Skończyłem za kratami...
Przerwa w walce z wikliną na płocie. Nie zrobiłem wszystkiego, trzeba dokupić wiklinę, po burzliwych naradach postanowiliśmy dać wiklinę na całym płocie, zrobi się przytulniej na ogrodzie, a widoki i tak będą piękne... nad płotem.
Wzięliśmy się za tarasy, zmyliśmy je ostro karcherem i nanieśliśmy nową warstwę ochronną na bazie oleju.
Faktycznie zrobiła się warstwa nie puszczająca wody.
To na zdjęciu to już druga maszyna do szycia, jaka udało nam się zdobyć. Odkręciłem maszynę i stolik jak się patrzy.
Jak wrócą na dom okiennice, trzeba będzie wszystko poprzestawiać, ale myślę, że moja zona Ania uwielbia przestawiać. Już lepiej niech przestawia maszynę do szycia niż mnie z kąta w kąt.
W domku tez świeże kwiatki...
...na szczęście nie tylko świeże kwiatki, ale i hit dnia - świeże gołąbki!!!
Jak widać ustawiła się już kolejka wygłodniałych zombie.
Mnie nie ma bo walczę z wyniesionymi rabatkami. Postanowiliśmy deski zrobić na jasno w naturalnym kolorze drewna. Malowałem je więc różnymi środkami a wyglądają jakbym nie malował ;)
Ania mówi, że będą chyba za wysokie, ale trochę je wkopię żeby był poziom i może nie będzie tak źle. Zresztą, ja raczej nie należę do najwyższych, niech chociaż rabatki ma wysokie ;)
Na ogródku nie zważając na moje wygłupy z deskami, roślinki powolutku rosną swoim tempem. Już jest lepiej jak rok temu.
W słońcu wszystko jest tysiąc razy piękniejsze. Szkoda, że tak mało lata mamy...
W domu "pod kogutem" zamontowałem światło i teraz wygląda ładnie nie tylko w dzień. Dobranoc...