko my i Anglicy. Anglikom ubywało energii wprost proporcjonalnie do stanu alkoholu w butelce. Niektórzy spali już pochyleni nad stołem inni jeszcze próbowali walczyć, ale temperament im znacznie opadł. Coraz szybciej kończą biesiady, gdzie im do Polaków czy Rosjan. My z kulomiotem przy herbacie wykazywaliśmy więcej energii. Robi się późno, zgodnie z planem Tangerine Dream i spać, mam nadzieję do południa.
                Godzina 1.00 Pojawił się drugi chrapiący, słyszę go mimo słuchawek. Jak dołączy do niego kulomiot to może być duet na miarę nagrody Grammy. Wiem, wiem... Człowiek może wiele znieść.
                Spanie w pociągu to swoiste doznanie. Co jakiś czas, całkiem systematycznie, budzi nas rumor przypominający walenie się domu. Ktoś nienawykły do spaniu w tutejszych pociągach, jak ja czy Tomek budzi się kilka razy w nocy ze strachem w oczach. Taki rumor powodują jakieś rozjazdy, nierówne tory. Dźwięk walącego się wieżowca wraz z energicznym trzęsieniem wagonu budzi nas wielokrotnie wprowadzając w stan przedzawałowy. Jeszcze bardziej traumatycznym doznaniem jest mijanie się z innym pociągiem. W chwili mijania pociągi lubią włączyć syreny. Moment minięciu na syrenach jest nagły i przerażający. Te nocne nagle, pełne strachu przebudzenia są przeżyciem dość koszmarnym po którym w normalnym życiu trudniej już mnie będzie przestraszyć. To dlatego Rosja ma tylu bohaterów.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

                Obudziłem się o 12.00 czasu lokalnego, przed nami około siedem godzin jazdy, jeśli nie pomieszałem czasów. Za oknem pozalewane tereny, coś słyszałem w telewizji o powodziach na tym obszarze.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Mycie. Coś ze mną nie tak, bo zaczynam się przyzwyczajać do tutejszych toalet. Mycie i na grzbiet przepocona piżama. Jeszcze siedem godzin i ją zdejmę. Tomek patrzy na mnie podczas posiłku złożonego z gorącego kubka.

- dziadek

- co dziadek?

- wyglądasz, jak ruski dziadek z tą brodą

Tomek też ma niezłą szczecinę, golenie się przy tak rzucającym pociągu to samobójstwo.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Rada: bierzcie do pociągu elektryczną maszynkę do golenia, najlepiej akumulatorową. Kulomiot próbuje wciągnąć mnie w politykowanie

- na Krym trzeba pojechać trochę na wczasy

A jedź sobie gdzie chcesz razem z tym Twoim Putinem. Na szczęście kulomiot znalazł wdzięcznego rozmówcę w Rosjaninie śpiącym pod młodą. Żartują, śmieją i gęby się im nie zamykają. My z Tomkiem planujemy wieczór. Proste. Hotel, prysznic, wielkie żarcie, spanie. Rano mamy cały dzień na Władywostok i na pewno wykorzystamy ten dzień na maxa. W pociągu raczej już wszyscy siedzą na dolnych pryczach, tylko ja właśnie wlazłem na górę. U Anglików cisza, jak makiem zasiał. Myślałem, że śpią ale idąc do łazienki widziałem, że siedzą z tępym wzrokiem bez słowa. To się chyba kac nazywa. Władywostok to ostatnia stacja, dalej się nie da, wysiadamy tam wszyscy i kończą się trzydniowe znajomości. Kończy się nasza przygoda z trzecią klasą kolei.

- Tomek, pojechałbyś z Moskwy do Władywostoku pociągiem bez przystanków 6 dni?

- wcześniej tak, teraz już nikt mnie nie namówi

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Jeśli ktoś chce się porwać na pokonanie tej trasy bez wysiadania to pewno da się to zrobić, na trzeźwo dużo trudniej ale też się da. Pytanie po co ? Wydaje mi się, że jadąc tu warto zobaczyć miasta, obserwować jak żyją ludzie, podziwiać przyrodę. Sama jazda w pociągu to trochę za mało. Każdy we własnym domu może odkręcić na max grzejniki i przeleżeć w łóżku tydzień, nie myjąc się i jedząc zupki chińskie. Większość czasu się tu śpi, w rozmowach jest mnóstwo tematów tabu, więc takie rozgowory wcale nie są fajną rozrywką. Głód i smród. Zaznałem tego wystarczająco dużo jadąc z przerwami na zwiedzanie miast. Jest to jakaś przygoda, ale dla samej jazdy nigdy bym się na to nie zdobył. Pociąg mija bezdusznie wszystko co warto zobaczyć. Rada: wysiadające z pociągu, organizujcie przejazd z noclegami po drodze, nie mijacie Syberii tylko zobaczcie ją na własne oczy. Naprawdę przez okno pociągu mało widać.
                Jest 13.30 u Anglików słychać pojedyncze chichoty, wracają do życia ale to jeszcze potrwa. Tomek martwi się że nie ma co czytać w samolocie i jak tam wytrzyma 9 godzin siedząc na baczność.

- Może w samolotach jest też trzecia klasa z pryczami i pościelą ?

Powoli nadchodzi czas podsumowań. Zostało ostatnie miasto i powrót do domu, Czy chcę wracać ? Bardzo. To jest właśnie urok urlopów, chce się na nie jechać i chce się z nich wracać. Jestem wdzięczny żonie, że bez wyrzutów puściła mnie na tą wyprawę, to nie jest takie oczywiste i proste. Jestem wdzięczny Tomkowi, że ze mną pojechał. Wdzięczny  firmie Eyand Travel, która bezbłędnie zorganizowała nam wszelkie rezerwacje i bilety. To była, jeszcze jest wycieczka całkiem inna niż te na których byłem dotychczas. Jestem zadowolony, że tu jestem. Czy to powtórzę ? Raczej raz wystarczy.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

                Po pociągu właśnie przeszli policjanci. Takie patrole policji w pociągu to norma. A już tutaj całkiem na wschodzie przechodzą nawet kilka razy dziennie. Naprawdę można się tu czuć w pełni bezpiecznie. Są też osobne służby ochroniarskie kolei i oni też patrolują pociąg. W nocy nawet obudzili Tomka z prośbą o schowanie powerbanku, żeby nie kusić złodzieja. W polskim pociągu nie czuję się tak bezpieczny, zwłaszcza po meczu z "kibicami" na karku.
                Kulomiot podchwycił mój pomysł i też wgramolił się na pięterko. Już po pięciu minutach chrapie wniebogłosy tuż obok mnie. W dodatku wysapuje wszystko prosto w moją stronę. To podobnie do krajobrazów Buriacji jest nie do opisania, to trzeba poleżeć na moim miejscu i samemu przeżyć. Te kilka ostatnich godzin jazdy jeszcze się nie skończyło. Przez to chrapanio-sapanie własnych myśli nie słyszę, mnie by żona już kilka razy szturchnęła a jego rozwiązuje krzyżówkę.

- Ślorbanie, chrapanie, eto normalna

Ciągle marzę o lodzie. Rosjanie znani są z dobrych lodów. W kioskach kupuję te najtańsze, zwykle, zawinięte w sreberko, są najlepsze. Lody kojarzą mi się ze świeżością, której tak bardzo mi teraz potrzeba. Znalazłem w łóżku pod dupą batonik bounty, zrobił się całkiem płaski, zjadłem go.

- eta normalna

Drugie danie orieszki. Pojawia się szansa, że wytrwam bez "dwójki" do hotelu. Do wysiadki dwie godziny z haczykiem, dłużej nie zdzierżę w tej mokrej szmacie, którą nazywam piżamą. Po "umyciu się" przebieram w spodnie i koszulę. W tej koszuli chodziłem po Ulan Ude i miałem ją już tam za nieświeżą, jednak po piżamie czuję jakby była prosto po praniu. Może i za wcześnie się przebrałem, teraz będę siedział i pocił dwie godziny w koszuli. Ale wolę to niż trzydniową piżamę. Koszulę czekają dwie godziny w pociągu i droga do hotelu, tylko tyle wytrzyma. Czasem, w domu jak żona krzyczy na mnie, że zakładam brudną koszulę to mówię, że muszę ją dobrudzić. Nie łudzę się, że przebranie odwróci uwagę od szczeciny na twarzy, mokrych skołtunionych włosów i smrodu bijącego ode mnie. Ważne, że ja się czuję odrobinę lepiej. Kulomiot widząc, że używam zawzięcie kulki pod pachami, stwierdza z doświadczeniem

- eta nic nie pomoże

Pewno ma rację. Anglicy cichutko, aż sprawdzałem czy nie wysiedli. Zamilkli, bez gorzałki pociąg jakby stracił kolory. Jeśli jechali bez przerwy sześć dni aż od Moskwy to i tak wypada pogratulować witalności. Dziś tylko rozmawiają z sobą z rzadka. Ciekawostka. Anglicy rozmawiają z sobą na cały głos, że słychać w całym wagonie a Rosjanie mówią półszeptem. Zastanawiające czy to wynika z kompleksów Rosjan czy z braku kultury angoli ? Powoli inni pasażerowie też ścielą prycze i zdają pościel. Władywostok to kres wytrzymałości... Chciałem powiedzieć podróży.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Z Tomkiem ostatni raz siedzimy w rosyjskim wagonie trzeciej klasy. Było ciekawie i niepowtarzalnie. Podobno Rosjanie wycofują już wagony tego typu. Jak to u Rosjan, będzie to trwało latami, ale jeśli ktoś chce jeszcze przeżyć na własnej skórze jazdę otwartym sypialnym wagonem to niech się śpieszy. Podobno te "bydlęce" wagony zostają zastąpione zamkniętymi kuszetkami czteroosobowymi. Szczerze... Strasznie chcę już wysiąść.
                Młode współtowarzyszki podróży okazały się mieszkankami Władywostoku, podpowiedziały co warto w tym mieście zobaczyć. Postaramy się być w tych wszystkich miejscach. Kulomiot przy bliższym poznaniu okazał się nie być taki gruby, jak się wydawało, a jego żona nie taka brzydka.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Doszedłem do wniosku że na odbieranie naszego wyglądu większy wpływ ma nasze zachowanie niż operacje plastyczne. Anglicy na 20 kilometrów przed dworcem znowu odżyli. Zaczęli coś piskliwie podśpiewywać i wydawać dziwne odgłosy. Jakieś to żałosne mi się wydało. Siedzą wyczerpani i skacowani i starają się na siłę dobrze bawić. Ważne, żeby cały wagon to słyszał. Cóż nie polubiłem ich od początku i tak zostało. Dojeżdżamy, żegnamy się ze współtowarzyszami niedoli.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Wysiadka o 20.30 lokalnego czasu.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

To ostatni przystanek naszej pociągowej eskapady.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Obowiązkowe zdjęcie przy pomniku, który określa końcowy punkt Kolei Transsyberyjskiej i odległość z Moskwy do Władywostoku 9288 kilometrów. Z Trzebiatowa mamy ponad 11 tysięcy ;)

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Na zdjęciu wyglądamy, jak z krzyża zdjęci. Trochę niezręcznie robić obcym ludziom zdjęcia w pociągu. Jednak zrobiliśmy ich trochę ukradkiem. Nasza jazda pociągami Kolei Transsyberyjskiej zebrana do kupy w poniższym filmiku:


 Na dworcu czeka malutka, drobniutka dziewczynka w wieku około 20 lat, może ciut starsza. Wstyd nam za wygląd i smród, który zapewne od nas bije. Próbujemy się tłumaczyć podróżą, co szybko ucina nasza szoferka

- eto normalna

Wsiadamy do auta, wiezie nas do hotelu, który jest blisko dworca. Na dworze już ciemno.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Meldujemy się sprawnie, kserują tylko dwie kartki z paszportu. W lustrach recepcji widzimy, jak żałośnie wyglądamy. Na szczęście nie wygonili nas z hotelu. Pokoik malutki ale właściwie nie jedliśmy nic trzy dni więc się mieścimy. Prysznic to cudowny wynalazek, od razu wraca energia, głodni jak wilki. Jemy w hotelowej knajpie. Zauważyłem, że w hotelach zawsze jest dobre jedzenie, w knajpach na mieście jest większe ryzyko. Rada: Jeśli zależy Wam bardziej na dobrym jedzeniu w Rosji, to śmiało korzystajcie z hotelowych restauracji. Ceny przystępne, jedzenie bardzo dobre. Mówię to z doświadczenia z wielu rosyjskich hoteli. Wracamy do pokoju, po drodze widzimy kilkunastu Chińczyków, którzy w korytarzu zalewają sobie zupki chińskie. To nie żart, przyjechali do hotelu a wpieprzają zupki chińskie na korytarzu. Zachowują się przy tym strasznie głośno, całe piętro zamieniło się w rozwrzeszczaną stołówkę z zupkami. Na śniadanie będzie to samo ? Odświeżeni i najedzeni grzecznie lądujemy w łóżkach.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Oczywiście przez dodanie kolejnych dwóch godzin, zasypiam dopiero o trzeciej w nocy.




Rano budzą nas wrzaski Chińczyków. Nie, tym razem nic nie jedzą na korytarzu, to zwyczajnie zachowanie. Taka jakaś głośna nacja, wykrzykują coś ciągle zamiast rozmawiać. W dodatku po dwa razy to samo wykrzykują. Nie wiem, może mają się nawzajem za idiotów ? Nie mówią, tylko powrzaskują. A chodzą wszędzie grupowo. Takich kilkunastu Chińczyków w jednym miejscu i robi się rozgardiasz. To strasznie męczące dla obserwatora. Wstaję i zamieram przy oknie. Przepiękny widok na morze.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Wspaniała niespodzianka z tym widoczkiem. Postałbym jeszcze, ale czas nagli. Schodzimy do stołówki, już z daleka słychać gwar, jak w ulu. Cała stołówka Chińczyków i dwóch Europejczyków czyli my. Oni powrzaskują nawet jak jedzą. Żuje sobie kanapkę gość przy stoliku obok nas i jednocześnie tłumaczy drugiemu coś niezwykle energicznie. Skoro tak się zachowują chińskie dzieci? Czyli ile jest przypadków samobójstw wśród chińskich nauczycielek. Chyba zupki się im skończyły, bo oblegają szwedzki stół. Może to trochę niegrzecznie tak pisać o jakiejś nacji, ale nie zrobili na mnie dobrego wrażenia. Oczywiście nie pogniewam się gdy oni będą o Polakach mieli równie złe zdanie. Jesteśmy odlegli kulturowo i tyle. Dziś przed nami ostatni dzień zwiedzania i reszta rubli do wydania. Zaczynamy od dotknięcia wody. Zatoka, morze Japońskie, ocean Spokojny i nasza ręka w środku.

Kolej Transsyberyjska Władywostok


Ogarniamy w dwie godzinki Arbat...

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Chyba wczoraj ktoś stracił talent.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

...nabrzeże i najważniejsze place.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Z daleka majaczą monumentalne mosty wiszące. Co ciekawe obydwa mosty wybudowano w tym samym czasie. Wrażenia ze zwiedzania diametralnie inne niż z poprzednich miast. Na nabrzeżu knajpy z tarasami, można wypić kawę pod parasolem. Brakowało mi tego podczas całej podróży. Miasto nowoczesne i pulsujące.

- to dzięki portowi i napływowi obcokrajowców - stwierdził Tomek

- teraz 99% turystów to Chińczycy - zauważam

- ale przed sankcjami nałożonymi na Rosję podobno było więcej turystów z innych krajów

Tak czy siak Władywostok zdecydowanie różni się od miast w których byliśmy. Samo położenie geograficzne cudowne, dodatkowo ukształtowanie terenu w mieście. Praktycznie albo jest z górki albo pod górę.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Bardzo nietypowo dla faceta z nizin wyglądają takie pofałdowane ulice. Mieszkańcy muszą się na co dzień wspinać do pracy i po zakupy 😀 Ale dzięki takiemu ukształtowaniu nawet zwykła ulica wygląda malowniczo. Znaleźliśmy przystanek kolejki linowo szynowej, podobną mamy w Zakopanem na Gubałówkę.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Różnic jest kilka. Po pierwsze długość jazdy. We Władywostoku to chyba ze 100 metrów i nie mówię o różnicy wysokości, tylko o całkowitej długości trasy. Rozczarowanie było spore, podjeżdża pod małą górkę i już 😄. Ale faktycznie z tej wyższej stacji jest świetny widok zwłaszcza na most.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Drugą różnicą z Zakopanem jest frekwencja. Tutaj jechaliśmy my z Tomkiem i jakaś para, chyba Anglicy. Wszyscy się rozsiedliśmy gotowi na wielką jazdę a tu już trzeba wysiadać 😀
Kolejna różnica to obsługa. Jechałem kolejką półtorej minuty i zdążyłem zostać dwa razy ochrzaniony przez panią słusznej postury zawiadującą tym ustrojstwem. Musiałem się dwa razy przesiadać w tym krótkim czasie bo przeszkadzałem pani w pracy. Na czym polega ta praca? Wagonik ma może z 10 metrów i kilka rzędów krzesełek. Pani ma w pierwszym i ostatnim rzędzie swoje ulubione krzesełka na których podróżuje w zależności od kierunku jazdy. Na obydwu krzesełkach leżą poduszki, żeby nie nosić. Nie świadom niczego siadłem na pierwszym z brzegu.

- kak ja mam teraz przejść do swojego miejsca? - burknęła obrażonym głosem

Ten obrażony ton to nie jest moje koloryzowanie, Pani była poważnie zbulwersowana faktem, że siadłem na pierwszym lepszym krzesełku. Wstałem i poszedłem na drugi koniec wagonika i po półtorej minuty jazda powrotna i to samo

- ot siad, że nie ma jak przejść znowu

Wniosek. W tej dziwacznej kolejce jadącej bliżej niż rzucam kamieniem, najważniejszą osobą jest korpulentna Pani z obsługi, która nie może usiąść na minutę nigdzie poza poduszeczką. Tak sobie wyobrażałem dawny ZSSR. Klient jest tu raczej problemem a obsługa czuje się kompletnie niedoceniona. Ta Pani z kolejki siedzi tam chyba kilkadziesiąt lat i przeoczyła pieriestrojkę. Jazda kolejką była specyficzną przygodą.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Chcemy być na Ruskim Ostrowie. Piesza bez szans, na Arbacie podchodzimy do taksówki. Kierowca bardzo chętny do współpracy

- wsio szto choczetie. Bania ? Dziewoczki ?

- chcemy objechać kilka miejsc

- ekskursja ? No problem, a wieczierom bania. Dziewuszki u nas priekrasne. W całej zrostu niet takich

- bania nie, dziewuszki nie, tylko wycieczka

- nie ma problema sama wycieczka Możet być. Ja Was zawiezu, pakażu wsio.

- A skolka diengów za wsio?

- u mnie cennik, trzy godziny 3100 rubli

- po co to 100, nie może być równe 3 tysiace?

- nie, 3100 musi być

Ok w trzech godzinach zdążymy, zresztą to ostatni dzień i musimy dziś wydać jeszcze 8500 rubli. Decyzja mogła być tylko jedna

- Ok pojechali

Taksówkarz w dresidle z lumpeksu i rozklekotanych sandałach na gole nogi. Właściwie wygląda... No jak lump. Na dłoni tajemniczy tatuaż, raczej więzienny niż dekoracyjny. Ciekawy typ. Sadowiły się w aucie. Oczywiście kierownica po prawej i wejść nie można bo drzwi tylko "sposobem" można otworzyć. Kogut na dachu jest, ale żadnego licznika tu chyba nigdy nie było. Nie interesują nas liczniki, 3 godziny 3100 rubli. Już mamy ruszać ale podchodzi dwóch policjantów, myślę sobie

- a może koleś ukradł tą taksówkę ?

Policjanci podchodzą a on otwiera szybę i krzyczy do nich coś w rodzaju:

- patom, teraz czasu nie mam, mam klientów. Pogadamy kiedy indziej

Policjanci podają mu rękę na powitanie i mówią tylko

- Ok, Ok

Czyli chyba taksówka nie kradziona. Ruszamy. Objeżdżamy wszystkie te miejsca, które znajdziecie w Internecie. Wiszące mosty robią na mnie spore wrażenie swoja monumentalnością. Na ruskiej wyspie oglądamy baterie dział, trzy piętra niżej widzimy pomieszczenia załogi.


Nie wiem czy bym nie wolał, żeby do mnie strzelali z tych dział niż mieszkać w tych warunkach. Ruska wyspa jest pięknym miejscem. Drzewa wysokie i gęste sprawiają wrażenie lasu deszczowego nad Amazonką.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Widoki z nabrzeża są przepiękne. Taksówkarz zawozi nas w dzikie miejsce widokowe, gdzie kolejny raz na tej wyprawie zapiera mi dech w piersiach.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Co ciekawe wokół jest sporo ludzi z… grillami. Przyjeżdżają tu z miasta piec sobie kiełbaski nad urwiskiem. Fakt warto dla fantastycznego widoku.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Nie będę opisywał gdzie jeszcze jeździliśmy, ale zjechaliśmy miasto i okolice wzdłuż i wszerz. Mniej więcej co 10 minut nasz przewodnik pytał o banię i dziewczionki. Taryfiarz, aflons, pracownik SPA, przewodnik... wiele zawodów wykonywał w tym samym czasie. Po czterech godzinach jeżdżenia szofer drapie się w głowę

- budiet więcej niż 3100 rublej

- ok, to ile doliczymy

- no czetyrie tysiacziow budiet

Myślę sobie cztery tysiące za cztery godziny zwiedzania nie jest źle, daję banknot 5-tysięczny na co szofer:

- na głowę

- co na głowę?

- cztery tysiacze na gałowę, ja wam spazał że to cena na jednego, razem wychodzi osiem tysiaczów

- kiedy ty mówił, że na głowę?

- na początku od razu ja mówił, że to na głowę

Żeby was nie nudzić dalszą rozmową, powiem tylko, że oddaliśmy mu ostatnie 8 tyś rubli i za obiad musieliśmy już płacić kartą ;) Może i mówił, że to na głowę, a może nie mówił. Chyba się już nie dowiemy. Mimo wszystko jesteśmy zadowoleni, na piechotę nigdy byśmy nie dotarli do tak odludnych miejsc ;)

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Swoja drogą podejrzewam, że po bani i dziewczionkach zostalibyśmy bez pieniędzy, bez kart i paszportów w środku lasu jak nas Bóg stworzył. 

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Powrót do hotelu i przepakowanie walizek, żeby wagowo pasowały do samolotu. Tak, tak, to już ostatni dzień zwiedzania.

Kolej Transsyberyjska Władywostok

Jutrzejszy dzień zajmie nam podróż powrotna. Czy warto było? Powtarzam, że warto ;) Kawał świata przemierzyliśmy i to czym? Koleją Transsyberyjską. Zmęczeni dzisiejszym dniem i chyba wszystkimi poprzednimi zasypiamy śniąc już o domu. Na ostatnim zdjęciu "tokarevskiy lighthouse" wpiszcie to w Google Maps i zobaczycie gdzie stoimy ;)

Kolej Transsyberyjska Władywostok





Mamy czas. Przeciągamy się ostatni raz w hotelowych łóżkach. Kolejne śniadanie z wrzeszczącą bandą Chińczyków. Czy smutny to koniec wycieczki? Trochę tak, ale z drugiej strony dom to cudowne miejsce. Wycieczki się zaczynają i kończą i taki ich urok. Spakowani idziemy pod hotel. Czeka na nas młoda Rosjanka, która zawiezie nas na lotnisko.

Kolej Transsyberyjska

Jedzie całkiem sprawnie. W rosyjskich miastach trzeba mieć niezłe jaja, żeby wsiąść za kółko.

- Daswidania Władywostok

- Daswidania Rosija

Kolej Transsyberyjska

Wielki to kraj. U nas mówimy, że jedziemy do jakiegoś miejsca, w Rosji jest inaczej. Jechać gdzieś to za małe słowo, ten kraj się przemierza. Dla Rosjan to normalne, są przyzwyczajeni, że do wujka na urodziny jedzie się trzy dni. Już pisałem o wujku? Cóż mogę się powtarzać, bo ta relacja jest długa jak nasza podróż. Czy Syberia zrobiła na mnie wielkie wrażenie? Hmm… trochę ciekawych miejsc już w życiu widziałem i myślę, że wiele ciekawszych od Rosji. Tu smaczek polega na czymś innym. Chodzi o odległość i sposób jej pokonywania. Dla mnie była to zupełna nowość, doświadczenie jedyne w swoim rodzaju. Dodatkowy sukces to przemierzenie Rosji na trzeźwo ;).

Kolej Transsyberyjska

Lotnisko, jak wszystkie inne, jednak pierwszy raz będziemy lecieli takim dużym samolotem dalekiego zasięgu.

Kolej Transsyberyjska

Samolot przestronny, ale fotele nie przestronne. Trzeba siedzieć na baczność 9 godzin. Na szczęście są telewizorki w fotelach. Najpierw włączyli kamery przy starcie. Ciekawe wrażenie widzieć start z kamer zamontowanych na zewnątrz samolotu.

Kolej Transsyberyjska

Potem oglądnąłem trzy filmy i to nowości, pograłem w szachy, posłuchałem muzyki. Rozrywek całkiem sporo. Obsługa samolotu ciągle coś nosi, a to żarcie, a to soczek, a to kawę, potem zbiera śmieci po tym i znowu coś roznosi, obżarłem się w tym samolocie strasznie. Czy było takie dobre? No nie, żarłem raczej z nudów. Tomek ma nieco spuszczona głowę, nie wiem, jak przeżywa powrót do domu. I chciałoby się jechać dalej i nie.

Kolej Transsyberyjska

Przesiadka w Moskwie. Z Władywostoku lecieliśmy 9 godzin a minęły zaledwie dwie, ciekawe prawda? Paszporty załatwione. Dziwne, że te Panie od paszportów nigdy się nie uśmiechają, nawet na zdrastwujtie nie odburkną. Jakieś to takie sztucznie poważne, w domu tez takie są? Walizki podobno się przesiadły bez naszego udziału. Tym razem mniejszy samolocik. Lądowanie w Warszawie niepewne, nawet nikt nie zaklaskał, może wiało, albo pilot Aeroflotu zawiany ;) W Warszawie czekamy na pociąg, już noc. Siedzimy w MacDonaldsie na dworcu centralnym. Wokół pełno ludzi. Mówię do Tomka

- pokaż mi tu chociaż jednego faceta starszego ode mnie

Rozgląda się ale nikogo nie znajduje. Widzę, że chce mnie jakoś pocieszyć

- starsi maja kasę i nie jeżdżą pociągami tylko samochodami

- może i tak – przytakuje bez przekonania

Mamy kuszetkę, trzyosobową. Jakaś taka ciasna klitka. Niby jest prywatność, ale powiem Wam, że wolę otwarty wagon rosyjskiej trzeciej klasy. W kuszetce jest strasznie klaustrofobicznie.

Kolej Transsyberyjska

Ciekawa sprawa, w przedziale zastajemy kobietę. W Rosji w ogóle nas nie dziwiło, że obie płcie jada razem, natomiast w Polsce od razu czujemy się nieswojo. Dziwnie czuje się tez ta pani, nawet prosi konduktora o  jakąś zamianę

- Tylko w sypialnym rozdzielamy płcie, w kuszetkach niestety nie

Cóż, pani musi pogodzić się z faktem, że będzie spała z dwoma facetowi nad sobą. Mówię tu o łóżkach piętrowych. Szybko się rozbieramy gdy Pani nie ma w przedziale i po pięciu minutach już śpię, byłem strasznie zmęczony. Myślałem, że rosyjskimi pociągami rzuca. Okazało się, że u nich to była bajka. Tamtejsi konduktorzy, chyba wiedzą że wiozą śpiących ludzi, nasi nie bardzo. W Rosji każde zahamowanie na stacji było płynne, tu prawie się spada z łóżka. To najgorsza noc w pociągu z całej podróży. W Szczecinie przesiadka na pociąg do Trzebiatowa.

Kolej Transsyberyjska

Ile u nas pól uprawnych, nie do pomyślenia że w Rosji przez te wszystkie tysiące kilometrów nie widzieliśmy ani jednego pola za oknem. Co oni tam jedzą? Orzeszki cedrowe? Siedzę i myślę sobie, to już ostatni etap wysiadam już w swoim mieście. Oj myliłem się ;) Konduktor informuje o wysiadce w Nowogardzie, tam na autobusy.

Kolej Transsyberyjska

Autobusami do Płot i tam znowu na pociąg. Ostatnie 100 kilometrów naszej eskapady też z przygodami. Dojeżdżamy do rodzinnego Trzebiatowa. Kolega czeka pod dworcem i rozwozi nas do domów. Nie jest łatwo zmieścić na zdjęciu i nas i nazwę miasta ale udało się ;)

Kolej Transsyberyjska

W domu żona, przytulam się i jakoś ciepło mi się robi… 
Jestem znowu na swoim miejscu... Do następnego razu...

Na zakończenie zabawa . Zdjęcie ze startu i końca. Znajdź 10 szczegółów różniących je od siebie ;) Czy ta podróż nas zmieniła? Cóż, jednak schudłem dwa kilo, no i teściowa powiedziała mi, że wyładniałem, a to jest już warte każdych kilometrów ;)


Koniec.

Władywostok

Okazało się, że w naszym mieście jest trochę osób ciekawych naszej podróży. Na spotkaniu zorganizowanym przez PTTK Tomek opowiedział to i owo o wyprawie. Widząc jak zamaszyście gestykuluje muszę Go dopytać czy opowiadał po polsku czy po rosyjsku ;)





PS. Myślę, że do końca roku zdążę pododawać do powyższego reportażu z podróży filmiki. Postaram się przy każdym mieście wstawić filmik i jakiś z pociągu. O wstawianiu każdego filmu postaram się dać znać na FB.

Przepraszam, jeśli w niektórych filmikach zniknął podkład muzyczny. Trudno się połapać w prawach autorskich na Yutube i czasem niektóre piosenki znikają ;) Oglądanie moich filmików z podkładem muzycznym to już nuda do kwadratu a bez muzyki to czysty masochizm ;). Jeśli zauważycie filmik, który nie działa, albo w którym panuje cisza to dajcie znać na kw@wasserman.pl postaram się poprawić. I tak całkiem na koniec to zapraszam do naszego sklepu na www.wasserman.eu od Waszych zakupów zależy czy stać mnie będzie na kolejna wyprawę, a śni mi się już Alaska ;)

17 komentarzy:

  1. Fantastyczny pomysł z tą podróżą.Życzę powodzenia i czekać będę na fotoleracje z wyprawy.Pozdrawiam Bożena,a w szczególności zapracowaną żonę Anię

    OdpowiedzUsuń
  2. Będą fotki ale do wyprawy na białe niedźwiedzie jeszcze szmat czasu ;) Dzięki za pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i kolega mnie wsypał.To oczywiście nie znaczy że,ja wypisywałem te wszystkie brzydkie wyrazy w toaletach.Ja wypisywałem je tylko w tak zwanych kiblach i to w takich miejscach o których nie miał pojęcia nawet Tony Halik.No i co najważniejsze,pominąłeś wątek patriotyczny,całej tej bazgraniny.Mowa tu oczywiście o wizytach zagranicznych.Będąc kiedyś w Paryżu a dokładniej na którejś ze stacji metra ujrzałem wśród całej tej "graficiarskiej" bazgraniny,jeden tak bliski dla nas wyraz (mały,skromny ale jakże wielki w swym przekazie).Wyraz na 4 litery i nie była to DUPA. Choć nie byłem twórcą owego słowa,to tak jakoś swojsko się zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny blog. Ciekaw jestem wrażeń z tej wyprawy.

    OdpowiedzUsuń
  5. lektura obowiązkowa przed podróżą... http://culture.pl/pl/dzielo/syberyjska-lekcja

    OdpowiedzUsuń
  6. Super pomysł. Mam na ten rok identyczny i jestem sam. W zeszłym roku szukałem towarzystwa ale na wyprawę do Władika non-stop nikt się nie zgłosił. Może fajnie byłoby połączyć siły? Grzesiek z Poznania, lat 41. Też z brzuchem ;-))

    OdpowiedzUsuń
  7. Grześku z brzuchem ;) Chętnie połączylibyśmy siły, ale mamy już kupione bilety lotnicze i wstępnie zarezerwowane hotele. Wszystko zaliczkowane. Nie wiem, czy da radę jeszcze powiększyć nasze grono o Ciebie. Jeśli jesteś poważnie zainteresowany, to daj znać w miarę szybko i spytam firmę która nam organizuje te rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odzew. Jeśli już wszystko macie zaklepane to nie będę się wcinał. Tym bardziej, że u mnie w grę wchodzi wrzesień, może sierpień (jestem uzależniony od urlopu). Ja załatwiam wszystko sam. Bilety, noclegi i wiza to kwestia góra dwóch tygodni. Może uda mi się jeszcze do tego czasu znaleźć kompana, bo choć Rosjanie są bardzo towarzyscy to mimo wszystko samemu trochę łyso... Trzymam kciuki za Waszą wyprawę i czekam na wrażenia. Pozdrowienia z Poznania. Grzesiek ;-))

      Usuń
  8. Fajny blog. Filmik jest super, od dawna się tak nie uśmiałam. Podziwiam Waszą odwagę, życzę powodzenia i szczęśliwego powrotu. Krystyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia. Co do odwagi to nie mamy jej za wiele. Myślę, że w dniu wyjazdu będą pełne gacie ;)

      Usuń
  9. Myślę , że najlepiej to można pieszo po torach :) . zacząć spacer od przejazdu w nowielicach i kierować się na wschód .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale te tory w Nowielicach kończą się w najbliższych krzakach ;) Daleko nie zajdę

      Usuń
  10. Mój dziadek Adam przyszedł na piechote z Władywostoku do Polski, szedł prawie 2 lata> Od 1917 do 1919. wiem, ze dokonał rzeczy niezwykłej, moze jedyny w dziejach Świata dokonał tak długiego marszu, niestety zachowały sie tylko strzepy informacji. może ktos ma wiedze o wyjsciu Polaków z Władywostoku w roku 1917, po zdobyciu miasta przez bolszewików. prosze o info. firmaprogres@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie z zaciekawieniem przechodzę przez kolejne strony bloga. W tej chwili jestem w Jekaterynburgu który opisany jest jako smutne i szara miejsce. Krzysztofie ciekawe jak mieszkańcy Jekaterynburga odebrali by waszą fotografię z Trzebiatowa :) tą z gitarami w blogu w dacie 12 luty 2016. Tak do własnych szarości jesteśmy przyzwyczajeni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko to zdjęcie z gitarami było robione przy śmietnikach kilkutysięcznego miasteczka. Natomiast Jekaterynburg i Nowosybirsk to miasta ponad milionowe. U nas w centrum wielkich miast jest jednak inaczej, życie kipi. Jekaterynburg i Nowosybirsk odebrałem jako strasznie nudne miejsca. Oczywiście wszystko co napisałem na tym blogu to moje subiektywne odczucia, każdy może mieć inne.

      Usuń
  12. fantastycznie ,to chyba podróż życia! Gratuluję pomysłu takiej wyprawy!Pozdrawiam Bożena.Wybaczam nawet brak nowych fotek domu!

    OdpowiedzUsuń