Jeszcze niedawno zastanawialiśmy się, czy warto montować piorunochron. A tu wczoraj podczas przeciętnej burzy, nagle, jak coś nie pieprznie! Okazało się, że bezczelny piorun walnął prosto w nasz nowiutki domek.
Oczywiście na całe szczęście, zdjęcia umieszczone powyżej nie są z naszego domu. Chciałem tylko podciągnąć nieco napięcie ;) To zdjęcia uderzenia pioruna w domek, który nie miał piorunochronu. NASZ MA! I u nas śladem uderzenia są tylko nieznaczne osmalenia.
Włączyłem korki i myślałem, że właściwie kompletnie nic się nie stało. Na domu nie widać żadnych uszkodzeń. Dopiero po pewnym czasie włączając to i owo okazało się, że sporo RTV niestety nie działa. Praktycznie wszystko co podłączone było do kabli antenowych i nie tylko. Naliczyłem tego w sumie 14 sprzętów. Cała ta kupka poniżej jedzie do naprawy.
Zero Internetu, zero telewizji. Co wtedy robić? Ano woła się Batmana na pomoc.
Elektryk, informatyk i ogólnie człowiek orkiestra Marcin Nowakowski zjawił się na telefon i w dwa dni wszystko przywrócił do życia. Jest Internet i telewizja. Oczywiście działa to tylko jako tako, dopóki nie wrócą z naprawy wszystkie popalone sprzęty. Burza ma to do siebie, że szybko mija. Musimy jakoś urozmaicać sobie czas miedzy uderzeniami piorunów, więc wróciliśmy do prac nad ogródkiem, coraz zieleńszym.
Poniżej miejsce na wiatę na drewno kominkowe i rosnący powoli skład materiałów. Nie spodziewajcie się cudów po wiacie, bo sam ja robię ;) Parę desek, kilka gwoździ i znowu Żona Ania powie, ze jestem bohaterem we własnym domu ;)